Tour po 5. etapie

Wypowiedzi i komentarze po 5. etapie Tour de France

Drukuj

Mark Cavendish (Omega Pharma-Quick Step) powiększył swój dorobek wygranych etapów Tour de France do 24, wygrywając piąty etap tegorocznego wyścigu.<br />

Mark Cavendish (Omega Pharma-Quick Step) powiększył swój dorobek wygranych etapów Tour de France do 24, wygrywając piąty etap tegorocznego wyścigu.
Cavendish dopiero po raz pierwszy walczy na finiszu, ale już w pierwszej próbie okazał się najlepszy. Wcześniej Brytyjczyk nie brał udział w sprinterskich rozgrywkach, leżąc w kraksie bądź też odpadając z zasadniczej grupy na podjazdach. Teraz jednak Cav pokazał, ze w bezpośrednim pojedynku najlepszych sprinterów z peletonu, to on jest górą. Kolarz Omega Pharma-Quick Step pokonał Edvalda Boassona Hagena (Team Sky), Petera Sagana (Cannondale) I Andre Greipela (Lotto-Belisol). “To zwycięstwo na pewno sprawia, że nie ma już takiej presji. Zwycięstwo na takim wyścigu jest niesamowicie trudne, dlatego należy się z niego cieszyć. Mamy jeszcze Michała Kwiatkowskiego, który robi świetną robotę i jest rewelacyjny, ale mimo wszystko stawiamy na sprinty, dlatego cieszę się, że wygraliśmy” – powiedział sprinter.

Zwycięstwo Cavendisha było pocieszeniem dla ekipy Omega Pharma-Quick Step, która minimalnie przegrała dzień wcześniej drużynową czasówkę. Kolarze belgijskiej ekipy wyjątkowo chcieli poprawić sobie humory i tym bardziej zależało im na zwycięstwie. Słów pochwały nie szczędził kolegom Cavendish – „nie czułem się dziś najlepiej, ale jak chłopaki zaczęli tak pracować przez cały dzień, to musiałem im to wynagrodzić” – powiedział, „ich mordercza praca naprawdę daje coś ekstra” – dodał, „tak naprawdę to nie musiałem dziś nic robić. Geert Steegmans wykonał świetną robotę, jechał tak szybko, że nawet nie musiałem przyspieszać. Gdybym nie wygrał, chłopaki nic by z tego nie mieli”.

Brytyjczyk odniósł się też do swojego przejścia do belgijskiej ekipy z Team Sky, gdzie pogodzenie interesów jego i Bradleya Wigginsa okazało się niemożliwe. „Właśnie po to przyszedłem do Omega Pharma-Quick Step. By tu walczyć o zwycięstwa i wygrywać” – przyznał.

Po raz kolejny pokonany został Peter Sagan (Cannondale), który już trzeci raz musiał oglądać plecy rywali. Słowak, który leżał w kraksie na 1. etapie, wciąż odczuwa skutki upadku i nie jest w pełni sił. „Nie czuje się jeszcze najlepiej, ale dobrze pojechałem na lotnym finiszu i na mecie. Dzisiejszy finisz był dla typowych sprinterów, Mark jest najszybszym człowiekiem na tej planecie, praktycznie nie można go pokonać” – przyznał po etapie Sagan, który jednak wciąż przewodzi w klasyfikacji punktowej.

Choć Simon German (Orica GreenEdge) nie liczył się walce o zwycięstwo etapowe, to jednak zachował prowadzenie w klasyfikacji generalnej. „Mój sen trwa, spędzę kolejny dzień w żółtej koszulce” – cieszył się Gerrans, „tym bardziej, że to nie był łatwy etap. Wiał wiatr, drogi były kręte i wąskie, ale ekipa wykonała świetną robotę, dzięki czemu mogłem utrzymać prowadzenie” – powiedział Australijczyk.

Fot.: Sirotti

Obserwuj nas w Google News

Subskrybuj