Giro po 6. etapie

Wypowiedzi i komentarze po 6. etapie Giro d´Italia

Drukuj

W znakomitym stylu swoje drugie zwycięstwo w tegorocznym Giro dItalia odniósł Mark Cavendish (Omega Pharma-Quick Step). Brytyjczyk swoją wygraną zadedykował zmarłemu dwa lata temu Wouterowi Weylandtowi.<br />

W znakomitym stylu swoje drugie zwycięstwo w tegorocznym Giro d’Italia odniósł Mark Cavendish (Omega Pharma-Quick Step). Brytyjczyk swoją wygraną zadedykował zmarłemu dwa lata temu Wouterowi Weylandtowi.

„Jestem bardzo zadowolony i szczęśliwy” – mówił Cavendish telewizji Rai tuż po minięciu linii mety, „dzisiaj zespół wykonał niesamowitą pracę, byli perfekcyjni, dali z siebie 100%” – chwalił kolegów z ekipy Brytyjczyk, „wszystko dziś zagrało znakomicie, a ja tylko wykończyłem ich pracę” – kontynuował, „były dopiero dwa typowo sprinterskie etapy i ja wygrałem oba, więc nie jest źle” – zakończył kolarz Omega Pharma-Quick Step, który odzyskał dziś prowadzenie w klasyfikacji punktowej wyścigu.

Na podium Cavendish wyszedł trzymając numer 108, taki sam, z jakim jechał Weylandt podczas Giro w 2011 roku. Dokładnie dwa lata temu, 9 maja, na etapie do Rapallo młody Belg zginął uderzając o słupek na moście. Jego tragiczna śmierć wstrząsnęła peletonem, który do dziś czci pamięć byłego kolarza Leopard Trek. Organizatorzy Giro już wtedy postanowili, że żaden kolarz nigdy nie wystąpi już z numerem 108 na koszulce. Dziś, w drugą rocznicę jego śmierci, właśnie Weylandtowi swoje zwycięstwo zadedykował Cavendish.

Faworyci i lider wyścigu przyjechali na metę w peletonie. Luca Paolini (Katiusza), zachował 17-sekundową przewagę nad Rigoberto Uranem (Team Sky) i wystartuje do siódmego etapu w koszulce lidera. Faworyci także pojechali na remis Vincenzo Nibalego (Astana) i Bradleya Wigginsa (Team Sky) oraz Rydera Hesjedala (Garmin-Sharp) dzielą w klasyfikacji generalnej zaledwie 3 sekundy. 6 sekund do Nibalego traci Cadel Evans (BMC Racing), natomiast 52 Michele Scarponi (Lampre ISD).

Po raz kolejny jednak kłopoty na etapie miał Wiggins, który tym razem został zatrzymany z tyłu peletonu po kraksie. Brytyjczyk na 34 kilometry przed metą zmieniał rower, a gdy wracał do peletonu, w grupie doszło do kraksy, która wstrzymała wielu kolarzy, w tym Wigginsa. Kolarz Team Sky został za plecami swoich najgroźniejszych rywali tracił ponad minutę do czoła peletonu. Mimo, iż w czołówce byli kandydaci do zwycięstwa w wyścigu, ich ekipy nie narzucały mocniejszego tempa, a w końcu Cavendish, były kolega Wigginsa z ekipy Sky, dał sygnał pozostałym kolarzom, by zaczekać na Brytyjczyka. „Mark wykazał się wielkim wyczuciem, wiedział, jaka jest sytuacja” – chwalił po etapie Cavendisha Dave Brailsford, dyrektor sportowy ekipy Sky, w której Cavendish ścigał się jeszcze w ubiegłym sezonie, „jechali swoim tempem, nie uciekali. Mark to nie tylko znakomity sprinter, ma wpojone zasady fair play, które teraz pokazał” – dodał Brailsford. Cavendish, z kolei, tłumaczył, że to nie on był odpowiedzialny za spokojną jazdę peletonu, a że była to wspólna decyzja wszystkich ekip – „mogę z całą pewnością zaświadczyć, że żadna z ekip nie narzuciła mocniejszego tempa. Jechaliśmy normalnie, gdybyśmy szykowali się do sprintu, na pewno grupka Wigginsa nie zdołała by dojść. Ale wszyscy jechali spokojnym tempem” – powiedział.

Wiggins, z kolei, chcąc uniknąć kolejnych kraks i kłopotów, wraz z kolegami przeszedł na czoło peletonu, jak tylko doszli do grupy, a na ostatnich kilometrach sam wyszedł na prowadzenie, trzymając się z dala od nerwowego środka grupy.

Fot.: Sirotti