Kraksa na ostatnim kilometrze rozstrzygnęła losy dzisiejszego etapu Giro d’Italia. W kluczowym momencie wyścigu John Degenkolb (Argos-Shimano) zachował jednak zimną krew i sięgnął po zwycięstwo etapowe.
„Dzisiejszy finisz był niesamowicie ciężki” – mówił Degenkolb o swoim zwycięstwie, szóstym już w Wielkich Tourach, jednak najciężej wywalczonym. Wcześniej Niemiec wygrał pięć etapów podczas zeszłorocznej hiszpańskiej Vuelty. „Końcówka była bardzo szybka, do tego doszła kraksa i to sprawiło, że ostatni kilometr był naprawdę trudny. Za mną jechał Viviani i pomyślałem, że muszę go zgubić, żeby wygrać, bo inaczej na finiszu mnie wyprzedzi. Udało się, ale było bardzo, bardzo trudno” – powiedział wyczerpany zwycięzca. „Tegoroczna wiosna nie była dla mnie zbyt udana, nie miałem dobrych wyników, dlatego ten etap jest dla mnie tym ważniejszy” – dodał.
Bardzo dobrze pokazali się dziś Polacy – Rafał Majka (Saxo Tinkoff), Przemysław Niemiec (Lampre Merida) i Michał Gołaś (Omega Pharma-Quick Step), wszyscy zameldowali się na mecie w pierwszej dwudziestce. Jedynie reprezentantów Włoch było więcej, sześćiu
Po dwóch etapach pagórkowatych, gdzie faworyci atakowali się wzajemnie, dziś przyszedł dzień przerwy dla nich, jednak wszyscy na śliskich drogach prowadzących do mety musieli być bardzo czujni – „takie jest Giro, cały czas w górę i w dół, etapy są bardzo nerwowe” – komentował Vincenzo Nibali (Astana), jeden z faworytów wyścigu, „dlatego mam nadzieję, że właśnie w takim terenie uda mi się urwać kilka sekund Bradleyowi Wigginsowi” – przyznał Włoch. W klasyfikacji generalnej Nibali zajmuje czwarte miejsce, tracąc do Luki Paoliniego (Katiusza) 31 sekund.
Podobnego zdania jest Ryder Hesjedal (Garmin-Sharp), obrońca tytułu. Również Kanadyjczyk szuka każdej okazji, by urwać z koła Wigginsa. „Każdego dnia trzeba szukać szansy” – powiedział Hesjedal, który na trzecim etapie odrobił do Wigginsa 8 sekund dzięki bonifikacie czasowej, a następnego dnia wyprzedził rywala o 17 sekund. Lider Garmin-Sharp odrobił w ten sposób całą, 25-sekundowa stratę z drużynowej jazdy na czas. Do kolejnych etapów dwaj faworyci przystępują więc z zerowym kontem. Zajmują piąte i szóste miejsce w klasyfikacji generalnej ze stratą 34 sekund do Paoliniego.
Fot.:Sirotti
Bardzo dobrze pokazali się dziś Polacy – Rafał Majka (Saxo Tinkoff), Przemysław Niemiec (Lampre Merida) i Michał Gołaś (Omega Pharma-Quick Step), wszyscy zameldowali się na mecie w pierwszej dwudziestce. Jedynie reprezentantów Włoch było więcej, sześćiu
Po dwóch etapach pagórkowatych, gdzie faworyci atakowali się wzajemnie, dziś przyszedł dzień przerwy dla nich, jednak wszyscy na śliskich drogach prowadzących do mety musieli być bardzo czujni – „takie jest Giro, cały czas w górę i w dół, etapy są bardzo nerwowe” – komentował Vincenzo Nibali (Astana), jeden z faworytów wyścigu, „dlatego mam nadzieję, że właśnie w takim terenie uda mi się urwać kilka sekund Bradleyowi Wigginsowi” – przyznał Włoch. W klasyfikacji generalnej Nibali zajmuje czwarte miejsce, tracąc do Luki Paoliniego (Katiusza) 31 sekund.
Podobnego zdania jest Ryder Hesjedal (Garmin-Sharp), obrońca tytułu. Również Kanadyjczyk szuka każdej okazji, by urwać z koła Wigginsa. „Każdego dnia trzeba szukać szansy” – powiedział Hesjedal, który na trzecim etapie odrobił do Wigginsa 8 sekund dzięki bonifikacie czasowej, a następnego dnia wyprzedził rywala o 17 sekund. Lider Garmin-Sharp odrobił w ten sposób całą, 25-sekundowa stratę z drużynowej jazdy na czas. Do kolejnych etapów dwaj faworyci przystępują więc z zerowym kontem. Zajmują piąte i szóste miejsce w klasyfikacji generalnej ze stratą 34 sekund do Paoliniego.
Fot.:Sirotti