John Degenkolb (Argos-Shimano) finiszując samotnie na mecie w Materze wygrał 5. etap Giro d’Italia.
Niemiec z Argos-Shimano wygrał chaotyczny sprint zdominowany przez kraksę na kilometr przed metą. Jadący na szóstej pozycji Degenkolb nagle znalazł się na drugim miejscu, tuż za uciekającym Marco Canola (Bardiani Valvole-CSF Inox), który wyszedł na prowadzenie po kraksie. Degenkolb dogonił rywala na 200 metrów przed metę i niezagrożony finiszował po zwycięstwo. Za jego plecami trwała walka o drugie miejsce, z której zwycięsko wyszedł Angel Vicioso (Katiusza).
Faworyci wyścigu oraz lider klasyfikacji generalnej minęli linię mety w peletonie, notując czas zwycięzcy. W pierwszej grupie przyjechali na metę także wszyscy Polacy – 11. był Michał Gołaś (Omega Pharma-Quick Step), 17. Przemysław Niemiec (Lampre-Merida), a 18. Rafał Majka (Saxo-Tinkoff).
***
Mimo iż żadnej z ucieczek podczas tegorocznego Giro nie udało się przechytrzyć peletonu, na dzisiejszym etapie nie zabrakło śmiałków, którzy szukali szczęścia w odjeździe. Już po trzech kilometrach jazdy zaatakowali Rafael Andriato (Vini Fantini-Selle Italia), Brian Bulgac (Lotto Belisol), Tomas Gil Martinez (Androni Giocattoli Venezuela), Alan Marangoni (Cannondale), Ricardo Mestre (Euskaltel-Euskadi) i Stefano Pirazzi (Bardiani Valvole-CSF Inox), który aktywnie jechał także na wczorajszym etapie. Podobnie jak wczoraj, peleton dał uciekinierom dużo swobody, mając jeszcze prawie 200 kilometrów do przejechania, dlatego sześcioosobowa grupka błyskawicznie zyskała przewagę sięgającą ponad pięciu minut, którą potem powiększyli do siedmiu po zaledwie 14 kilometrach etapu. Problemy techniczne wykluczyły Pirazziego z dalszej jazdy na czele, natomiast pozostała piątka przez kolejne kilometry utrzymywała swoją przewagę nad zasadniczą grupą.
Faworyci wyścigu oraz lider klasyfikacji generalnej minęli linię mety w peletonie, notując czas zwycięzcy. W pierwszej grupie przyjechali na metę także wszyscy Polacy – 11. był Michał Gołaś (Omega Pharma-Quick Step), 17. Przemysław Niemiec (Lampre-Merida), a 18. Rafał Majka (Saxo-Tinkoff).
***
Mimo iż żadnej z ucieczek podczas tegorocznego Giro nie udało się przechytrzyć peletonu, na dzisiejszym etapie nie zabrakło śmiałków, którzy szukali szczęścia w odjeździe. Już po trzech kilometrach jazdy zaatakowali Rafael Andriato (Vini Fantini-Selle Italia), Brian Bulgac (Lotto Belisol), Tomas Gil Martinez (Androni Giocattoli Venezuela), Alan Marangoni (Cannondale), Ricardo Mestre (Euskaltel-Euskadi) i Stefano Pirazzi (Bardiani Valvole-CSF Inox), który aktywnie jechał także na wczorajszym etapie. Podobnie jak wczoraj, peleton dał uciekinierom dużo swobody, mając jeszcze prawie 200 kilometrów do przejechania, dlatego sześcioosobowa grupka błyskawicznie zyskała przewagę sięgającą ponad pięciu minut, którą potem powiększyli do siedmiu po zaledwie 14 kilometrach etapu. Problemy techniczne wykluczyły Pirazziego z dalszej jazdy na czele, natomiast pozostała piątka przez kolejne kilometry utrzymywała swoją przewagę nad zasadniczą grupą.
Na szczycie jednej z dwóch premii górskich, usytuowanych tego dnia na trasie, po przejechaniu 46 kilometrów peleton tracił 7.30 i nic nie wskazywało na to, że sytuacja ta się zmieni. Uciekinierzy zdołali jeszcze powiększyć swoją przewagę do 9.30, ale to było maksimum, na ile pozwolił im peleton. Kolarze Katiuszy starali się kontrolować zasadniczą grupę w pierwszej części etapu, potem oddając prowadzenie ekipom sprinterów. W połowie wyścigu różnica pomiędzy dwiema grupami wynosiła jeszcze 6.38 i utrzymywała się jeszcze jakiś czas, ale potem, od 140.kilometra, zaczęła spadać, gdy ostrzej do pracy wzięły się ekipy Omega Pharma-Quick Step i Argos-Shimano. Na 40 kilometrów przed metą peleton jechał już ze stratą tylko 2.40 i pewne było, że tego dnia uciekinierom nie będzie dane walczyć o zwycięstwo etapowe. Na 27 kilometrów przed metą peleton tracił już tylko 1.25 a pięć kilometrów dalej dogonił uciekinierów.
Niedługo potem peleton pokonywał podjazd – kolejną premię górską na 180. km - gdzie po punkty zaatakowali Gastauer i Pirazzi. Peleton się mocno rozciągnął i problemy z utrzymaniem tempa grupy Mark Cavendish (Omega Pharma-Quick Step), jeden z faworytów tego etapu. Gastauer i Pirazzi na szczycie wzniesienia mieli 8 sekund przewagi nad czołem peletonu, natomiast Cavendish, z kolei, któremu do pomocy zostało czterech kolegów, jadąc pod górę zakosami minął linię premii górskiej 58 sekund później.
Na zjeździe Gaustauer ruszył samotnie w odjazd a po kilku kilometrach dołączył do niego Robert Vrecer (Euskaltel Euskadi). Kolejny raz pecha miał Juan Jose Cobo Acebo (Movistar), który upadł na zjeździe. Na 15 kilometrów przed metą czołowa dwójka miała 12 sekund przewagi nad zasadniczą grupą, do której grupa Cavendisha traciła 20 sekund. W pomoc przyszli im kolarze Team Sky, któryz zostali z tyłu dla Rigoberto Urana, który miał defekt, ale Kolumbijczyk szybko przeskoczył do przodu, zostawiając Cavendisha i rywali. Brytyjczyk został już bez kolegów, sam prowadził grupę i już nie miał wsparcia w innych kolarzach i nie było szans, żeby dojechał do czołówki.
Na 12 kilometrów przed metą Lars Bak (Lotto-Belisol) dołączył do dwójki liderów. Trzy kilometry dalej, gdy droga wiodła nieco w górę, uciekinierzy zostali doścignięci. Wtedy zaatakował Matteo Rabottini (Vini Fantini-Selle Italia), któremu zostało do szczytu 2,5 kilometra i 7 kilometrów do mety, ale po krótkiej ucieczce zrezygnował. Za jego plecami bardzo mocne tempo narzucali kolarze Saxo-Tinkoff, w tym Rafał Majka, czujnie jechali też Michele Scarponi (Lampre-Merida), Cadel Evans (BMC Racing), Luca Paolini (Katiusza), Bradley Wiggins (Team Sky), Robert Gesink (Blanco) i Franco Pellizotti (Androni Gioccatoli Venezuela).
Hubert Dupont (Ag2R La Mondiale) był kolejnym kolarzem, który zaatakował na 5,5 km przed metą. Po dwóch kilometrach mocnego tempa narzuconego przez kolarzy BMC Racing Francuz został doścignięty. Ostatnie kilometry wyścigu, już po płaskim, były bardzo szybkie, z ekipami Bardiani Valvole-CSF Inox i Argos-Shimano walczącymi o pozycję. Wysoko jechał też Michał Gołaś (Omega Pharma-Quick Step). Na nieco ponad kilometr przed metą jadący na trzeciej pozycji Luka Mezgec (Argos-Shimano) upadł, co, z kolei, spowodowało upadek trójki kolarzy za nim i spowolniło wielu innych, sprawiając, że na czele został samotny Marco Canola (Bardiani Valvole-CSF Inox). Włoch zyskał ponad 100 metrów przewagi nad goniącymi go rywalami, ale z grupki pościgowej wyskoczył Degenkolb i ruszył w pościg za liderem. Niemiec siadł na koło rywala na 200 metrów przed metą i rozpoczął finisz, bez problemu wyprzedzając Włocha. Za ich plecami była spora luka, lecz mimo to Canola został doścignięty przez grupkę, z której po drugie miejsce finiszował Angel Vicioso (Katiusza), wyprzedzając Paula Martensa (Blanco).
Wyniki 5. etapu:
1 John Degenkolb (GER) Team Argos-Shimano 4:37:48
2 Angel Vicioso Arcos (SPA) Katusha
3 Paul Martens (GER) Blanco Pro Cycling Team
4 Sergio Luis Henao Montoya (COL) Sky Procycling
5 Matteo Trentin (ITA) Omega Pharma-Quick Step
6 Jarlinson Pantano (COL) Colombia
7 Daniel Oss (Ita) BMC Racing Team
8 Jens Keukeleire (BEL) Orica-GreenEdge
9 Grega Bole (SLO) Vacansoleil-DCM Pro Cycling Team
10 Tanel Kangert (EST) Astana Pro Team
Klasyfikacja generalna po 5. etapie:
1 Luca Paolini (ITA) Katusha 19:56:39
2 Rigoberto Uran Uran (COL) Sky Procycling 0:00:17
3 Benat Intxausti Elorriaga (SPA) Movistar Team 0:00:26
4 Vincenzo Nibali (ITA) Astana Pro Team 0:00:31
5 Ryder Hesjedal (CAN) Garmin-Sharp 0:00:34
6 Bradley Wiggins (GBR) Sky Procycling
7 Giampaolo Caruso (ITA) Katusha 0:00:36
8 Sergio Luis Henao Montoya (COL) Sky Procycling 0:00:37
9 Mauro Santambrogio (ITA) Vini Fantini-Selle Italia 0:00:39
10 Cadel Evans (AUS) BMC Racing Team 0:00:42
Fot.: Sirotti