Na dzień przed startem 96. edycji Giro d’Italia Bradley Wiggins (Team Sky) wydaje się być głównym faworytem do zwycięstwa w wyścigu. Za plecami Brytyjczyka jest jednak garstka kolarzy, którzy tak samo jak on mają ochotę i szanse na zwycięstwo.
Vinecnzo Nibali (Astana), Ryder Hesjedal (Garmin-Sharp), Michele Scarponi (Lampre Merida), Samuel Sanchez (Euskaltel Euskadi), Robert Gesink (Blanco Pro Cycling Team) czy Cadel Evans (BMC Racing), to kolarze, którzy liczyć się będą w walce o zwycięstwo i reżyserować wyścig w górach. W ostatniej chwili tej grupce ubył jeden bardzo groźny rywal, Ivan Basso (Cannondale). Włoch, z powodu ropnia w okolicach krocza, jaki zrodził się w ostatnich kilku dniach. Basso, były dwukrotny zwycięzca Giro, zmuszony był w tej sytuacji wycofać się z wyścigu i zmienić swoje plany startowe, koncentrując się teraz na Tour de France. Jednak i bez niego grono faworytów jest bardzo liczne, a stawka jest wyrównana.
Największe szanse na zwycięstwo ma Wiggins, zwycięzca ubiegłorocznego Tour de France. Brytyjczyk, dość niespodziewanie, na krótko po wygraniu Wielkiej Pętli, zapowiedział, że w tym sezonie skupi się na Giro, a Tour odpuści. Choć niedawno zmienił zdanie, to jednak jego przygotowania to pierwszego Wielkiego Touru w sezonie szły zgodnie z planem, a jego forma z tygodnia na tydzień rosła, co pokazał chociażby podczas Giro del Trentino – choć nie stanął na podium, to jednak jechał bardzo równo, trzymając się czołówki, a jego szanse przekreślił defekt. Brytyjczyk to najlepszy czasowiec z tej grupki, a przy 55 kilometrach typowej czasówki i 19 kilometrach jazdy na czas pod górę, stawia go w uprzywilejowanej sytuacji. To właśnie na 10. etapie Wiggins będzie mógł nadrobić kilka minut nad najgroźniejszymi rywalami, a w górach – mimo iż może nieco ustępować Nibalemu czy Scarponiemu – jest w stanie bez większych kłopotów obronić swoją przewagę. Jeśli tylko Brytyjczyk uniknie kłopotów przez trzy tygodnie ścigania, pozostałym kolarzom będzie bardzo trudno go pokonać, tym bardziej, że Wiggins ma za sobą zgraną i silną drużynę, która potrafi kontrolować peleton w każdej sytuacji. Wygrać z Wigginsem będzie mógł tylko znakomity kolarz, który przez trzy tygodnie utrzyma szczytową formę.
Największe szanse na zwycięstwo ma Wiggins, zwycięzca ubiegłorocznego Tour de France. Brytyjczyk, dość niespodziewanie, na krótko po wygraniu Wielkiej Pętli, zapowiedział, że w tym sezonie skupi się na Giro, a Tour odpuści. Choć niedawno zmienił zdanie, to jednak jego przygotowania to pierwszego Wielkiego Touru w sezonie szły zgodnie z planem, a jego forma z tygodnia na tydzień rosła, co pokazał chociażby podczas Giro del Trentino – choć nie stanął na podium, to jednak jechał bardzo równo, trzymając się czołówki, a jego szanse przekreślił defekt. Brytyjczyk to najlepszy czasowiec z tej grupki, a przy 55 kilometrach typowej czasówki i 19 kilometrach jazdy na czas pod górę, stawia go w uprzywilejowanej sytuacji. To właśnie na 10. etapie Wiggins będzie mógł nadrobić kilka minut nad najgroźniejszymi rywalami, a w górach – mimo iż może nieco ustępować Nibalemu czy Scarponiemu – jest w stanie bez większych kłopotów obronić swoją przewagę. Jeśli tylko Brytyjczyk uniknie kłopotów przez trzy tygodnie ścigania, pozostałym kolarzom będzie bardzo trudno go pokonać, tym bardziej, że Wiggins ma za sobą zgraną i silną drużynę, która potrafi kontrolować peleton w każdej sytuacji. Wygrać z Wigginsem będzie mógł tylko znakomity kolarz, który przez trzy tygodnie utrzyma szczytową formę.
Uczynić to mogą zarówno Vincenzo Nibali (Astana), który w tym sezonie dysponuje taką właśnie formą, oraz Ryder Hesjedal (Garmin-Sharp), ubiegłoroczny zwycięzca, którego forma jest trochę niewiadomą, bo jeden atak na Liege-Bastogne-Liege nie może pokazać aktualnej dyspozycji. Wiggins może Giro przegrać, Nibali i Hesjedal mogą Giro wygrać.
Nibali przez cały obecny sezon utrzymuje równą formę – wygrał Tirreno-Adriatico i Giro del Trentino, na tym ostatnim mierząc się z Wigginsem. Nibali w znakomitym stylu zgubił rywala na decydującym podjeździe, by potem sięgnąć po zwycięstwo w klasyfikacji generalnej. W tym sezonie Nibali wydaje się być niesamowicie mocny w górach i to może być klucz do sukcesu w tegorocznym Giro. Podczas zeszłorocznego Tour de France, gdzie zajął trzecie miejsce, 5.56 z 6.19 straty do zwycięzcy – Wigginsa – zanotował podczas czasówek. Teraz kilometrów jazdy na czas jest niemal o połowę mniej (nie licząc górskiej czasówki), więc i szanse Nibalego wzrastają. Włoch jest w życiowej formie i na najlepszej drodze, by wreszcie spełnić marzenia włoskich kibiców i nadzieje w nim pokładane i stanąć na najwyższym stopniu podium Giro d’Italia.
Mocną stroną Hesjedala, z kolei, i bronią w trzytygodniowym starciu z rywalami, jest jego konsekwencja i równa forma przez cały czas trwania wyścigu. W ubiegłym roku Kanadyjczyk nie wygrał ani jednego etapu podczas Giro, jednak zdołał osiągnąć najważniejszy cel, wygrać wyścig. Pozostawał zawsze za plecami zwycięzców, jednak udawało mu się gubić swoich rywali lub przynajmniej przyjeżdżać na metę razem z nimi. Taka taktyka dała efekty rok temu, jednak teraz, przy dwójce zdeterminowanej by atakować, może okazać się nieskuteczna. Do tej pory Hesjedal jedynie podążał, a teraz będzie musiał atakować, by powtórzyć swój wynik. Mimo wszystko będzie jednym z kluczowych zawodników wyścigu.
Zdeterminowany by wygrać będzie z pewnością Michele Scarponi (Lampre-Merida), który choć ma na koncie zwycięstwo w Giro (2011), to jednak nie może powiedzieć, że wywalczył je w bezpośredniej walce. Scarponi jest jednym z lepszych górali w peletonie, zwłaszcza jeśli chodzi o włoskie przełęcze, jednak jego umiejętności jazdy na czas sprawiają, że niezwykle ciężko mu walczyć o zwycięstwo w Wielkim Tourze, gdzie czasówki mają istotne znaczenie. Jednak dla 34-letniego Włocha tak naprawdę w sezonie liczy się tylko Giro i tutaj rzuca wszystkie swoje siły, dlatego też od wielu lat jest jednym z faworytów i zawsze ociera się o podium. 55 kilometrów czasówki to dużo dla Scarponiego, jednak może się okazać, że w górach lider Lampre-Merida odrobi straty, gdyż to podjazdy są jego specjalnością. Przez ostatnie trzy sezony jechał w Giro bardzo równo i teraz także należy spodziewać się go w czołówce.
Pewną niewiadomą, natomiast, pozostaje jazda wspomnianych wcześniej Sancheza, Evansa i Gesinka. Choć wszyscy mają za sobą udane starty w Wielkich Tourach, a Sanchez jest jednym z najrówniejszych kolarzy, jeśli chodzi o wyścigi trzytygodniowe, to jednak trudno upatrywać w nich faworytów do zwycięstwa. Podium w ich przypadku jest jednak jak najbardziej możliwe, choć wiele zależy też od postawy ich rywali. W górach radzą sobie dobrze, na czas są solidnymi kolarzami, co czyni ich realnym zagrożeniem dla rywali.
***
Ciekawie zapowiada się także walka sprinterów, choćby dlatego, że będą mieli oni co najmniej siedem okazji, by sprawdzić swoje umiejętności. Faworytem na płaskie etapy jest Mark Cavendish (Omega Pharma-Quick Step), który będzie zmotywowany od samego startu do ostatniego etapu wyścigu – Brytyjczyk chce bowiem zarówno założyć koszulkę lidera po pierwszym etapie w Neapolu, jak i sięgnąć po koszulkę lidera klasyfikacji punktowej, którą w ubiegłym roku sprzątnął mu sprzed nosa Joaquin Rodriguez (Katiusza), wyprzedzając Cavendisha zaledwie o jeden punkt. Być może ten jeden punkt Cavendish zyskałby na trzecim etapie wyścigu, gdyby nie kraksa, którą spowodował Roberto Ferrari, w tym roku ścigający się w ekipie Lampre-Merida. I to właśnie Ferrari będzie jednym z głównych konkurentów Cavendisha. Młody Włoch w ubiegłym roku zbierał doświadczenie na Giro, w tym roku jest gotów do walki o zwycięstwa etapowe. W sprinterskie pojedynki włączą się też zapewne Matt Goss (Orica GreenEdge) i John Degenkolb (Argos-Shimano).
Tegoroczne Giro może być przełomowe dla kilku młodych kolarzy. O uznanie i zwycięstwo w klasyfikacji młodzieżowej walczyć powinni Carlos Alberto Betancur (Ag2R La Mondiale), który pokazał się z bardzo dobrej strony podczas ardeńskich klasyków, Fabio Aru (Astana), który wydatnie pomógł Nibalemu podczas Giro del Trentino, czy Mattia Cattaneo (Lampre-Merida), który w 2011 roku wygrał młodzieżową wersję Giro, a teraz debiutuje w wyścigu dla zawodowców. Tegoroczny wyścig będzie też przełomowy dla Taylora Phinneya (BMC Racing).
Na starcie w Neapolu, wśród 207 kolarzy, stanie trzech Polaków. W składzie ekipy Omega Pharma-Quick Step znalazł się Michał Gołaś, natomiast w Lampre-Merida pojedzie Przemysław Niemiec. Liderem ekipy Saxo-Tinkoff będzie, z kolei, Rafał Majka.
Fot. Sirotti