CE: Hermida i van Houts [update]

10. ABSA Cape Epic (17.03-24.03.2013, SHC, RPA)

Drukuj

Jose Hermida i Rudi Van Houts (Multivan Merida) wygrali 2. etap Cape Epic z przewagą 1:20 i 1:22 nad dwoma drużynami Bulls (Karl Platt i Urs Huber oraz Thomas Dietsch i Tim Boehme). Sauser i Kulhavy na 4. pozycji ze stratą blisko 3 minuty.

Jose Hermida i Rudi Van Houts (Multivan Merida) wygrali 2. etap Cape Epic z przewagą 1:20 i 1:22 nad dwoma drużynami Bulls (Karl Platt i Urs Huber oraz Thomas Dietsch i Tim Boehme). Sauser i Kulhavy na 4. pozycji ze stratą blisko 3 minuty.Początek 96-kilometrowego etapu należał do Team Bulls, pierwszego (Karl Platt i Urs Huber) oraz drugiego składu (Thomas Dietsch i Tim Boehme). Czwórka zawodników nadawała mocne tempo przez pierwszego 50km wyścigu doprowadzając do mocnej selekcji całej stawki i rozciągnięcia się czoła wyścigu.

Od samego początku koła nie odpuszczali im Jose Hermida i Rudi Van Houts (Multivan Merida). Hiszpan, były mistrz świata XC z 2010 r. (Mont Sainte-Anne) nadawał mocne tempo w duecie. Rudi Van Houts nie zostawał jednak dłużny. 17. kolarz igrzysk olimpijskich w Londynie również dawał mocne zmiany. Dzięki czujnej jeździe dwójka zdołała jeszcze zaatakować na 52. kilometrze etapu. Duet Multivan Merida zaczął od tego momentu powiększać przewagę nad obydwiema drużynami Bulls.

Platt przyznał, że: "druga połowa wyścigu była jak naciąganie liny od bungee! Hermida i van Houts oddalali się coraz bardziej, a my staraliśmy się gonić, ale już ich nie zobaczyliśmy. Nie można jednak przewidzieć wszystkiego w Epic. Zaplanowanie przebiegu etapu jest niemożliwe, bo wszystko może się zdarzyć w tych warunkach".

Ostatecznie Jose Hermida i Rudi Van Houts zwyciężyli z czasem 4:30:56. Na drugim miejscu uplasowali się Karl Platt i Urs Huber (Bulls), a podium zamknęli Thomas Dietsch i Tim Boehme (Bulls 2). Taktyka obydwu drużyn Bulls nie przewidywała chyba tak dobrej dyspozycji Hiszpana i Holendra z Multivan Merida.
 

Kolarzy mieli dzisiaj do pokonania 96km i 2350m przewyższeń


Faworyci imprezy, Christoph Sauser i Jaroslav Kulhavy (Burry Stander - SONGO) nie byli w stanie utrzymać dzisiaj tempa najlepszych z powodu defektu. Wczorajsi zwycięzcy prologu tracili w najgorszym momencie nawet 5 minut do prowadzącej grupy. Ostatecznie wylądowali na 4. miejscu ze stratą niecałych 3 minut odrabiając czas po naprawie awarii. Z pewnością nie był to najlepszy dzień dla duetu z Burry Stander - SONGO - Kulhavy i Sauser zechcą udowodnić swoją siłę na kolejnych etapach.

Dzisiejszy występ Polaków należy również zaliczyć do udanych, szczególnie ze względu na trudne warunki i silne rozciągnięcie się stawki. Marcin Piecuch i Arkadiusz Cygan (Giant Skandia Eska) zajęli dzisiaj 28. miejsce ze stratą +1:12.24 do zwycięzców. W pierwszej 50-tce zmieścili się również Dariusz Mirosław i Piotr Wilk (Vimar Eska Rock), którzy przyjechali 1:28.44 za Hermidą i van Houtsem.

Jutro na kolarzy czeka maratoński, 146-kilometrowy etap z 2350 metrami przewyższeń do pokonania. Etap ze startem w Citrusdal i metą w Saronsberg in Tulbagh prowadzi po kamienistym płaskowyżu i długim podjeździe od samego startu (różnica wzniesień 890m na 19km).

Relacja Piecucha i Cygana
Po wczorajszym prologu zapakowano nas do autobusu i przetransportowano do oddalonego o 160 kilometrów Citrusdal. Tam wyścig zacznie się naprawdę. Na miejscu ogarniamy wszystkie tematy na jutro – bidony, pranie, niezbędne rzeczy. Pobudka przed 5. Ciemno i zimno. Idziemy na śniadanie. Czas szybko ucieka. Dziś mamy go jeszcze mniej, bo musimy zająć dobre miejsce w sektorze B. O 6:25 jesteśmy przy taśmie.

O 7 ruszamy. Próbujemy przeciskać się do przodu. Jest już cieplej, choć jeszcze chwile temu zastanawialiśmy się nad rękawkami. Ruszamy w kierunku kilkunastokilometrowego podjazdu. Przed nami 650 metrów w pionie z ciężką 1,5 kilometrową końcówką. Początek równo rozkręcamy, Arek jedzie kilkaset metrów z przodu, bo mnie zatrzymała kraksa przy zjeździe z głównej drogi w głęboki piasek. Spokojnie niweluję stratę, a trwa to pewnie z 20 minut. Przed 1,5 kilometrowym odcinkiem z roweru ściąga nas głęboki piach. Wydaje mi się, że kilka dni temu to podjeżdżałem, teraz biegniemy. Jest ciasno, do szczytu idziemy jeden za drugim. Rozpoczynamy techniczny zjazd, uskoki i kamienie mocno nami wstrząsają. Staramy się jechać ostrożnie. Na dole odcinek asfaltu, na którym pojedyncze osoby są szybko wciągane i w momencie jedziemy dużą, pewno ponad 20 osobową grupą. Na piaszczysty odcinek wjeżdżamy pierwsi.

 

 

Duet z Giant Skandia Eska na trasie, fot. Sportograf


Zbliżamy się do pierwszego bufetu, tankuję 3 bidony. Kolejny podjazd z sumą przewyższeń około 500 m. Dojeżdża do mnie Alban Lakata, widziałem, że stali na zjeździe i opatrywali jego partnera Roberta Mennena. Pytam co się stało (zderzenie z antylopą), współczuję, bo wygrywając w Andaluzji pokazali, że są dobrze przygotowani do Epica. Alban będzie kontynuował jazdę sam, kwitując to zdarzenie: „to część tego wyścigu” w domyśle mówię sobie „This is Epic”. Ubiegłoroczne hasło znów się przewija.

Od 40 kilometra droga coraz częściej prowadzi głębokim piachem. 10 kilometrów zjazdu pokonujemy w 30 minut! Kolejny 12 kilometrowy odcinek jest jeszcze trudniejszy. Bardzo sztywne podjazdy, często po kostki w piachu, a do tego palące słońce. Na kolejnym bufecie zalewamy 7 i 8 bidon. Do pełna, choć zostało jeszcze „tylko” 24 km i może 400 metrów w pionie. Kilometry do mety mijają bardzo mozolnie, znowu odcinki z piachem. Biegniemy, idziemy. Słychać drobne syczenie opony. To kolejny kolec, który wypadł z opony. Szczęśliwie wszystko zakleja płyn. Tabliczka 5km do mety, znowu piach. Nie ma litości i łatwego dojazdu do mety. Ok, może ostatni kilometr jest po asfalcie w Citrusdal. Jesteśmy. Czas 5:29:59. Za sekundę zaczynamy masaż, na szczęście po nas nie ma rezerwacji i możemy przesunąć o 30 min. Prysznic. Cieszymy, się bo wszystko poszło jak należy. 28 miejsce daje nam awans na 32 w kategorii i 40 open. Mamy pierwszy sektor. Done!

Wyniki 1. etapu (elita mężczyzn, 18-39 lat)*:
1. Jose Hermida i Rudi Van Houts (Multivan Merida) 4:30.56,7
2. Karl Platt i Urs Huber (Bulls) +1.20,9
3. Thomas Dietsch i Tim Boehme (Bulls 2) +1.22,2
4. Christoph Sauser i Jaroslav Kulhavy (Burry Stander - SONGO) +2.49,3
5. Darren Lill i Charles Keey (Cannondale Blend) +10.24,7
6. Philip Buys i Matthys Beukes (SCOTT Factory Racing) +12.58,3
7. Marco Aurelio Fontana i Manuel Fumic (Cannondale Factory Racing) +18.32,8
8. Markus Kaufmann i Thomas Stoll (Dietrich) +19.05,2
9. Enrico Franzoi i Soren Nissen (ELETTROVENETA - CORRATEC) +20.23,1
10. Brandon Stewart i Neil MacDonald (FedGroup-Itec) +21.11,7
...
28. Marcin Piecuch i Arkadiusz Cygan (Giant Skandia Eska) +1:12.24,3
...
43. Dariusz Mirosław i Piotr Wilk (Vimar Eska Rock) +1:28.44,0
...
127. Waldek Wasowicz i Damian Wasowicz (Polish Eagles) +3:07.56,0
...
145. Mateusz Jackowiak i Michał Jackowiak (TTC BULL Racing) +3:21.41,0

Wyniki Polaków w kat. masters:
158. Piotr Czapski i Krzysztof Marciniak (Sudety MTB Challenge) +4:47.52,1
160. Martin Ciolkosz i Brendan Dawson (RTG Solutions) +4:40.18,0


Fot.: Cape Epic, Sportograf

 

 

Obserwuj nas w Google News

Subskrybuj