Sławetna lista substancji zakazanych zaskakuje. Bo co u licha robią tam leki stosowane w leczeniu nowotworów piersi? Inwencja zawodników, ich lekarzy i trenerów jest naprawdę duża. A tu komisje ograniczają wolność jednostki i nie pozwalają zażywać tych leków pierwszej potrzeby, co więcej podczas zawodów zabraniają też używek. Na pocieszenie mogę dodać, że istnieje ukochana przez wielu używka zupełnie legalna w kolarstwie – alkohol. Można więc używać sobie przed, po, a nawet w czasie zawodów. Na zdrowie!
Steroidy
Steroidy androgenno – anaboliczne (SAA) są pochodnymi ludzkich hormonów. Hamują katabolizm białkowy wynikający z wysiłku i stresu, wywierają też działanie anaboliczne. Silnie wpływają na psychikę. Dawki stosowane przez sportowców są 10 a czasem nawet 50 razy większe niż dawki terapeutyczne. Niestety coraz częściej są stosowane przez osoby rekreacyjnie uprawiające sport. Pozwalają na szybki przyrost masy mięśniowej dlatego stosowane są w sportach siłowych. Zaprzestanie przyjmowania tych substancji na pewien czas przed zawodami, pozwala z powodzeniem przejść testy antydopingowe.
Negatywne skutki stosowania SAA są dobrze znane. Wzrost agresji, bezsenność, pobudzenie psychiczne mogą wydać się błahe. Natomiast padaczka, zespoły maniakalne, a nawet psychozy to już groźne powikłania związane z ich stosowaniem. Długotrwałe stosowanie powoduje miażdżycę, co w połączeniu ze wzrostem masy mięśniowej serca (działanie anaboliczne SAA) oraz wzrostem zapotrzebowania na tlen może powodować niewydolność mięśnia sercowego, a nawet zawał i zgon. SAA mogą powodować niepłodność, a także przerost i raka gruczołu krokowego. Mogą też wywołać spadek libido, a nawet całkowitą dysfunkcję erekcyjną, rangę tego problemu każdy ocenia inaczej...
Najbardziej widoczne skutki zażywania SAA to ginekomastia, czyli rozrost gruczołów piersiowych u mężczyzn i wirylizacja, czyli powstawanie cech męskich u kobiet: zmiany sylwetki, rozwój męskiego typu owłosienia, obniżenie głosu. Niestety nawet to nie jest w stanie odstraszyć amatorów sterydów. Aby zapobiec tym nieprzyjemnym efektom, niektórzy zaczęli stosować leki będące antyestrogenami, modulatorami receptorów estrogenowych, które w normalnej sytuacji są stosowane w terapii nowotworów hormonozależnych. Ich stosowanie przez zdrowych ludzi znacznie podnosi ryzyko wystąpienia bardzo poważnych schorzeń, w tym także niektórych typów nowotworów.
Glikokortykosteroidy
Glikokortykosteroidy działają rozluźniająco na mięśnie układu oddechowego. W większych dawkach wykazują także działania przeciwbólowe. Oby dwa te efekty wywoływane przez glikokortykosteroidy spowodowały, że są one wykorzystywane w nielegalnej suplementacji. Obniżenie progu odczuwania bólu, oraz poszerzenie dróg oddechowych umożliwia sportowcom intensywniejszy trening, a co za tym idzie, umożliwia poprawienie wyników.
Nie są to jednak jedyne efekty jakie wywołują leki z tej grupy. Oddziałują one na różne narządy i mogą wystąpić skutki uboczne. Do najpoważniejszych należy zaliczyć osłabienie układu odpornościowego, co może spowodować liczne infekcje, a także uszkodzenie mięśni i kości. Są one skutkiem osteoporozy, osłabienia wiązadeł, a także rozmiękczenia tkanki łącznej. Mogą wystąpić także dolegliwości skórne, zaburzenia sercowo – naczyniowe, zaburzenia związane z metabolizmem, czyli zatrzymanie wzrostu, cukrzyca, wzrost wagi. Pojawiają się zaburzenia psychiczne, takie jak depresja. Zaprzestanie przyjmowania glikokortykosteroidów może spowodować ostrą niewydolność nerek.
Beta-2-agoniści
Lekami które należą do grupy beta–2–agonistów leczy się astmę. Sportowcy zaliczają je do środków pobudzających. Powodują one w organizmie szereg zmian, takich jak poszerzenie dróg oddechowych w obrębie oskrzeli, a więc ułatwiają wentylację płucną, co wykorzystuje się w walce z astmą. Leki te powodują także obniżenie ciśnienia płucnego, wzmagają kurczliwość mięśni, retencję azotu, wydzielanie insuliny i hormonu wzrostu. Poprzez zwiększenie retencji azotu zostaje poprawiony bilans białkowy. Hormon wzrostu, uwalniany głównie w czasie snu, ma bezsprzecznie duży wpływ na regenerację organizmu. Badania eksperymentalne potwierdziły działanie anaboliczne tych leków. Zgodnie z nimi, stężenie białka ogólnego wzrosło w wyniku stosowania beta–2–agonistów o 6%, a stężenie frakcji mięśni szkieletowych aż o 25 – 30%. Katabolizm, czyli rozpad białka został zredukowany o 18%. Mechanizm działania na mięśnie szkieletowe nie został całkowicie wyjaśniony. Jest on jednak inny niż w przypadku stosowania steroidów.
Ze względu na stosunkowo łagodne skutki uboczne pod postacią drżenia rąk, niepokoju, nerwowości, bóli głowy zostały uznane za świetną alternatywę dla steroidów androgenno – anabolicznych. Stąd właśnie mamy taką ilość astmatyków wśród zawodowych sportowców. Jak widać sytuacja stała się paradoksalna. Z jednej strony astma to choroba znacznie utrudniająca zwiększony wysiłek fizyczny, praktycznie uniemożliwia wyczynowe uprawianie sportu. Z drugiej strony Kodeks Antydopingowy dopuszcza stosowanie tych leków, ale tylko u chorych z astmą, więc część lekarzy diagnozuje ją u zdrowych, którzy potem mogą zupełnie legalnie stosować doping.
Należy jednak pamiętać, że leki te nie są ani obojętne dla organizmu, ani bezpieczne i mogą doprowadzić do zaburzeń rytmu serca, obniżenia poziom potasu we krwi, skurczów mięśni, reakcji alergicznych. Ponadto pogarszający się świszczący oddech świadczy o podrażnieniu gardła i górnych dróg oddechowych.
Substancje moczopędne i inne maskujące
Wiele z powyżej wymienionych substancji zabronionych można łatwo wykryć w moczu. Aby temu zapobiec lekarze i sportowcy opracowali kilka metod. Pierwsza z nich polegała na cewnikowaniu zawodnika, czyli na wprowadzeniu sondy do pęcherza moczowego. Tuż przed badaniem antydopingowym zawodnikowi przy pomocy owej sondy „podmieniano” mocz. Próbka pochodziła od osoby nie stosującej niedozwolonych środków. Gdy praktyki te wyszły na jaw zaczęto fałszować wyniki w inny sposób. Głównym celem było zamaskowanie stosowania nielegalnych substancji. Podanie diuretyków powoduje zwiększenie wydzielania moczu, przez co spada ich stężenie w moczu, może także przyspieszać ich wydalanie z organizmu.
Dla kolarzy leki moczopędne są bardzo niebezpieczne. Niewłaściwe nawodnienie organizmu poddanego intensywnemu wysiłkowi wytrzymałościowemu może spowodować spadek ciśnienia tętniczego, zaburzenia elektrolitowe, zaburzenia rytmu serca, powoduje osłabienie siły mięśniowej, a także omdlenia. Jednym z charakterystycznych objawów postępującego odwodnienia są skurcze mięśni, tak często doskwierające zawodnikom w upale dni. Ból głowy to także jeden z objawów odwodnienia. Podobnie mdłości. Często zdarza się na długiej trasie, biorąc żel albo baton do ust, czujemy że robi nam się niedobrze. To w głównej mierze właśnie odwodnienie. Pamiętajmy, że może ono zapalenie stawów, a także nagłe zgony.
Doping genetyczny
Wraz z postępem medycyny, coraz bardziej zaawansowane stawały się także metody wspomagania sportowców. Rozwój genetyki zaowocował powstaniem terapii genowej. Po raz pierwszy znalazła ona zastosowanie jesienią 1990 roku. Terapia genowa polega na wprowadzeniu genu do komórek. Celem tej terapii jest zastąpienie wadliwego, lub niewłaściwie funkcjonującego genu prawidłowym. Geny są przenoszone do komórek za pomocą nośników. Są nimi zwykle zmutowane wirusy. Modyfikuje się je, by były jak najbezpieczniejsze dla biorcy. Określony gen jest umieszczany właśnie w tych wirusach i gdy dostają się one do organizmu, wbudowują ów gen w kod genetyczny komórek. Jakkolwiek futurystycznie to nie brzmi, terapia genowa jest stosowana od prawie 19 lat.
W sporcie największym zainteresowanie cieszą się geny odpowiedzialne za przemiany metaboliczne enzymów, białek itp. Badania laboratoryjne na zwierzętach wykazały, że wprowadzenie genu np. syntezy białka kurczliwego mięśni szkieletowych powodowało wzrost siły mięśniowej o 20 – 30%. Ponieważ sportowcy z założenia są zdrowymi ludźmi, doping genetyczny polega na wprowadzeniu do zdrowego organizmu dodatkowego materiału genetycznego, którego celem jest modyfikacja czynności ustrojowych organizmu. Jednak, manipulacje genetyczne nie są tak łatwe, jak mogłoby się wydawać. Wiele genów niesie informacje warunkujące wytrzymałość fizyczną lub koduje białka zwiększające masę mięśniową. Nie ma jednego konkretnego genu „sportu”!
Z punktu widzenia dopingu, interesujące mogą być cztery poznane geny, wpływające na wytrzymałość fizyczną. Pierwszym z nich jest gen kodujący enzym konwertujący angiotensynę (ACE). Enzym ten steruje zwężaniem i rozszerzaniem naczyń krwionośnych. Drugi, to gen kodujący erytropoetynę. Pozostałe dwa geny, biorą udział w procesie utleniania kwasów tłuszczowych oraz w odpowiedzi komórki na hipoksję (brak tlenu).
Nie tylko metabolizm można kontrolować poprzez modyfikacje genetyczne. Znane są genu wpływające na siłę mięśni. W wyniku terapii genowej można wpływać na enzymy kontrolujące przyrost mięśni, a także hormon wzrostu kontrolujący między innymi masę mięśniową.
PS. Autor artykułu oraz portal bikeWorld.pl potępiają stosowanie środków dopingujących. Powyższy artykuł (jak i jego pierwsza część) ma jedynie charakter informacyjny i powinien służyć jako przestroga oraz ukazać negatywne skutki stosowania dopingu. Dopingowi mówimy NIE!