B'Twin i Decathlon za kulisami

B’Twin Village Trip – Decathlon od rowerowej kuchni

Drukuj
Szymon Wołdziński

W połowie listopada wybraliśmy się do Lille, by od kuchni poznać wszystkie szczegóły działania marki B’Twin i oczywiście samego Decathlonu. Zapraszamy Was na wyprawę do B’Twin Village, by zobaczyć drogę od pomysłu na produkt, poprzez projekt i wykonanie, aż po samą sprzedaż.

Firmy Decathlon nie trzeba przedstawiać nikomu. Jedna z największych sieci sklepów sportowych na świecie jest również bardzo dobrze widoczna w Polsce. Jak przystało na portal zajmujący się rowerami, od zawsze nasze oczy zwrócone były w stronę rowerowego działu Decathlonu, czyli na markę B’Twin. W połowie listopada nadarzyła się okazja, aby zarówno sam Decathlon, jak i marke B’Twin poznać od kuchni w ich siedzibach (zlokalizowane są bowiem w tym samym mieście). Decyzja nie mogła być inna – jedziemy!

Celem naszej wyprawy było Lille, czyli miasto położone na północy Francji tuż przy granicy z Belgią. Co jednak z kolarskiego punktu widzenia ważne, miasto graniczy z miejscem kultu wielu kolarzy z całego świata, czyli ze słynnym Roubaix! Łatwo idzie sobie więc wyobrazić, w jak bardzo kolarskim regionie się znaleźliśmy, bo klimat północnych, szosowych klasyków szło wyczuć na każdym kroku.

To właśnie nieopodal Lille w 1976 roku Michel Leclercq otworzył pierwszy sklep pod szyldem Decathlon i tak to wszystko się zaczęło. Początkowo Leclercq sprzedawał oczywiście produkty innych marek, by po 10 latach działalności rozpocząć wprowadzać do oferty produkty własne Decathlonu. Dziś oferta firmy zdecydowanie opiera się na markach własnych, których obecnie jest aż 20 (a wśród nich rowerowy B’Twin). Jak przystało na firmę działającą na tak ogromną skalę, liczby związane z Decathlonem budzą podziw: na świecie znajdziemy obecnie 914 sklepów Decathlon (chociaż liczba ta stale rośnie), które rozlokowane są w 22 państwach. W firmie zatrudnionych jest około 65 000 pracowników, z czego 550 to inżynierowie, a 180 to designerzy. Warto podkreślić, że w strukturach Decathlonu pracują ludzie 73 narodowości - chociaż firma jest francuska, to od początku naszej wizyty szło wyczuć jej wyjątkowo międzynarodowy charakter. Owszem firma jest francuska, ale w naszych oczach jest po części własnością każdego z jej pracowników – to zresztą ciekawa sprawa, bo pracownicy z określonym stażem mogą wykupić dla siebie udziały w firmie, a takie prawo przysługuje wyłącznie osobom związanym z firmą. W strukturach Decathlonu bardzo dużo jest takich społecznych akcentów jednoczących wszystkich pracowników i niektóre z nich zapewne poznacie przy okazji lektury tego tekstu.

 
 

 

Filozofia

Sport dostępny dla wszystkich – w tym sloganie można by zamknąć podejście Decathlonu do swojej misji. Firma pragnie dostarczać klientom możliwie najlepszy produkt w jak najniższej cenie. Okej, okej… ale kto by tego nie chciał…

Decathlon odróżnia się jednak od konkurencji, co widać na pierwszy rzut oka, patrząc chociażby na wielkość ich sklepów – firma czasem za to pokutuje, będąc (niesprawiedliwie) kojarzoną po prostu z marketami. Między innymi właśnie z tego powodu powstaje ten reportaż, bo chociaż widzieliśmy już wiele, to to co zobaczyliśmy w Lille, nas bardzo pozytywnie zaskoczyło.

 

Jak więc Decathlon osiągnął tak bardzo konkurencyjne ceny, z których zasłynął wśród szerokiego grona swoich klientów? Otóż firma stawia na produkty, które spełnią wymagania jak największej liczby klientów, by móc wyprodukować jak najwięcej egzemplarzy, np. danego modelu roweru. W przeciwieństwie jednak do niektórych firm nie zakrawają rozmiarów swoich produktów jedynie do tych najbardziej rentownych – sport w końcu dostępny ma być dla wszystkich! W ofercie Decathlonu nie znajdziemy więc mniej popularnej przełajówki (jeszcze!), której koszt produkcji (o której nieco dalej) byłby po prostu nieopłacalny. W niedalekiej przyszłości spodziewać możemy się za to niedrogiego roweru gravelowego, którego prototyp mieliśmy okazję zobaczyć! Tak więc niskie ceny to po części wypadkowa dokładnych kalkulacji firmy.

 
 

 

Po drugie B’Twin nie ma aspiracji mierzyć się z najbardziej „kultowymi” markami kolarskimi. To właśnie m.in. dlatego nie zobaczymy w zawodowym peletonie drużyny B’Twin, bo takowy sponsoring chociaż jest świetnym narzędziem w kreowaniu prestiżu marki, to jednak jest bardzo kosztowny i prędzej czy później przyjdzie nam za to zapłacić. Owszem B’Twin wspiera młodych kolarzy z grupy B’Twin U-19 i współpracuje chociażby z kolarzami FDJ, którzy używają odzieży tej marki, ale jest to współpraca na innych warunkach, to nie jest cel sam w sobie, co widać chociażby po wielkości logotypu na koszulkach FDJ. ;-)

Jak usłyszeliśmy z ust jednego z szefów działu kolarskiego, w Decathlonie dokonuje się „demokratyzacja kolarstwa” i nie sposób się z tym stwierdzeniem nie zgodzić – dowód na to widzimy na najbliższych nam szosach, gdzie początkujący kolarze bardzo często poruszają się właśnie na B’Twinach.

 
 

 

Projektowanie i innowacje

Zanim jednak na półkach naszego sklepu znajdziemy któryś z produktów marki własnej Decathlonu, pracowników firmy czeka długa droga, która niejednokrotnie rozpoczyna się w głowach samych klientów – każda z marek Decathlonu przywiązuje ogromną uwagę do wskazówek swoich klientów i czasem nawet nie zdajemy sobie sprawy, że nasze opinie pozostawione na stronach Decathlonu mają wpływ na to, co ostatecznie będziemy mogli kupić, bo są one monitorowane przez poszczególnych managerów. Dodatkowym dowodem na to jest fakt, że we francuskim centrum Decathlonu znajduje się miejsce, gdzie klienci mogą przekazać swoje pomysły na nowe produkty (również w sieci znajdziemy takie miejsce - www.decathloncreation.com).

 
 

 

Co jest charakterystyczne dla firmy to otwarcie na innowacje. W Lille co roku organizowana jest wielka gala Innovation Awards, gdzie publiczność (czyli tak naprawdę klienci) może nagrodzić najbardziej pomysłowe i udane projekty marek francuskiej sieci. To wszystko doskonale pokazuje, że znajdziemy tam rzeczy stworzone od podstaw przez Decathlon, a nie zakupione gdzieś na wschodzie i jedynie opatrzone odpowiednią metką. Jednym z przykładów nagrodzonych innowacji był m.in. bidon marki Aptonia, w którego wnętrzu montujemy wymienny pojemnik z izotonikiem i za pomocą regulacji mamy możliwość wyboru, czy chcemy napić się wody, czy izotoniku (tak z jednego bidonu!). Możemy nawet regulować stężenie izotoniku, a mieszanie dokonuje się kiedy pijemy. Co ciekawe projektanci Decathlonu tworząc produkt przywiązują uwagę nie tylko do samego jego zastosowania docelowego, ale również do całej otoczki, czyli np. do łatwego mycia produktu, odpowiedniego zapachu, itp. Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak wieloma zmysłami percypujecie świat!

 
 

 

Pracownicy Decathlonu oraz marki B’Twin działają w ścisłej kooperacji, bo też pracują praktycznie po sąsiedzku. Jeśli chodzi o tworzenie rowerów, składa się na nie kilka faz. Wszystko zaczyna się od projektu ramy, o czym opowiedział nam przesympatyczny Mateo Pelotti – inżynier ds. ram. Już na etapie projektowania przywiązuje się dużą uwagę do miejsc, gdzie rama może być poddawana największym przeciążeniom. Nie bez znaczenia jest w tym wypadku również materiał ramy. Projektanci korzystają także z technologii druku 3D.

 

W B’Twin Village znaleźliśmy także pomieszczenie prototypów, gdzie spotkaliśmy sporo rowerów wyglądających po prostu niepoważnie (np. prototyp roweru dziecięcego w rozmiarze dla dorosłych - by lepiej zrozumieć dzieciaki)! Sami pracownicy nazywają je potworami, bo naprawdę prototypy mają w sobie coś z rowerowego Frankensteina…  ;-)

 
 

 

Projektowane są oczywiście nie tylko rowery, bo B’Twin to szereg rowerowych akcesoriów i odzieży. Na ten przykład w laboratoriach wybierane są odpowiednie materiały – podczas selekcji bierze się pod uwagę m.in. takie czynniki jak temperatura, wilgoć, oddychalność tkanin. Co ważne w przypadku B’Twina to wizerunkowa spójność całej kolekcji. O to dba się w pomieszczeniu DesignLab, gdzie zespół wybiera kolorystykę kolekcji i troszczy się o spójność wszystkich elementów, aby przykładowo rowery idealnie współgrały z kolorystyką ubrań. Możemy Wam uchylić rąbka tajemnicy, że B’Twin w kolejnym sezonie nie będzie bał się odważnych zestawień kolorystycznych i zaoferuje nam m.in. parę butów w ich barwach teamowych – z tym, że każdy but będzie miał inny kolor. Oczywiście projektanci i designerzy śledzą też trendy w światowej modzie, dlatego spodziewać możemy się m.in. kolorów bordowych.

 
 

 

Warto zwrócić uwagę na to, że już podczas projektowania komponentów dokonuje się laboratoryjnych doświadczeń. Przykładowo przy tworzeniu siodła używane są maty tensometryczne, dzięki którym inżynierowie wiedzą, gdzie nacisk na siodło jest największy i jak nacisk się rozkłada, dzięki czemu można odpowiednio wyprofilować siodło. Za pomocą innych metod bada się też anatomię człowieka, jego motorykę i szereg innych cech. Tutaj nie ma miejsca na przypadek.

 
 

 

Testy

Testy produktów B’Twina (i innych marek partnerskich francuskiej firmy) odbywają się na kilku płaszczyznach. Oczywiście są testowane już w samej siedzibie w tutejszych laboratoriach (my np. natrafiliśmy na testy okularów w komorze termicznej, w której można osiągnąć temperatury od -40 do +40 stopni Celsjusza). Produkty takie jak ramy, widelce, kaski testowane są również pod kątem wytrzymałości i co mocno podkreślano, normy przyjęte przez tutejszych inżynierów są o wyższe niż te uznane powszechnie za wystarczające. Przezorny zawsze ubezpieczony…

 
 

 

Testy trwają także poza laboratoriami, a więc w warunkach rzeczywistych, co dla firmy jest chyba najważniejsze. Najlepszym przykładem jest kooperacja z zawodową grupą kolarską FDJ, w barwach której jeździ chociażby słynny francuski talent Thibaut Pinot.

 
 

 

Ostateczny test produkt przechodzi jednak zawsze w rękach klienta. Zapewne pamiętacie, że ramy B’Twin objęte są wieczystą gwarancją. Jeśli jednak coś z produktami B’Twina się stanie i zwrócicie je do sklepu, to nie kończy się po prostu na wymianie i zapomnieniu o sprawie. Wszystkie produkty, w których wykryto wadę, trafiają właśnie do Lille, by następnie zostać wnikliwie przebadanym przez tutejszych specjalistów i wyeliminować podobną sytuację w przyszłości. Uszkodzone produkty bada się pod kątem wad materiału, konstrukcji i samego wykonania.

 

Produkcja i sprzedaż

W B’Twin Village mieliśmy okazję odwiedzić jeszcze tutejszą montownię rowerów. To zdumiewające, że wszystko mieści się w jednym miejscu, a co najlepsze znajduje się tu jeszcze sporo przestrzeni do zagospodarowania. Ciekawostką jest, że dzisiejsze budynki B’Twin Village pierwotnie były… fabryką papierosów – czasy się zmieniają! ;-)

 

 

Rocznie produkuje się tutaj około 70 tys. rowerów, które trafiają do sklepów położonych maksymalnie 3h drogi z Lille. Głównie produkuje się tu rowery topowe oraz te ze średniej półki cenowej. Składa się tutaj także koła B’Twina. Spora część z produkowanych tutaj rowerów trafia po prostu za ścianę, gdzie zlokalizowany jest największy sklep Decathlonu ukierunkowany na rowery – to zdumiewające, że średnio sprzedaje się tutaj 47 rowerów dziennie, natomiast w sezonie zdarzają się dni, kiedy sprzedaż sięga nieraz 500 rowerów na dzień! W rowerowym centrum B’Twina znaleźliśmy również stanowisko do profesjonalnego bike fittingu.

 
 

 

Epilog: A po godzinach…

Do Lille polecieliśmy wraz z Marcinem, który odpowiedzialny jest za markę B’Twin w Polsce, w związku z czym dość często bywa we francuskiej siedzibie i zdążył już dobrze poznać tutejsze zakątki. Mając tak obeznanego przewodnika, mieliśmy więc okazję skosztować tutejszego piwa oraz świetnego, chociaż nieco ciężkiego jedzenia – z racji, że region w którym się znajdowaliśmy, był niegdyś bardzo mocno uprzemysłowiony, to tutejsza kuchnia musiała sprostać wysokiemu zapotrzebowaniu robotników na energię. Klimat północy Francji również nie sprzyja lekkiemu jedzeniu – jak przystało na region północnych klasyków jest wietrznie i deszczowo, a więc prawdziwa kuźnia twardych jak skała kolarzy! Tak więc wieczorami, wraz z kolegami i koleżankami z pozostałych redakcji, mieliśmy okazję zakosztować m.in. świetnych, lokalnych serów (no tak, w końcu Francja), ale i wybornego piwa (dość mocnego, bo jednak Belgia tuż, tuż…).

 

 

A na deser gratka dla prawdziwych miłośników (czyli już prawie świrów) kolarstwa – wycieczka na jeden z brukowanych sektorów trasy Paris-Roubaix - Carrefour de l'Arbre – prawdziwy bruk prowadzący do Roubaix, porywisty wiatr, a na horyzoncie bunkry z czasów II Wojny Światowej. Prawdziwe Piekło północy!