Tegoroczny Puchar Polski, organizowany w nowej formie i z nowymi nadziejami, miał przynieść zmianę w polskim kolarstwie MTB.
Seria Pucharu Polski miała tchnąć nowe życie w polskie kolarstwo MTB. Organizowany wspólnie przez PZKOl i Lang Team, a więc dwie organizacje, które mają w polskim kolarstwie ogromną siłę przebicia, miał sprawić, że najlepsi maratończycy w kraju – zwani też zawodowcami – mieliby gdzie i z kim się ścigać, by rywalizacja na najwyższym poziomie była faktycznie na najwyższym poziomie, by wyścigi stały się bardziej emocjonujące i wreszcie, by ci zawodowcy mieli o co walczyć.
Właśnie z tą myślą na początku kwietnia wdrożono w życie Puchar Polski w maratonach MTB, rozgrywany podczas Skandia Maraton Lang Team, choć dopiero od drugiej edycji tej serii. Każdy, kto choć w pewnym stopniu związany był z Pucharem, czy to organizacyjnie, czy to jako zawodnik, czy to będąc po prostu częścią kolarskiego peletonu i kibicem, miał nadzieję, że będzie to przedsięwzięcie, które zmieni przechodzące ciężkie chwile kolarstwo MTB w Polsce.
Na początku było dobrze – zapowiadane wielkie nagrody dla zwycięzców, zarówno klasyfikacji generalnej, jak i poszczególnych wyścigów – a jak wiadomo, pieniądze zawsze są największym magnesem – sprawiły, że chyba każdy zaangażowany w PP cieszył się, że seria ta się zaczyna. Trasa w Krakowie, a więc na południu, gdzie gór nie brakuje, miała sprawdzić najlepszych kolarzy, pretendujących do zwycięstwa. Potem jednak przyszły wyścigi, którym do rangi PP było trochę dalej, przynajmniej jeśli chodzi o trasę. O ile Gdańsk ma do zaoferowania tereny, które potrafią dać w kość, to jednak Nałęczów, Białystok czy Kwidzyn to raczej okolice, gdzie lepiej rozgrywać wyścigi szosowe i tak właśnie wyglądała przeważnie rywalizacja czołówki.
Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że takich tras na PP być nie powinno, choć – cytując jednego z bohaterów PP, Bartosza Banacha (Mróż Active Jet), „dobry zawodnik wygra w każdym terenie, co udowodnił Adrian Brzózka”. To prawda, dobry zawodnik wygra bez względu na trasę, ale jeśli PP ma wyłonić najlepszych z najlepszych, którzy potem ścigać się będą z najlepszymi ze świata, to trasa, na której się ścigają, powinna choć w części przypominać tą, na której potem przyjdzie im rywalizować. Tego w tegorocznej edycji zabrakło, a kolarze, walczący przecież także o wyjazd na MŚ, są potem narażeni na krytykę za słabe przygotowanie do imprezy. Jednak stoją oni przed ciężkim wyborem – albo ścigać się w górach, w wymagających wyścigach, albo walczyć na płaskim o wyjazd na MŚ – sytuacja patowa, wybór ciężki, a trasy na Pucharze Polski to nie ich wina – gdyby inni organizatorzy zechcieli także organizować poszczególne edycje, to wyścigi byłyby i w górach. A należy sądzić, że kolarze, którzy walczą w Pucharze Polski, pojadą w każde miejsce, by walczyć o punkty.
Zdaniem Roberta Banacha (Mróz Active Jet) problemem Pucharu Polski nie są jednak trasy. Doświadczony kolarz Mroza uważa, że największą bolączką PP są zawodnicy, a raczej ich brak. „Moim zdaniem, na imprezie rangi Pucharu Polski powinno się dać możliwość ścigania młodym zawodnikom. Organizatorzy powinni zadbać, by juniorzy mogli się ścigać na dystansach Mega rozgrywanych wyścigów. Trzeba ich jakoś zachęcić do ścigania, nic się nie zmieni, jeśli na wyścigi będą przyjeżdżać ci sami kolarze.” – mówił starszy z braci Banach.
Inną rzeczą, która oprócz rangi Pucharu Polski przyciągnęła na start zawodowców, były nagrody. Być może to główny powód, dla którego wielu z nich zdecydowało się na start w PP. Nagrody pieniężne za poszczególne edycje były dobrym rozwiązaniem, jednak zapowiadane wartościowe nagrody za klasyfikację generalną okazały się być kuponami na wycieczki. Czy tak powinno się nagradzać najlepszych maratończyków w kraju i ich wysiłek przez cały sezon?
Zupełnie osobną sprawą pozostaje Puchar Polski kobiet, dosyć zagadkową. Choć od początku zapowiadano, że kobiety w tym sezonie nie będą miały swoich wyścigów, to jednak w trakcie trwania PP prowadzono klasyfikację kobiet. Oficjalne wyniki ogłoszono, nagrody rozdano – mimo iż sklasyfikowane były tylko dwie zawodniczki – jednak Pucharu Polski jako takiego faktycznie nie było.
Mimo to Puchar Polski w takiej formie można uznać za dobre rozwiązanie. Trzeba pamiętać, że był to pierwszy rok „nowego” Pucharu Polski, dlatego trzeba na niego patrzeć nieco łagodniejszym okiem i nie oceniać zbyt surowo. Trzeba mieć nadzieję, że organizatorzy wysłuchają zawodników i kibiców i w przyszłym roku wyciągną wnioski, organizując Puchar Polski, na który wszyscy czekamy.
Bartek Banach (Mróz Active Jet) uważa, że Puchar Polski w takiej formie to dobre rozwiązanie, choć dodał, że trasy powinny być bardziej wymagające. „Według mnie Puchar Polski to znakomity pomysł na rywalizację najlepszych zawodników w Polsce. Wiadomo, żeby przyciągnąć na start czołówkę muszą być pieniądze, media i wysoka ranga wyścigu” – mówił młodszy z braci, „nagrody za poszczególne edycje były porządne i choć za klasyfikację generalną niekoniecznie, to jednak uważam, że zostaliśmy docenieni.” Jego zdaniem trasy Pucharu Polski powinny być bardziej zrównoważone – „na sześć edycji, trzy powinny być w górach, trzy na płaskim. Dobry kolarz wygra w każdym terenie, a poziom rywalizacji wyznaczają kolarze, którzy przyjeżdżają na wyścig” – stwierdził.
Na bardzo ciekawą i zarazem kontrowersyjną rzecz, omawianą wcześniej na niejednym forum, zwrócił uwagę zwycięzca Pucharu Polski, Adrian Brzózka (JBG2 Professional MTB Team). Starszy z braci uważa, że „powstanie Pucharu Polski umożliwiło oddzielenie rywalizacji osób bez licencji, z zawodnikami licencjonowanymi, co często było krytykowane” – i faktycznie, dyskusje o wspólnym ściganiu zawsze budziły emocje.
Zdaniem Brzózki zorganizowanie PP w takiej formie było dobrym rozwiązaniem – „powstanie serii maratonów, w których wymagana jest licencja PZKOl, jest jak najbardziej słuszną ideą, mogącą spowodować wzrost poziomu klasy sportowej zawodników uczestniczących w maratonach będących profesjonalistami lub "pół-profesjonalistami" – uważa kolarz JBG2, „dodatkowo impreza mogła dotrzeć do szerszej publiczności za sprawą emisji sprawozdań w TVP, co może być znaczącym elementem dla sponsorów”. Brzózka, jako kolejny podkreśla istotność nagród, które przyciągają na start kolarzy walczących w PP. „Nagrody były godziwym wynagrodzeniem dla zawodników, adekwatnie do rangi zawodów, co jest bardzo rzadko spotykane na innych maratonach, uważam, że w takiej formie PP powinien być rozgrywany w przyszłym roku, choć z pewnymi zmianami, choćby pojawieniem się górskich wyścigów i zmianą trasy z dwóch rund, na jedną dużą. Myślę, że jeśli PZKOL dopracują szczegóły, kolejny sezon PP może być interesującym cyklem dla polskich zawodników z licencjami” – zakończył zwycięzca tegorocznej edycji Pucharu Polski.
Fot.: Lang Team, Krzysztof Jakubowski
Puchar Polski i co dalej?
Tegoroczny Puchar Polski, organizowany w nowej formie i z nowymi nadziejami, miał przynieść zmianę w polskim kolarstwie MTB.<br />