Nie mamy się czego wstydzić

Polacy w 66. Tour d Pologne

Drukuj

Ze sportowego punktu widzenia 66. Tour de Pologne był dla nas sukcesem. Szóste i siódme miejsce w generalce, koszulka najlepszego górala, kilka miejsc w czołowej dziesiątce i bardzo aktywna jazda naszych kolarzy dają powody do zadowolenia.<br />

Ze sportowego punktu widzenia 66. Tour de Pologne był dla nas sukcesem. Szóste i siódme miejsce w generalce, koszulka najlepszego górala, kilka miejsc w czołowej dziesiątce i bardzo aktywna jazda naszych kolarzy dają powody do zadowolenia.
Marek Rutkiewicz, jako lider Reprezentacji Polski nie zawiódł. Kolarz DHL-Author, w którym pokładano największe nadzieję przed startem TdP, pojechał bardzo dobry wyścig, będąc bardzo aktywnym, choć jak się okazało, wystarczyło to jedynie do zajęcia szóstego miejsca. A szkoda, bo zarówno on, jak i kibicie mieli nadzieję nawet na pierwszą trójkę.

Nie można tego jednak uznać za porażkę, pamiętajmy przecież, że Rutkiewicz w imponującym stylu wygrał klasyfikację górską, kiedy to po świetnej jeździe na etapie do Zakopanego zgarnął większość możliwych punktów w tej klasyfikacji i koszulkę najlepszego górala otrzymał w pełni zasłużenie.

Rutkiewicz zawsze był tam, gdzie powinien, zawsze w czołówce na etapach górskich, finiszował razem z najlepszymi. Gdyby nie bonifikaty czasowe, Rutkiewicz miałby taki sam czas jak zwycięzca wyścigu, Alessandro Ballan.

Choćby ze względu na Rutkiewicza trzeba więc uznać występ reprezentacji Polski za udany. A przecież nie tylko Rutek jechał w kadrze. Z bardzo dobrej strony pokazał się Jacek Morajko, który jechał jak cień za Rutkiewiczem na etapie do Zakopanego, zgarniając pozostałe punkty dla górali, co pozwoliło mu na drugie miejsce w tej klasyfikacji. W generalce także wypadł przyzwoicie, kończąc Tour na 18. miejscu.

Z pewnością objawieniem był Maciej Paterski. Co prawda wiedzieliśmy, że 23-letni kolarz, który przechodzi teraz na staż do Liquigas, jest w stanie meldować się w czołówce włoskich klasyków (co prawda nie tych najważniejszych), to jednak jego walka na finiszach z najlepszymi sprinterami Pro Tour napawa optymizmem. Miejmy nadzieję, że w ekipie Sylwestra Szmyda Paterski zdobędzie kolejne doświadczenie i obycie w peletonie, co w przyszłości uczyni go jednym z lepszych polskich kolarzy. To właśnie Paterski „przejął” obowiązki Tomasza Smolenia i Błażeja Janiaczyka , którzy mieli walczyć na finiszach, jednak nie błyszczeli, choć ten ostatni dzięki akcji na pierwszym etapie założył koszulkę najlepszego górala, którą dzierżył przez kolejne 4 dni. Także Bartłomiej Matysiak pokazał się z dobrej strony, uciekając na 2. etapie do Białegostoku i wygrywając dwie lotne premie.

A co z Polakami z ekip zagranicznych? Nieco większe oczekiwania mieliśmy wobec Bartosza Huzarskiego (ISD), jednak ten na etapie do Zakopanego stracił aż 20 minut i tym samym jego marzenia o zwycięstwie w klasyfikacji generalnej prysły.

Marcin Sapa, jadąc już w koszulce Lampre, miał nieco inne niż rok temu zadania. Zamiast uciekać, musiał pracować na lidera swojej drużyny i lidera wyścigu, choć jak widzieliśmy i z tej roli wywiązywał się znakomicie, pracując na czele peletonu przez długie kilometry i nadając bardzo mocne tempo na górskich etapach.

Sylwester Szmyd z kolei, który był liderem Liquigasu, jechał nieco pasywnie, nie atakował, a jedynie trzymał się w grupce najlepszych, co pozwoliło na zajęcie ledwie siódmego miejsca, a wcześniej zapowiadał walkę o zwycięstwo. Mimo to od Piotra Wadeckiego dostał powołanie na MŚ, jednak czy z niego skorzysta, dowiemy się dopiero w trakcie Vuelta a Espana.

Na tegorocznym TdP, w którym startowali kolarze z najlepszych drużyn światowego peletonu, nasi rodzimi kolarze jechali jak równy z równym, byli bardzo widoczni i pokazali, że potrafią się ścigać. A my nie mamy się czego wstydzić.