Dziwne? Nispecjalnie, jeśli spojrzy się na obecną sytuację w peletonie. Cicha wojna podjazdowa pomiędzy Armstrongiem i Contadorem po zakończeniu Wielkiej Pętli rozgorzała na dobre i panowie przestali się zupełnie szczypać mówiąc wprost, co sądzą jeden o drugim. Armstrong, sugerując, że Alberto musi się jeszcze sporo nauczyć, z trudem powstrzymywał się od ostrzejszych sugestii, a Contador krótko stwierdził, że pomiędzy panami nie ma chemii. W tej sytuacji jasne jest i zostało to zresztą powiedziane, że w nowym teamie Armstronga i Brunueela Radio Shack dla Contadora miejsca nie będzie. A sam jeden Tour de France nie wygra.
Jakie wyjścia ma więc Contador? Co najmniej kilka, ale, jak to bywa, żadne nie zapewnia gwarancji powodzenia planu ponownego zdobycia tronu na Polach Elizejskich. Alberto ma problemów kilka, a najpoważneijszy polega na tym, że jest po prostu za drogi! Dlaczego? Zwycięzca TdF ma swoją wartośc marketingową, oznacza to też tyle, że trzeba mu odpowiednio zapłacić. W przypadku Contadora mówi się o sumie 1,5-2 milionów euro rocznie, a podobna kupka pieniędzy potrafi poważnie uszczuplić budżet. Tym bardziej ekipy, która walczy o finansowe przetrwanie, a tak wygląda rzeczywistość większości grup we współczesnych czasach. Kryzys musi mieć jakieś ofiary.
Astana spalona prawie
Zanim jednak zastanowimy się, dokąd może pójść Contador, warto pamiętać o tym, że ma podpisaną umowę z Astaną, ważną jeszcze przez rok. Tyle, że Astana w tym roku zasłynęła z problemów finansowych, tak że przyszłość teamu nie jest pewna. Wprawdzie pojawiły się już pogłoski o gigantycznym kontrakcie finasowym, przygotowywanym dla Hiszpana, ale przypominają one obietnice patykiem na wodzie pisane. Nic dziwnego, że Contador oświadczył, że nie przedłuży kontraktu.
Kto poza tym miałby stanowić w Astanie ekipę Contadora? Kilku zawodników hiszpańskich (Paulinho, Noval, Hernandez, Navarro), którzy zostaną po odejściu Armstronga, przemieszanych z mało znanymi Kazachami? Bez Brunueela trudno sobie wyobrazić mniej zgraną ekipę. Pozostali członkowie dotychczasowego składu zapewne przejdą za Armstrongiem. Radio Shack zasilą zapewne Leipheimer, Popovych, Kloeden, Horner, Zubeldia, Brajkovic i Vaitkus. Tym samym z supersilnej Astany zostanie jedynie nazwa.
Komu, komu?
W gruncie rzeczy, jeśli nad sprawą się poważnie zastanowić, Contador ma wybór niewielki. Wiele ekip ma już rozsądnie zbudowany skład i nie potrzebuje kolejnego lidera. Odpadają Columbia-Highroad, Cervélo TestTeam i Rabobank. Brak hiszpańskich ekip w peletonie powoduje, że wybór zawęża się po raz kolejny. Fuji-Servetto jest biedne jak mysz kościelna, a Euskatel Euskadi nie przepada za nie-Baskami. Contador zdecydowanie Baskiem nie jest. Co więc pozostaje? Znawcy podsuwają dwie ekipy, które można brać pod uwagę. Jedną z nich jest Garmin-Slipstream, który ze względu na potężnego sponsora akurat z pieniędzmi nie ma problemu. Tu rozmowy podobno trwają, ale menadźer teamu Jonathan Vaughters milczy jak grób. Podobno Garmin już wcześniej interesował się Alberto, gdy Astana zachwiała się finansowo. Drugi team to Caisse d’Epargne, o francuskiej nazwie, ale dziś usadowiony w Hiszpanii. Tu szef Eusebio Unzue ostrzy sobie zęby na nowy nabytek, ale póki co musi nazbierać pieniądze. Pojawia się więc kolejna niewiadoma.
Nowe pomysły
Hiszpania oszalała obecnie na punkcie Contadora, nic więc dziwnego, że nowe pomysły na wyjście z patowej sytuacji pojawiają się właśnie w tym kraju. Fernardo Alonso - tak, ten z Formuły 1 - był obecny na starcie w Monako, a powszechnie jest znane jego zamiłowanie do kolarstwa. W prasie hiszpańskiej pojawiły się już pogłoski, że planowana jest nowa „gruba” ekipa, z hiszpańskim bankiem Santanderem jako głównym sponsorem i Renault, jako wspomagajacym. Armstrong jednak już zdążył ogłosić powstanie nowego teamu, Contador nie, a czasu do końca sezonu może być za mało, by powołać do życia nową ekipę.
Problem potenguje się tym bardziej, że RadioShack to nie jedyna nowa grupa. Brytyjski Sky także werbuje zawodników, a tym samym na rynku zaczyna brakować kolarzy z wyższej półki. Kto więc miałby się znależć w tej hiszpańskiej?
Przykład Evansa
Listę zawodników, którzy przegrali Tour de France z powodu braka wsparcia ze strony własnej ekipy, możnaby ciągnąć długo. Ostatni to bez wątpienia Cadel Evans, którey cierpi w mizernym Lotto, a największej etapówki samemu się wygrać nie da. Armstrong wcale nie wygrał dlatego 7 razy TdF, że był najlepszy, ale miał po prostu najlepszą ekipę. Nawet w słabszych moentach, np. podczas pamiętnym pojedynków z Ullrichem, miał na kogo liczyć. Wszystko było przemyślane taktycznie. Bardzo prawdopodobne, że Contador w przyszłym roku nie będzie miał podobnego wsparcia, a same chude, choć mocne nogi nie wystarczą. Dlatego też gratulując mu tegorocznego sukcesu życzę jednocześnie by nie dołączył do klubu Evansa, noszącego na piersi logo „zmarnowana szansa.”
ps. jest na pewno jedna osoba, która się z obecnej sytuacji cieszy, to Lance Armstrong. Teksańczyk znany jest z tego, że długo nosi w sobie urazy. Tym samym w przyszłym sezonie na 100% będzie szukał okazji do rewanżu. TdF 2010 zapowiada się więc naprawdę ciekawie.