W koszmarnych warunkach, w ulewnym deszczu, zimnie i przy silnym wietrze zawodnicy mieli do pokonania 200km. Po podpisaniu list startowych w Bielsku Podlaskim kolarze zostali przetransportowani do Siemiatycz. Tam nastąpił start ostry a zaledwie 2km dalej rozegrano pierwszą premię lotną. Kolejne punkty zgromadził tam na swoim koncie Marcin Sapa, który najwyraźniej został oddelegowany do walki o czerwoną koszulkę dla reprezentacji Polski. Zawodnik DHL – Author wkrótce potem znalazł się na czele stawki wraz z Blainem Alexandre z Cofidisu i Garcia Arcalonem z Scott American Beef. Ich przewaga cały czas wahała się w granicach pięciu minut. Walka o czerwoną koszulkę trwała w najlepsze: kolejne premie wygrywał Alexandre a Sapa przyjeżdżał drugi. Francuz zwyciężył również premię specjalną Intercity. Jak się później okazało, były to ostatnie sportowe emocje na etapie.
Na rundzie w Lublinie cały peleton jechał już razem. Tempo nieco spadło, kolarze postanowili jechać bardziej ostrożnie uważając na mokrych pasach namalowanych na jezdni. Tempo spadło do naprawdę spacerowego, na czele jechali ławą zawodnicy Quick Stepu. Na 9km przed metą, wjeżdżając na drugą rundę w końcu jeden z kolarzy nie wytrzymał i zainicjował ucieczkę. Był to wcześniejszy bohater Garcia Alracon z ekipy Scott American Beef. Choć miał on dużą stratę w klasyfikacji generalnej, sprowokował swoją akcją mocniejsze tempo w peleotnie. Niespodziewanie za Hiszpanem pogonił Allan Davis, lider wyścigu, który podjechał do niego, najwyraźniej upomniał, by ten się nie wygłupiał i nie łamał umowy, jaką zawarli ze sobą kolarze. Wjeżdżając na ostatnie okrążenie peleton jeszcze zwolnił a na linii ostatniego okrążenia cała grupa się zatrzymała!
Oficjalna wersja jest taka, że kolarze postanowili nie ryzykować ścigania na śliskiej nawierzchni. Jak powiedział Dariusz Baranowski, zawodnicy ekip Pro Tour postulowali, by czas zatrzymać po wjeździe na pierwszą rundę ulicami Lublina, aby uniknąć problemów przy ewentualnych kraksach na rundach. W tej sytuacji zainteresowani walką o zwycięstwo etapowe mogliby rywalizować na finiszu a reszta spokojnie ukończyć etap. Gdy nie doszli do porozumienia z sędziami, postanowili zastrajkować. W wypowiedzi po etapie Allan Davis powiedział, że zawodnicy postanowili nie ryzykować swojego zdrowia ścigając się na śliskich ulicach miasta. Na koniec przeprosił kibiców, choć wyraźnie podkreślił, że decyzja, jaką podjęli zawodnicy była słuszna. Sytuację z Arcalonem wytłumaczył jako zwykłe nieporozumienie
Nasz korespondent informuje, że prowodyrem protestu kolarzy był Fabian Cancellara. Zgodnie z oświadczeniem organizatorów, wszystkie punkty i premie dzisiejszego dnia są anulowane. Wysiłek uciekinierów i punkty, jakie zbierał m.in. Marcin Sapa poszły na marne. Wszystkie klasyfikacje pozostają więc jak po etapie trzecim.
Na konferencji prasowej Czesław Lang wyraził dezaprobatę dla zachowania kolarzy.
"To niewiarygodne zachowanie. Złożymy skargę do UCI na zachowanie zawodników. Rozumiem, że zawodnicy obawiali się kraks, dlatego podjęliśmy decyzję, że w przypadku jakiegokolwiek upadku po rozpoczęciu rund zawodnikom poszkodowanym zostanie zaliczony czas zwycięzcy. Kolarze więc niczym nie ryzykowali. W wielkich wyścigach zdarzały się już formy protestu, ale zwykle odbywało się to przed startem. Cóż, teraz mogę zapewnić wszystkich mieszkańców Lublina, że zrobimy wszystko, aby w przyszłym roku Tour de Pologne znowu zagościł w tym mieście.
Czwarty etap od początku układa się pechowo. Na początku został skrócony o 40 km, a kolarze zamiast z Bielska Podlaskiego wystartowali z Siemiatycz.
FOTO: Krzysztof Jakubowski