W ciągu kilku ostatnich lat kategoria kolarstwa górskiego, jaką jest Enduro, coraz wyraźniej zaznacza swoją obecność w polskim świecie MTB. Czasopisma rowerowe coraz częściej podejmują tematykę jazdy po górach na rowerach o dużym skoku, na szlakach coraz częściej można spotkać osobników w luźnych portkach. Coraz jaśniejszym staje się fakt, że całe to Enduro nie jest już wymysłem garstki wariatów, ale staje się gałęzią kolarstwa coraz bardziej zinstytucjonalizowaną i promowaną.
Także zawody organizowane w naszym kraju dają świadectwo tej ewolucji. Raptem pięć lat temu, podczas pierwszych edycji zawodów w rowerowej turystyce górskiej (czyż to nie brzmi paradoksalnie?) startowało kilkadziesiąt osób, które – niczym w małej wsi – wszystkie się ze sobą znały. Ot, kumpelskie ściganie się grupy znajomych.
Te pionierskie czasy bezpowrotnie minęły. Dziś nad Wisłą mamy cztery edycje zawodów spod szyldu Enduro i o popycie na tego typu imprezy niech świadczy to, że miejsca startowe wykupione są zaledwie w kilka dni po uruchomieniu rejestracji. Chęć jeżdżenia i ścigania się na trudnych górskich szlakach jest w narodzie coraz silniejsza, a organizatorzy wyścigów skrzętnie z tego korzystają. Budujące jest to, że twórcy zawodów nie starają się jedynie konkurować ze sobą, ale też budują coś, co można określić jako „porozumienie ponad podziałami”: w tym roku po raz pierwszy zawodnicy mają możliwość zmierzyć się w polskiej lidze Enduro pod nazwą Polish Enduro Series (https://www.polishenduroseries.com/ ), punkty której oparte są na wynikach wybranych edycji trzech polskich serii zawodów: Joy Ride Open, EMTB Enduro i Enduro Trails (www.endurotrails.pl).
Ta ostatnia seria to zupełna nowość, zainicjowana przez Riderów z Bielska-Białej. Tam właśnie, na ich terytorium, rozegrano w minioną niedzielę pierwszą imprezę pod tym znakiem i – jednocześnie – pierwsze zawody z Ligii PES.
Trasy, jak zapowiadali organizatorzy, przebiegać miały w większości po singletrackach, częściowo zbudowanych specjalnie na tę okazję. Czas był mierzony na czterech odcinkach specjalnych prowadzących głównie w dół, ale posiadających elementy interwałowe. Stu pięćdziesięciu zawodników już wcześniej miało możliwość penetrować beskidzkie ścieżki, po których miały poprowadzić zawody, zostały one bowiem ujawnione już na kilka dni przed imprezą. Tu niektórzy stawiali pod znakiem zapytania „ducha Enduro” tych zawodów: sztucznie budowane ścieżki patentowane przez zawodników przed dniem wyścigu kojarzą się raczej z Downhillem, a wśród enduraków nie brak osób, dla których głównym elementem tego typu rywalizacji jest jazda „on sight”, czyli bez wcześniejszego zaznajamiana się z trasą. W końcu, podczas górskich eskapad w nieznane rejony, nie mamy pojęcia, co czai się za następnym zakrętem i musimy jechać na tyle ostrożnie, by nieoczekiwany obrót sytuacji nie pozbawił nas zębów.
Tak czy siak, wielu uczestników Enduro Trails skorzystało z możliwości zaznajomienia się z OS-ami, co dało się zauważyć w niedzielę: namokła po deszczu, wilgotna gleba obfitowała w koleiny. To, co tydzień wcześniej było świeżo przygotowanymi bandami, stało się błotnistym wspomnieniem płynnych ścieżek.
O ile trasa sama w sobie nie należała do trudnych technicznie, to aura zrobiła swoje i niemal wszechobecne błoto nie ułatwiało startującym walki o przyczepność. Dodatkowo, ci, którzy nie zdążyli wypracować formy na wiosnę, mieli (sic!) pod górkę: odcinki specjalne prawie za każdym razem kończyły się ostrym dokręcaniem na pofałdowanych interwałach. Królem zawodów okazał się Remigiusz Ciok, lecz zaledwie trzy sekundy wolniejszy był Arek Perin.
Organizatorom należy pogratulować udanego debiutu. Zawodnicy z przejęciem wymieniali się komentarzami na mecie każdego odcinka. Niezależnie od zajętego miejsca, uśmiech widniał na twarzach wszystkich enduraków, a przebyte OS-y zapewne wpiszą się do kanonu beskidzkich miejscówek. Gdy ścieżki dojdą „do siebie” po tym intensywnym weekendzie, nadejdzie i pora na spokojniejsze eksplorowanie tych szlaków; już bez rywalizacji, która każe nam wyciskać z siebie resztki energii, żeby urwać cenne sekundy. Pojawią się tam pewnie i osoby, którym obcy jest element współzawodnictwa w Enduro, ale które nie odkryłyby tych, czy innych szlaków, gdyby nie zawody właśnie. O tym, jaki wpływ na popularność szlaków ma zorganizowanie zawodów to temat na osobny artykuł. Dość powiedzieć, że przykłady Świeradowa Zdroju czy Mieroszowa pokazują, że najpewniej to właśnie jest droga, którą kroczyć będzie „polskie Enduro”: może turystyka i ściganie pozornie będą odseparowane, ale w istocie wzajemnie ze sobą powiązane i wynikające jedno z drugiego.
A tymczasem następne zawody Polish Enduro Series odbędą się w Zawoi, tym razem organizowane przez Joy Ride!
Podium senior:
- Remigiusz Ciok (Remik Bike)
- Arkadiusz Perin (ABC – Arek Bike Camp)
- Marek Konwa
Poduim kobiety
- Agnieszka Szor (Liteville)
- Beata Bembenek
- Maria Grzybowska (trzymetrypuchu.pl Sady Team)
Podium masters:
- Roman Kwaśny (2B Enduro Team)
- Piotr Dobrzański (Horizon Bikes)
- Michał Siuta (2B Enduro Team)
Strona organizatora: www.endurotrails.pl
Fot. Michał Nędzka