W sumie certyfikat otrzymało 96 modeli rowerów, co dla Unii Kolarskiej oznacza również konkretny zastrzyk pieniędzy. Jednorazowa opłata wynosi bowiem ponad 17 tysięcy zł.
Wprowadzony w marcu ubiegłego roku program UCI przeraził ludzi z branży rowerowej. Dla dużych producentów homologacja jest mało odczuwalna zmianą finansową, choć przedstawiciele firm głośno oponowali: „nie pracujemy dla UCI. To haracz” – oceniali decyzję przed niespełna rokiem. Natomiast dla mniejszych producentów opłata jest zaporowa, jeśli chcą, aby ich rowery zostały dopuszczone do jakichkolwiek zawodów rangi UCI.
Najwięcej, bo sześć swoich modeli zgłosił do programu Trek. Producenci wykorzystując prestiż przedsięwzięcia powodujący, że rowery z naklejką „UCI approved” same w sobie stanowią elitę, zaczęli wykorzystywać ten fakt w swoich kampaniach promocyjnych i reklamowych. Decydują się na to zwłaszcza mniejsi producenci, jak na przykład Swift Carbon, którego główna strategia komunikacji z klientami odbywa się poprzez dostarczanie sprzętu zawodnikom.
Obecnie homologacja dotyczy wyłącznie ram i widelców w kolarstwie szosowym i torowym, ale pojawiły się spekulacje, że może nawet odzież aerodynamiczna będzie przedmiotem akceptacji ze strony Unii Kolarskiej.
Faktycznie jednak, na celowniku UCI najprawdopodobniej pojawią się kolejne części i akcesoria rowerowe wymagające zatwierdzenia. Portal bikebiz.com informuje, że organizacja chcąc wzmocnić procedurę przyznawania homologacji zacznie rozszerzać swój program decydując o tym, które komponenty są bezpieczne lub nie, zaczynając od producentów kół.
Wszystkie modele ram i widelców produkowane po 1 stycznia 2011 muszą otrzymać specjalną homologację, aby zostały dopuszczone do zawodów szosowych i torowych ujętych w kalendarzu UCI.
Lista modeli dopuszczonych do startów w sezonie 2012:
https://www.uci.ch/Modules/BUILTIN/getObject.asp?MenuId=MTYwNzQ&ObjTypeCode=FILE&type=FILE&id=NjczMDE&LangId=1