V Targi Rowery 2009

Felieton potargowy

Drukuj

Dziesięć lat temu z grupą zakręconych rowerowo kolegów odwiedziłem targi rowerowe w Katowicach. Był luty, zimno, śnieg, co raczej normalne o tej porze roku.

Dziesięć lat temu z grupą zakręconych rowerowo kolegów odwiedziłem targi rowerowe w Katowicach. Był luty, zimno, śnieg, co raczej normalne o tej porze roku.
Targi w siermiężnych dość obiektach trudno było nazwać wydarzeniem. Pamiętam najnowsze modele rowerów, amortyzatorów czy innych akcesoriów dumnie wystawianych na stoiskach największych światowych producentów.

Wprawdzie poza kilkoma wyjątkami były to prezentacje handlowców, którzy te cuda techniki przywozili w bagażnikach swoich samochodów, a cały import opierał się na ich zaradności. No ale to były początki, dziesięć lat to wiele czasu na zmiany. Dlatego w tym roku postanowiłem sprawdzić jak wiele się zmieniło. Targi Rower 2009, od tych z przed dziesięciu lat różniła czystsza i cieplejsza hala wystawiennicza. Bo już dotarcie do niej wymagało dobrej nawigacji – pewnie kiedyś bym tu nie trafił, no ale w dobie GPS nie było problemu. Ach, no faktycznie zmienił się też kierunek wyprawy. Już nie Katowice tylko Warszawa. Jednak fakt, że impreza jest w stolicy niestety nie oznacza, że jest światowa. Nadal to wielki zaścianek, a ekspozycje poza kilkoma stoiskami niczym nie są w stanie zainteresować średnio zorientowanego fana rowerów. Skoro już sięgam do pamięci, to pamiętam jak kiedyś odwiedziłem salon rowerowy w niewielkim miasteczku w Austrii, kiedy skracałem sobie trasę pomiędzy dwoma autostradami. No, tam to były targi. Wybór kół, opon, kierownic czy mostków, to jakbym przeglądał strony BikeWorkout.




A co pooglądałem na warszawskich targach? Największe zainteresowanie wzbudzało… Audi R8 zaparkowane przed wejściem do hali Expo. Wewnątrz było już mniej interesująco, choć aby tam się dostać należało wykupić bilet za 20 zł. No stolica, ceni się, wiadomo! I cena ta, byłaby do przyjęcia, gdyby nie fakt, iż kolejna targowa niespodzianka czekała na mnie dopiero przy wyjeździe. Trzydzieści złoty za parking. A co pomiędzy za te pięć dych?

Wystawcy w halach to głównie sklepy i salony rowerowe pokazujące ofertę marek sprzedawanych w danej sieci. Czyli jeśli Giant albo Specialized – to nie firmowe stoisko producenta, ale sklep, który wspomaganym mniej lub więcej przez dystrybutora starał się pokazać oferowany produkt w sposób, na jaki pozwalały warunki finansowe. Czyli poza kilkoma większymi stoiskami ciasno, ciasno, ciasno. Rower na rowerze, towar na towarze. Oferta też raczej uboga, bo zazwyczaj pokazująca to, co już jest w sklepach, a w lutym wiadomo – wiele nie ma. Czyli?

 



Bardzo duża oferta rowerów miejskich, turystycznych. Czasem pięknych i wytwornie błyszczących chromami jak za przeproszeniem Bentleye. No pięknie, najważniejszy zdrowy duch w narodzie. Róg obfitości akcesoriów, raczej tych typu siodło dla babci, i różowy dzwonek dla wnusi. Sporo miejsca zarezerwował Giant, ale już samych rowerów to tak mniej jakby. Pozytyw – za Giant’a w tym roku zapłacimy tylko pięć procent więcej niż w ubiegłym. To najmniejsza podwyżka na polskim rynku rowerowym, bo inni poszli zdecydowanie dalej. Dwadzieścia, trzydzieści, a Shimano nawet 50 procent. A co, nie ma to jak brak konkurencji.

 

 




Miłe wrażenia po pobycie na czerwonym dywanie u Krossa. Level rośnie w siłę. Nieźle też wyglądała oferta Rometu, ba nawet super trendy 29 cali. A Kelly’s pokazał ładnego karbonowego białego Sabotage’a. Generalnie - karbon rządzi. Dobre Sklepy i marka Accent to cała gama karbonowych akcesoriów, ciekawie też wyglądała oferta Authora. Kinetic, designem pomylił mi się ze Storck’iem, nowomodno - wymiarowy Instinct 29, karbonowy Introwert z osprzętem WCS Carbon i biały Egoista. Biały kolor będzie dominował wśród rowerowych egoistów w tym sezonie, przynajmniej w Polsce. Białe hamulce, białe piasty DT, biały Bomber, śnieżnobiałe luksusowe Syntace.

 

 





Ekstremistów zaspakajał Prodigy z DunCon’a i parę mniejszych marek. Warto wspomnieć jeszcze kosmiczną szosową Carrere, i najładniejsze graficznie stoisko, firmy MBIKE. Maja Włoszczowska i karbonowy Scott LTD z kompletnym karbonowym osprzętem DT i ceną jak maluch dla Kowalskiego 26990 PLN, to najczęściej wykorzystywane obiekty (przepraszam Majka) do wspólnego zdjęcia. Nawet nowy Epic nie miał takiego wzięcia wśród fotografujących. Ale oferta wyrafinowanych stylistycznie rowerów z napisem Specialized, to obraz, który najczęściej mi się przyśni. Zdecydowany Nr.1 tych targów. No poza parkingowym. Trzy dychy. Tak kombinuje - może, dlatego, że obok to R8 stało? Jedno wiem, następna tego typu impreza w kraju, jaką odwiedzę to Rower 2019. Sprawdzę, czy organizatorom przyjdzie do głowy jakiś inny pomysł jak pokaz trialowy. Jak oni na to wpadli? Otoczony setkami rowerów osobiście wolałbym jednak pooglądać pokaz sprawności łuczników albo zmiany koła w R8. No, albo gołe baby. Ale rower, to rower. Za pięć dych nie można mieć wygórowanych oczekiwań.

Foto: Krzysztof Jakubowski

 

 


GALERIA 200 ZDJĘĆ NA BIKEFOTO.PL