Bike Maraton #3 - 19.06.2004, Polanica Zdrój.

Drukuj

<a href="/multimedia/foto/medium/8_1316_23_06_04.jpg" target=_blank><img src="/multimedia/foto/medium/8_1316_23_06_04.jpg" border=0 align=left vspace=5 hspace=5></a>Kolarstwo górskie od ładnych kilku sezonów gości w Polanicy a to za sprawą Skoda Auto Grand Prix MTB a to za sprawą maratonów z cyklu Bike Maraton. Malownicze tereny Gór Bystrzyckich są scenerią wyścigów, których trasy zdecydowanie uznawane są za "kultowe" i jedne z najtrudniejszych w Polsce. Podczas zawodów Langa niejednokrotnie nawet dobrzy zawodnicy doznają dotkliwych kontuzji a na ciężkich podjazdach na "Góralce" wygrywają faktycznie najmocniejsi. Trasa Bike Maratonu również słynie ze swojej trudności, której głównymi wyznacznikami są podjazd na Hutę (nastromienie miejscami przekracza 20%!), pięciokilometrowa, wietrzna prosta "wieczność" oraz "droga Stanisława" - blisko dziesięciokilometrowy zjazd po szerokiej drodze o szczególnie wyboistej, kamiennej nawierzchni. Zresztą podczas maratonu w Polanicy, nie licząc fragmentów asfaltowych, po kamieniach, de facto, jedzie się cały czas. Po mniejszych, po większych, ale bez przerwy

Kolarstwo górskie od ładnych kilku sezonów gości w Polanicy a to za sprawą Skoda Auto Grand Prix MTB a to za sprawą maratonów z cyklu Bike Maraton. Malownicze tereny Gór Bystrzyckich są scenerią wyścigów, których trasy zdecydowanie uznawane są za "kultowe" i jedne z najtrudniejszych w Polsce. Podczas zawodów Langa niejednokrotnie nawet dobrzy zawodnicy doznają dotkliwych kontuzji a na ciężkich podjazdach na "Góralce" wygrywają faktycznie najmocniejsi. Trasa Bike Maratonu również słynie ze swojej trudności, której głównymi wyznacznikami są podjazd na Hutę (nastromienie miejscami przekracza 20%!), pięciokilometrowa, wietrzna prosta "wieczność" oraz "droga Stanisława" - blisko dziesięciokilometrowy zjazd po szerokiej drodze o szczególnie wyboistej, kamiennej nawierzchni. Zresztą podczas maratonu w Polanicy, nie licząc fragmentów asfaltowych, po kamieniach, de facto, jedzie się cały czas. Po mniejszych, po większych, ale bez przerwy.

Biuro zawodów, oraz sam start usytuowane były na stadionie. Zarówno organizatorzy jak i sami uczestnicy z imprezy na imprezę działają coraz sprawniej, dlatego też coraz mniej można oglądać "sytuacji spornych" - większość uczestników już dobrze wie, czego się spodziewać oraz jak się zachować. Z drugiej strony widać, że organizatorzy biorą sobie do serca uwagi uczestników (m.in. te zamieszczane w Internecie). Przed startem była mowa o spokojnej i rozważnej jeździe na "rundzie honorowej", kulturalnym zachowaniu etc. Lista osób uprawnionych do startu z wydzielonego sektora ułatwiła procedurę ustawiania się na starcie - wydaje się, że nareszcie zmierzamy w dobrym kierunku. Dla stałych uczestników cyklu Bike Maraton w ramach "gratisów" obok standardowego Powerrade i batonika tym razem był bidon. Pomimo tego, że spora część maratończyków zdążyła się już poznać, atmosfera przed startem nie przypomina jednak rodzinnego pikniku - wszyscy są raczej skupieni, choć panuje pozytywny klimat ogólnej życzliwości. W razie problemów można liczyć na pomoc innych. Jednemu z pechowców ktoś użyczył tylnego koła, zgłaszają się osoby, które pożyczały różne rzeczy na poprzednich maratonach. Przed startem jednak gwar cichnie i ponad 800 osób rusza na trasę.


Poniżej standardowa relacja z trasy okiem uczestnika:

Do Polanicy przyjechaliśmy w dniu startu. Około 9:30 byliśmy w biurze zawodów. I tu miłe zaskoczenie - w kolejce zaledwie kilka osób, wszystko sprawnie i bezstresowo. Start, dzięki wywalczonej pozycji w klasyfikacji generalnej - z pierwszego sektora. Pozostało więc tylko odebrać pożywienie na wyścig i poczynić ostatnie przygotowania, po uprzednim przejechaniu przez bramkę rejestrującą zawodników.

Szczerze mówiąc, tym razem nie nastawiałem się w żaden sposób na walkę o czołowe pozycje. Po intensywnie przejeżdżonej wiośnie, podczas której wystartowałem w sześciu wyścigach, z czego cztery to były maratony, nieco odpocząłem i rozpocząłem przygotowania do drugiej części sezonu z Mistrzostwami Europy w Wałbrzychu i maratonem "u siebie w domu", czyli w Krakowie, na czele. Dlatego też Polanica znakomicie nadawała się na ważny element przygotowujący do lipcowych i sierpniowych startów.

Z około dziesięciominutowym opóźnieniem, czyli kilka minut po 11.00 ruszyliśmy z bramy stadionu. Tym razem "runda honorowa", wiodąca pod górę była prowadzona w rozsądnym tempie - dzięki podjazdowi było bezpiecznie i zawodnicy mieli sporo miejsca dla siebie. Dzięki średniej prędkości pilota, ci, którzy chcieli mogli przebić się do czołówki. Asfaltowy podjazd wkrótce zmienił się w leśną ścieżkę z rozsianymi na niej głazami, co spowodowało, że spora część zawodników zsiadała na chwilę z rowerów. Następnie pierwszy szybki zjazd po kamieniach. Już tam coś było nie tak jak trzeba - z bliżej niewiadomego powodu wszyscy mi odjeżdżali - pomimo szczerych chęci, nie znalazłem sposobu na szybką jazdę po tego typu nawierzchni. Dodatkowo, jako jeden z wielu, na skutek wstrząsów zgubiłem bidon.

Po przejeździe przez tory i skręcie w prawo rozpoczął się pierwszy główny podjazd. Niezbyt stromy, wiodący szutrowo, kamienista drogą. Okazało się, że nie jest ze mną tak źle jak myślałem - spokojnie oddalałem się od kolejnych grupek zawodników. Na kamienistym zjeździe oczywiście nieco straciłem i z kilkoma osobami "na plecach" wjechałem na pierwszy bufet, gdzie Grzegorz Golonko, współorganizator Bikemaratonów, podawał zawodnikom wodę :). Za bufetem rozpoczęła się "Wieczność" - długa na pięć kilometrów kamienista droga bez zakrętów, wiodąca lekko w górę, na której wiał silny przeciwny wiatr. Jeśli ktoś nie skupiał się tylko na jeździe, mógł po prawej stronie podziwiać całkiem ładny widok. Na końcu tej drogi okazało się, że urwałem swój "ogon", na zjeździe (kamienistym, a jakże) wyprzedziło mnie tylko kilka osób. Dalsza część zjazdu prowadziła asfaltem, który nieco się wypłaszczał. Mijając skrzyżowanie z charakterystycznym mostkiem i murem oporowym rozpoznałem w nim fragment znanego odcinka specjalnego samochodowego Rajdu Polski - słynną "Spaloną". Skręt w lewo, kibice (tak tak, kibice - to zjawisko, które pokazuje, że maratony są również interesujące dla bardziej przypadkowych osób - coś, co podczas wyścigów XC w Polsce jest naprawdę rzadko spotykane!) i zabawne napisy namalowane na asfalcie, czyli podjazd pod Hutę. Nastromienie momentami sięgające 20% (a być może więcej). Za plecami zobaczyłem spory peleton, jednak postanowiłem nie przejmować się tym i robiłem swoje. Okazało się to dosyć skuteczne, ponieważ na całym podjeździe nieco odskoczyłem i doganiałem zawodników odpadających prawdopodobnie z trzeciej grupy. W bufecie wziąłem kubek wody i rozpocząłem zjazd Drogą Stanisława. Niestety w tym miejscu przegrałem sensowne miejsce na maratonie w Polanicy - nie znalazłem sposobu na rozpędzenie roweru do dużej prędkości. Strata na każdej z rund w tym miejscu wyniosła blisko dziesięć minut... Mocno zniechęcony dojechałem do rozjazdu na kolejną rundę, szybka kontrola czy z rowerem wszystko w porządku, uzupełnienie bidonu, kilka ciastek i podobnie jak w Jeleniej Górze rozpoczyna się festiwal wyprzedzania... Tutaj jednak na drugą pętlę wjechałem sporo wyżej (na 31 lokacie, pół godziny za prowadzącym Andrzejem Kajzerem), tak, więc od jednego do drugiego zawodnika na podjazdach odstępy były większe, jednak z mojej strony nie zanotowałem ani osłabienia ani też szczególnie wolniejszej jazdy na podjazdach. Kilometry mijały, kolejny bufet, kolejne uzupełnienie bidonu, kolejne osoby urwane z koła na "Wieczności", kolejny zjazd, kolejna strata, drugi podjazd na Hutę (dzięki za doping i zdjęcia! :), kolejni wyprzedzani pod górę zawodnicy. Bufet, kubek Powerrade i -wiedząc już jak się to skończy - rozpoczynam zjazd. Mijają mnie kolejne osoby - pod koniec puszczam już wszystkich - nie ma sensu ryzykować, różnica, czy będę 28, 30 czy 40 jest żadna - dobry trening był, forma jest i będzie rosła, więcej po tego typu drogach jeździć się w tym roku nie będzie. Czyli wszystko w normie. Pod sam koniec zaczyna kropić deszcz, nieco się ochładza, robi się lekkie błoto, spokojnie dojeżdżam na metę.

Pomimo łącznej straty 20 minut na Drodze Stanisława jestem zadowolony ze swojej dyspozycji. Na mecie nieźle zaopatrzony bufet, po oddaniu chipa dostaje się bilet na makaron z sosem. Miła atmosfera, cała masa znajomych. Co prawda deszcz kropi co chwilę, ale nie mąci on pozytywnego wrażenia, które mam nadzieję odniosła zdecydowana większość z 800 uczestników, którzy stanęli na trasie Bike Maratonu w Polanicy. Przed wyjazdem do domu jeszcze oklaskiwanie zwycięzców poszczególnych kategorii: Andrzej Kajzer (Action Ati) wygrał duży dystans o blisko 20 minut przed następnym zawodnikiem.

Wyraźnie widać, że w polskich maratonach coś zaczyna się dziać, pojawiają się mniej lub bardziej zorganizowane i profesjonalne teamy, poziom uczestników wyraźnie się podnosi. Ilość osób w koszulkach z napisami sponsorów z imprezy na imprezę się zwiększa. Siła przyciągania imprez masowych wyraźnie działa. Ludzie z poszczególnych miast szukają razem choćby nawet drobnego wsparcia. Logo sponsora na koszulce jednak zobowiązuje i stąd zawodnicy starają się być jeszcze lepiej przygotowani i dawać z siebie jeszcze więcej na trasie. Maratony dają także szansę zaistnienia szerszej grupie zawodników niż wyścigi XC, mnogość kategorii i możliwość wyboru dystansu pozwala na udział nie tylko profesjonalistom. Z drugiej strony maraton daje szansę na zmierzenie się z polską czołówką w tym samym czasie i tym samym miejscu, na wymagającej trasie. Dla tych bardziej ambitnych może być to albo wstęp do przygody z XC, albo próba trwalszego wpisania się w krajobraz maratonów. Cieszy także coraz większa frekwencja pań - wiele z nich udowadnia, że kolarstwo to sport, w którym również kobiety mogą się znakomicie spełnić. Inne pokazują, że może być to wspaniała przygoda i sposób na aktywne spędzanie wolnego czasu. Organizatorzy biorą do serca uwagi maratończyków, również starają się ciągle rozwijać, wprowadzają innowacje, dbają o bezpieczeństwo... czyżby zaczynało być dobrze, czyżby po kilku latach zastoju coś się ruszyło?... Do zobaczenia w Jastrzębiej Górze :)

Foto: AgaBikerka

Przez Was dodane zdjęcia znajdziecie TUTAJ.

Wyniki znajdziecie TUTAJ.

Obserwuj nas w Google News

Subskrybuj