Jaki kraj, taki Tour

Podsumowanie 66. Tour de Pologne

Drukuj

Tegoroczny Tour de Pologne stał na wysokim poziomie i co by nie mówić o trasie czy o kolarzach, którzy przyjechali na TdP, to tak było. Wystarczy spojrzeć na nazwiska zwycięzców etapowych, czy choćby na klasyfikację końcową wyścigu.<br />

Tegoroczny Tour de Pologne stał na wysokim poziomie i co by nie mówić o trasie czy o kolarzach, którzy przyjechali na TdP, to tak było. Wystarczy spojrzeć na nazwiska zwycięzców etapowych, czy choćby na klasyfikację końcową wyścigu.
Fajerwerków - nieustannych ataków na prawdziwie górskich etapach, czy pojedynków w stylu Cavendish - Hushovd nie było, bo i trudno było się takich spodziewać, patrząc na profil trasy czy listę startową. Nie można jednak powiedzieć, że był to Tour nudny albo że był to wyścig drugiej kategorii. Mamy tereny takie jakie mamy, przyjeżdżają tacy, a nie inni kolarze i należy się cieszyć, że udało się zorganizować wyścig, który okazał się bardzo wymagający, a walka o zwycięstwo toczyła się do samego końca. Krótko mówiąc, kolarzom zależało na wygranej.

Chcąc zaspokoić wymagania zarówno sprinterów jak i górali (i w efekcie przyciągnąć największe gwiazdy peletonu), Czesław Lang co roku musi się sporo natrudzić układając trasę, a i tak wiadomo, że wszystkim nie dogodzi. Spotyka się często zarzutami, że nasz Tour jest płaski, a szanse na wygraną mają sprinterzy. Jednak na TdP emocje rosną wraz kolejnymi etapami i do tego musimy się już chyba przyzwyczaić.



W tym roku, co oczywiście nie jest niczym nowym, sprinterzy mieli swoje pięć minut, a raczej pięć etapów, jednak nie mieli praktycznie szans w klasyfikacji generalnej. Etapy do Krynicy i Zakopanego skutecznie przetrzebiły peleton, uszczuplając grupkę faworytów do zwycięstwa do zaledwie kilkunastu. Mimo iż nie były to podjazdy, na których można było się spodziewać ataków w stylu Contadora, czy Sastre (bo takich podjazdów u nas ze świecą szukać), to jednak wielu znakomitym kolarzom przysporzyły pewnych trudności.

Może właśnie w tym właśnie tkwi potencjał Tour de Pologne – górzyste etapy z wieloma podjazdami. Wystarczy spojrzeć na wyścigi etapowe rozgrywane na przykład w Hiszpanii – tam na każdym etapie kolarze pokonują spore wzniesienia, dlaczego więc nie miałoby tak być i u nas. Ano dlatego, że nie byłoby wtedy sprinterów na Tour de Pologne, a ci także dostarczają wielu emocji, mimo, iż scenariusz każdego z etapów sprinterskich jest praktycznie taki sam.



Właśnie biorąc pod uwagę końcówkę wyścigu nie dziwi fakt, że zwycięstwo w klasyfikacji generalnej odniósł kolarz, który specjalizuje się w ciężkich klasykach, a do takich można porównać decydujące etapy tegorocznego TdP. Alessandro Ballan (Lampre) nie tylko zdołał przetrzymać najcięższe podjazdy prowadzące do Krynicy, lecz, jak przystało na Mistrza Świata, w odpowiednim momencie przypuścił zdecydowany atak, któremu zawdzięcza zwycięstwo w całym wyścigu. Nas z kolei napawa optymizmem występ Marka Rutkiewicza, który zapowiadał, że będzie gotowy na Tour i był. Szkoda jednak, że nie udało mu się wdrapać na podium, bo formę prezentował znakomitą, co pokazał na etapie do Zakopanego, wygrywając aż siedem premii górskich i pieczętując zwycięstwo w klasyfikacji górskiej. Nie ma jednak tego złego - dobra jazda Rutka może zaowocuje zagranicznym kontraktem, a z kolei kibicom kolarz DHL-Author przysporzył wielu pozytywnych emocji.

Na chwilę uwagi zasługują też sprinterzy, którzy mieli okazję pokazać się w pierwszych dniach wyścigu. Borut Bozic (Vacansoleil) ma na swoim koncie kilka zwycięstw (m.in. w Wyścigu dookoła Belgii, Tour de l’Avenir czy Tour de Wallonie) i teraz dorzucił kolejne, najcenniejsze chyba, zwycięstwo w Tour de Pologne. Z kolei Jacopo Guarnieri (Liquigas), który dziś obchodzi swoje 22. urodziny, jest dopiero na początku swojej drogi i oby spełniły się nasze wcześniejsze zapowiedzi, że Tour de Pologne może być przepustką do dalszej kariery. Nie tylko dla wygrywających cały wyścig, ale też dla młodych kolarzy, którzy dziś może wygrali finisz w Lublinie, ale za cztery lata będą wygrywać na Polach Elizejskich. Nie dziwią natomiast wygrane Angelo Furlana (Lampre), który chyba polubił Białystok, gdyż wygrał tam także w ubiegłym roku oraz Andre Greipela (Columbia – HTC), który zalicza się do czołowych sprinterów peletonu. Niemiec w tym roku długo nie mógł odnaleźć się na finiszach i mimo iż jechał nawet w koszulce lidera, to etap wygrał dopiero w Krakowie. Lepiej jednak późno, niż wcale.



Na dobre rozbłysła też gwiazda Edvalda Boassona Hagena. Młody, zaledwie 21-letni Norweg z Columbia – HTC do wygranej w tegorocznym wyścigu Gandawa-Wevelgem i zwycięstwa podczas Giro d’Italia, dorzucił dwa wygrane etapy na naszym Tour de Pologne, w tym królewski, do Zakopanego i powoli wyrasta na specjalistę od ciężkich, górzystych wyścigów.

Jaki był więc tegoroczny Tour de Pologne? Oceńcie sami.

FOTO: Krzysztof Jot