Skoda Auto Grand Prix MTB#4 (03.06.2006, Sławno). Galiński wygrywa w swojej piaskownicy ;)

Drukuj

<a href="javascript:Fotka('ppg_fotki/foto_big/8_5410_05_06_06.jpg','','')"><img hspace="5" align="left" vspace="5" alt="" src="ppg_fotki/foto_small/8_5410_05_06_06s.jpg" /></a>Kiedy jechałem do Sławna na kolejna edycje GP Skoda Auto padał deszcz, było zimno a prezenter w TV oświadczył, że będzie jeszcze zimniej. Początek czerwca i 3 stopnie w nocy ?. Zapakowałem więc odpowiednia ilość bluz i polarów, a na mój największy skarb - czyli sprzęt fotograficzny ( bo, żona została w domu :) - zabrałem specjalne antydeszczowe ubranko. Sobotnie przedpołudnie zweryfikowało jednak nieco te prognozy. Pogoda była całkiem przyjemna, a nawet pojawiło się słońce, co o tej porze roku powoduje gwałtowny wzrost temperatury. Hm bieganie w trzech polarach po lesie zaczynało być z lekka męczące, toteż wybrałem się na mały rekonesans do miejscowych sklepów, kupując coś z krótkim rękawkiem

Kiedy jechałem do Sławna na kolejna edycje GP Skoda Auto padał deszcz, było zimno a prezenter w TV oświadczył, że „będzie jeszcze zimniej”. Początek czerwca i 3 stopnie w nocy ?. Zapakowałem więc odpowiednia ilość bluz i polarów, a na mój największy skarb - czyli sprzęt fotograficzny ( bo, żona została w domu :) - zabrałem specjalne „antydeszczowe” ubranko. Sobotnie przedpołudnie zweryfikowało jednak nieco te prognozy. Pogoda była całkiem przyjemna, a nawet pojawiło się słońce, co o tej porze roku powoduje gwałtowny wzrost temperatury. Hm… bieganie w trzech polarach po lesie zaczynało być z lekka męczące, toteż wybrałem się na mały rekonesans do miejscowych sklepów, kupując „coś z krótkim rękawkiem”. Nawet całkiem udane zakupy… No, ale od rana na piaskach opoczyńskich lasów trwają wyścigi najmłodszych kategorii, szybko więc udaje się z powrotem na trasę wyścigu z aparatem w ręce. Stare policyjne powiedzenie mówi, że przestępca zawsze wraca na miejsce zbrodni - to ponoć sprawdzone twierdzenie, potwierdziło swą moc ponownie. Dokładnie w Sławnie w 1999 roku na III Mistrzostwach Polski MTB po raz pierwszy zrobiłem zdjęcie kolorowemu peletonowi kolarzy na starcie. I tak to się zaczęło. Pamiętając tamtą imprezę i to, jak szukając miejsca rozgrywanych zawodów trzykrotnie ugrzęzłem w piachu po osie, a na teren wyścigu - mimo że wyjechałem całkiem wcześnie - dotarłem… na druga rundę elity mężczyzn :) zaopatrzyłem się w dobry GPS, miałem stały kontakt z bazą umiejscowioną w będącym już na terenie wyścigu samochodzie Lotto i - na wszelki wypadek, jakby technologie i elektronika zwiodły - tubylca na tylnym siedzeniu.
Zapomniałem chyba, że to GP Skoda Auto a nie MP i to siedem lat temu. Różnica była taka - że, MP w tym kraju przydzielane są jakby z łapanki i w drodze „niezbędnej konieczności” co daje takie widowiska, że czasem trudno się zorientować w randze imprezy, ale nie „Lang” Trasa dojazdowa tak perfekcyjnie oznaczona, że nawet taki totalny ignorant nawigacyjny jak ja - znalazł się na parkingu zawodów po kilku minutach. Hm… jakie to proste - kilka żółtych strzałek i parę gwoździ. No dobra - koniec bajek. Co się działo w Sławnie ? Same niespodzianki. Pierwsza, to poranny wyjazd Majki Włoszczowskiej… na dworzec kolejowy. Jak wspomniał trener Andrzej Piątek - wyniki badań jakie dotarły właśnie wieczorem poprzedniego dnia, były podstawą tej decyzji. Starty w Pucharach Świata swoje zrobiły, za tydzień Polanica, potem PŚ w Kanadzie - Majka musi nieco zregenerować organizm. W tej sytuacji na linii startu w zielonej koszulce stanęła Karolina Kozela, a w gronie faworytek do podium zaczęto wymieniać siostry Pyrgies. Ale tu pojawiły się pierwsze niespodzianki - choć nie na samym szczycie podium. Tu, Anna Szafraniec dała do zrozumienia, że tęczowe paski na koszulce to nie przypadek. Może Majka to jeszcze tak, ale nikt inny to jej w kraju na razie nie zagraża. Wygrała pewnie Szafraniec, przed Magdą Sadłecką. Bardzo ciekawie i z niespodziankami w klasyfikacji wyglądała tez rywalizacja w kategorii juniorek.
Oczywiście przed Elitą kobiet jechali juniorzy - tu walka była jak zwykle „na maksa” i z równie zaskakującymi rezultatami, a prowadzący nadali na suchej i szybkiej trasie takie tępo, że na trzeciej rundzie pozostało już dosłownie kilkunastu zawodników - cała reszta została poproszona przez sędziów o zejście z trasy. Nie wiem czy ten przepis jest słuszny - dla prowadzących pewnie tak, bo nie mają wielu „przeszkód” na trasie, dla tych słabszych - często wyścig kończy się po jednej rundzie. A na podium stanęli kolejno: Kornel Osicki przed Maciejem Dombrowskim i Piotrem Chmielewskim.
Mimo całkowicie zachmurzonego nieba (jednak przesadziłem z tymi zakupami) na trasie sucho jak w piekle. Wszechobecny kurz pokrywa dosłownie wszystko, na parkingu oddalonym o 500m z trudem odnalazłem swój samochód - szukałem grafitowego - a znalazłem biały. Ale idealna pogoda dla kolarzy - osiemnaście stopni, lekki wiatr, czasem słońce (na kilka minut) ale sucho. Chyba nawet zbyt sucho, biorąc pod uwagę strukturę podłoża trasy - 100% piach. Ciężka jazda w górę i niebezpieczna w dół.
15.30 - czas na finał finałów - czyli Młodzieżowiec i Elita Panów. Na starcie tym razem bardzo niewiele obcojęzycznych nazwisk, nie pojawiła się również ekipa Ukrainy. Tylko 23 nazwiska na liście startowej - trzech Rosjan i Polacy. Dwie rozjazdówki i dziewięć pełnych rund. I zaczęło się. Ruszyli w tumanach kurzu, aż aparat nie był w stanie wyłapać ostrości. I od razu niespodzianka - i to podwójna. Marek Galiński - zazwyczaj jak wygrywa - zaczyna przesuwać się do przodu od drugiej trzeciej rundy. Tym razem z teamowym kolegą z grupy Willier-Atala-Optex Marcinem Karczyńskim postanowili zmęczyć rywali od pierwszych metrów. Narzucili tak niesamowite tępo, że już na rundach rozbiegowych zaczynali zostawiać peleton za sobą w obłokach kurzu. Doskonała współpraca tych zawodników - a właściwie „praca” Galińskiego - który jechał całe dziewięć rund na czele, mając jak cień uwieszonego pół metra za plecami Karczyńskiego pozwoliła zawodnikom grupy Willier-Atala-Optex nie dać złudzeń co do wyników tej edycji. Do przewidzenia był efekt tej szalonej jazdy - na ostatniej rundzie dobrze już ustawiony Karczyński pozostał sam, a z przewagą jednej minuty - głośno dopingowany przez swoich opoczyńskich kibiców - samotnie podążał Marek Galiński. Drugi był Marcin Karczyński, a niesamowite tempo jakie nadali wyścigowi ci Panowie, sprawiło, że oczekiwanie na kolejnych zawodników było coraz dłuższe. Dotychczasowy lider dojechał dopiero po 10-ciu minutach, wprawdzie na szóstej pozycji , ale to miejsce już nie gwarantowało pozostawienia sobie zakurzonej zielonej koszulki. Cóż, Kowal zaoszczędzi na praniu, w nowej zupełnie mocno zielonej na starcie w Czarnkowie pojawi się Marek Galiński. A znając Marka obawiam się, że nie będzie oszczędzał na praniu - i trudno będzie mu ja odebrać. Pełne wyniki oraz klasyfikacje znajdziecie TUTAJ

Obserwuj nas w Google News

Subskrybuj