
Trzecia edycja Skoda Auto Grand Prix MTB została rozegrana w Książu pod Wałbrzychem - po siedmiu latach przerwy - ale jak to się mówi - lepiej późno niż wcale. W moim odczuciu malowniczo usytuowana trasa z fragmentami przebiegającymi przez dziedzińce i tunele Zamku Książ - to najciekawsza i najbardziej „niezwykła” trasa w Europie - ale może mało widziałem …? Jednak, założę się, że jeśli w Polsce zobaczymy czołówkę Pucharu Świata w MTB - to tylko na tej trasie.Jako osoba mająca co nieco wspólnego z całym tym rowerowym światkiem - nie powinienem lać zbyt wiele miodu na tematy organizacyjne, ale obiektywnie stwierdzam, że impreza w Książu została dopracowana we wszystkich szczegółach na co złożyły się: przepiękna sceneria rozgrywanych wyścigów ( wielkie brawa dla marketingu Lang-Teamu że udało im się powrócić pod Zamek Książ - i to dosłownie :), doskonała choć bardzo trudna i wymagająca trasa, piękna pogoda (no, to może akurat niekoniecznie za sprawą LT ), i… ciężka praca kilkudziesięciu osób - aby to wszystko idealnie „zatrybiło” w sobotę o 7.30. Teraz rozumiem już, skąd się wzięły te tryby w nowym logo Lang-Teamu. Aha, tym którzy znajda dziurę w całym, albo powiedzą że relacja sponsorowana - wyznam, że za bez mała 1000 km podróż zapłaciłem sam - z własnej i nieprzymuszonej woli - więc aż tak bardzo nie muszę miodu na organizacyjne ciała lać i sam starałem się tę dziurę znaleźć - ale nie udało się :)


Mnóstwo pracy.
Ponieważ wyjątkowo wcześnie pojawiłem się w Książu, mogłem dokładnie obserwować jak „buduje się” profesjonalne zawody MTB. Bo rowerowych imprez w naszym kraju coraz więcej - niestety o wielu z nich trudno w ogóle napisać, że zostały „zorganizowane”. Ale Skoda Auto to impreza światowego formatu i tak też jest organizowana. Kiedy w piątek rano postanowiłem wybrać się na spacer wokół Zamku - na dziedzińcu już leżały planowo porozkładane żółte słupki barierek. Wszędzie mnóstwo ludzi w granatowych spodniach i żółtych koszulkach. Jedni rozładowują tira, inni rozkładają bramki, namioty i banery. Po Głuchołazach i paskudnej tam pogodzie - wszystko koszmarnie ubłocone, wymaga wielkiego nakładu pracy aby stoły, krzesła czy sponsorskie banery wyglądały znów przyjaźnie i kolorowo. Słoneczna pogoda sprzyja - można suchą nogą oznaczyć i zabezpieczyć trasę, ustawić namioty, scenę i porozmieszczać te wszystkie kolorowe obrazki, które ubarwiają imprezy tego rodzaju i są istotne dla... sponsorów przedsięwzięcia. Niestety nic w dzisiejszych czasach nie da się zrobić na profesjonalnym poziomie bez zaangażowania pieniędzy, i to sporych pieniędzy - a nagrody, to tylko ułamek kosztów. Cała obsługa i zaplecze techniczne, oznaczenia trasy, nagłośnienie, ochrona, sędziowie, całe biuro zawodów itp. itd.... Sponsor musi więc czuć się dopieszczony, a wtedy wszystko kręci się bezproblemowo.



Na oznaczonej już trasie pojawiają się pierwsi zawodnicy, jest ekipa Ukrainy, pojawia się jak zwykle wzbudzający zainteresowanie Team Lotto. Wieczorem właściwie na trasie najwięcej jest młodych zawodników, ci starsi już dawno zapoznali się z terenem i teraz w rękach masażystów spokojnie spędzają czas relaksu. A przed Zamkiem praca wre jak w ulu - dziesiątki ludzi mocuje linki reklamowych balonów, wózkami i czterokołowcami rozwozi na trasę bramki i banery sponsorów. Działa juz Biuro Zawodów, w którym jak zwykle miłe Panie w pocie czoła przygotowują wszystkie te nieuniknione formalne sprawy - listy, identyfikatory, przydziały, rozdziały itp itd… Po dwunastu godzinach od pojawienia się pierwszych słupków, teren wokół Zamku zmienił się nie do poznania - powstało wielkie żółto-kolorowe „dmuchane” miasto, ale praca mimo późnej pory wciąż trwa. I tak do samego rana, kiedy jeszcze w poranno-mrocznym pokoju zdziwiony słyszę jakiś monotonny głos spikera - czyżbym zasnął przy włączonym telewizorze ? Jednak z padających słów wyławiam - „…i przypominam ze o 8.20 odbędzie się pierwsza odprawa techniczna…”
Dużo sportu.
Trasa - jak powiedział Marek Galiński - uległa znacznemu skróceniu w stosunku do trasy zawodów XC sprzed lat. Dzięki temu rundy są krótsze, a zawodnicy częściej pojawiają się przed oczami kibiców. Prawie wcale nie ma fragmentów płaskich - non stop jazda w dół, albo w górę. Techniczne podjazdy, długie i ciężkie, a zjazdy szybkie i niebezpieczne. No i ciekawa końcówka rundy - usytuowana na tarasach i tunelach Zamku Książ - jednego z największych w Polsce. Kiedy elita jeszcze śpi na trasie pojawiają się młodzicy - no, trochę to nieludzkie, dla takiego śpiocha jak ja - ale, nich młodzież buduje hart duha, nie zaszkodzi im to :).



Po młodzieży czas na jak zwykle najliczniej obsadzona grupę - juniorzy. To zresztą jedna z najsympatyczniejszych kategorii - najwięcej startujących, prawdziwa walka, a nie zimna punktowa kalkulacja. Osobiście podczas wyścigów tych kategorii udaje mi się zrobić najciekawsze zdjęcia - dziwię się, że „profesjonalni wysłannicy mediów” zjawiają się dopiero na wyścigach elity. Pewnie, że „nazwiska” na fotkach podnoszą niejako ich wartość, ale mnie najwięcej radości sprawia przeglądanie fotografii wykonanych podczas wyścigów tej kategorii. Po juniorach, krótka zabawa w wyścigi dla VIP’ów i to co tygrysy lubią najbardziej. Na starcie Elita. Najpierw kobiety. Tu niestety odległość jaka dzieli zawodniczki Lotto od pozostałej stawki jest już taka, że stojąc z aparatem fotograficznym w odległym punkcie trasy po jakimś czasie trudno było się zorientować czy wyścig jeszcze trwa i czy za Włoszczowską i Szafraniec jeszcze ktoś pojedzie, a czy to już koniec i cała reszta została wycofana z trasy. Jeszcze tylko Magda Sadłecka i Ukrainka Natalia Krompec. Ach i dobrze jadąca i pięknie uśmiechająca się do obiektywu nie stowarzyszona Karolina Kozela. Finisz w tej kategorii był efektowny, ale bardzo „niefotogeniczny” - żadnych wymachów rak i eksplozji radości - ot, dwie Panie szybko przemknęły przez linię mety. Pierwszą okazała się - po laboratoryjnych pomiarach - Maja Włoszczowska.



Ciekawiej było w elicie męskiej. Na starcie cała czołówka GP - Kowal, Rysenko, Batek, Karczyński i jeszcze bardzo obolały Marek Galiński. Potłuczenia, zwłaszcza ból żeber był tak dotkliwy, że z trudem Marek przejechał w piątek rundy treningowe. To, że w sobotę dojechał do mety (zupełnie niespodziewanie na szóstym miejscu) - zawdzięcza - jak powiedział po wyścigu wyłącznie kibicom. „…Miałem taki doping, że nie mogłam dać wiary iż tylu ludzi mnie zna i kibicuje mi. Głupio byłoby się wycofać - zacisnąłem zęby i mimo piekielnego bólu musiałem im się za to odwdzięczyć i jechać do końca…” Od początku stawki ton nadawali zawodnicy Ukrainy, najpierw prowadził Rysenko a Bogdan „pilnował” Galińskiego. Jednak Rysenko miał defekt i to sprawiło, że stracił sporo do czołówki, a Igor Bogdan zorientował się iż Galiński nie stanowi w tym wyścigu zagrożenia - i postanowił iść mocno do przodu. Rewelacyjnie jechał Mistrz Polski z 99 roku - Piotr Wysmyk z Optexu - cały czas z przodu i z niewielką stratą 30s przyjechał do mety na drugim miejscu. Nieco dłużej oczekiwaliśmy na trzeciego w Książu - Mariusza Kowala, który nadal utrzymał zielona koszulkę lidera Klasyfikacji Generalnej.


Wyniki zawodów w Książu:
mężczyźni Elita (37 km) 1. Igor Bogdan (Ukraina) 2:01.02 2. Piotr Wysmyk (LKS Optex Arlen Rubena Opoczno) 2:01.37 3. Mariusz Kowal (Weltour Rowery) 2:02.25 4. Evgeny Pechenin (Rosja) 2:03.15 5. Dariusz Batek (Lotto) 2:03.38 6. Marek Galiński (Wilier-Atala-Optex) 2:04.03 Młodzieżowcy (32 km): 1. Kryspin Pyrgies (Lotto) 1:53.07 2. Adrian Brzózka (MTB Silesia Rybnik) 1:54.39 3. Aleksiej Nikołajew (Rosja) 1:56.31 Juniorzy (22 km) 1. Piotr Brzózka (MTB Silesia Rybnik) 1.15.44 2. Iwan Grabowski (Ukraina) 1.15.53 3. Maciej Dombrowski (UKS Dobra Jarecki Team) 1.16.29 kobiety Elita (32 km) 1. Maja Włoszczowska (Lotto) 1:24.53 2. Anna Szafraniec (Lotto) ten sam czas 3. Magdalena Sadłecka (Lotto) 1:29.14 4. Karolina Kozela (niestowarzyszona) 1:30.00 5. Natalia Krompec (Ukraina) 1:31.09 6. Jewgienia Biełozerowa (Rosja) 1:37.19 Juniorki (17 km) 1. Lilia Zajcewa (Ukraina) 1:10.15 2. Katarzyna Solus (KCP Górskie Orły) 1:13.02 3. Irina Slobodian (Ukraina) 1:14.09 Pełne wyniki oraz klasyfikacje znajdziecie
TUTAJ FOTO: Krzysztof Jakubowski