Ile kosztuje Twoja przyjemność?

Felieton Mikołaja Jurkowlańca o możliwej wizji całkowitego odwołania wyścigów w sezonie 2020 z powodu ekonomicznych skutków epidemii koronawirusa.

Drukuj
Bike Maraton w Szklarskiej Porębie Bike Maraton

Narzekamy, bo lubimy i możemy. Wyścigi dla amatorów to biznes jak każdy inny, tyle że zwykle płacimy za niego ⅓ ceny. Mimo to, na organizatorach wieszamy psy… Czas ich docenić, przeprosić, a może i wesprzeć?!

Wyścigi kolarskie dla amatorów organizuje się na dwa sposoby. Pierwszy to Pro Bono, dla dobra publicznego, dla ludu, bez chęci zarabiania. Po prostu z zajawki, miłości do kolarstwa, pasji itp. itd. Człowiek namorduje się przy tym strasznie, oczywiście nic nie zarobi, bo to nie jest celem takiej imprezy, a zapłatą za trudy organizacyjne jest satysfakcja. Często ogromna, choć raczej niewspółmierna do nakładów czasu i własnej energii… Takich imprez w kalendarzu zawsze jest sporo. Najczęściej są organizowane raz w roku przez daną osobę czy organizację i są ukochane przez zawodników. Fajna trasa, klimat i atmosfera. Cóż, nie ma się co dziwić, w końcu ktoś wkłada w nie serce. Drugi typ imprez to wyścigi na którychś ktoś zarabia. Innymi słowy, ich organizacja to jego praca. Mogą być słabe, albo świetne. ,,Te drugie” stają się zwykle wtedy, gdy ktoś wkłada w nie tę pasję, o której pisaliśmy przy imprezach Pro Bono. 

Jako stały uczestnik takich wyścigów rozumiem innych partycypantów, choć jednocześnie nie szanuję ich stanowiska, gdy pojawiają się komentarze: ,,70 zł - ale drogo” albo ,,podnieśli opłatę do 100 zł, ale na nas zarabiają”, czy wreszcie coś w stylu ,,k..wa tyle pieniędzy za trasę, numerek i zimny makaron”. To jest zwykły biznes, czyli jak chcesz kupić i cię stać, to kupujesz, a jeśli cena jest za wysoka, to odpuszczasz. Rowery są drogą pasją. Mnie na przykład średnio na nią stać, mimo, że ktoś mnie w niej nawet w jakiejś części wspiera finansowo. Pasjonuję się jazdą i choć nie chcę, to sam często gdzieś odpuszczam. Jadę startować, wydaje na to swoje pieniądze, a oszczędzam gdzieś indziej - np. na rowerze. Prywatnie jeżdżę na SLX-ie...

Dość o sobie, nie o to chodziło. Teraz pojawia się wizja, że możemy nie mieć się gdzie ścigać, przynajmniej nie za 100 zł… Widmo tego, że poznamy prawdziwą cenę startu np. w Bikemaratonie czy Mazovii staje się coraz bliższe.

 

 

Nie stawiam się w roli eksperta, mam za sobą jedynie około 400 przejechanych wyścigów jako klient (uczestnik) oraz zorganizowanie 3 wyścigów Pro Bono. Poza tym czasem rozmawiam z orgami. Generalnie wiem, ile kosztuje to pracy i zaangażowania - i chętnie powiem tym wszystkim (nam - zawodnikom-uczestnikom) maruderom, że wiadomości dla nas nie są najlepsze.

Zorganizowanie wyścigu to potężne koszty, a organizatorzy przeważnie są w stanie je pokryć i zarobić na swój byt dzięki temu, że są wsparte przez samorządy. Miasta i miejscowości, w których odbywają się imprezy, płacą za promocję, a my dzięki temu możemy się dobrze bawić. W sumie za czyjeś pieniądze, albo za swoje, bo w końcu idzie to z podatków (śmieszne prawda)… Podejrzewam, że koszty naszej zabawy są na tyle wysokie, że normalnie musielibyśmy wyłożyć ze 200-300 zł na start w jednodniowym wyścigu typu maraton MTB czy też szosowym klasyku. 

Przeczytałem dziś na facebookowym profilu znajomego, że:

Prezydent zalecił ograniczenie do absolutnego minimum ("najlepiej do zera") wydatków na promocję. [...] Odwołać należy wszystkie planowane do końca roku i finansowane lub współfinansowane przez miasto wydarzenia, eventy,  pikniki, koncerty, imprezy o charakterze promocyjnym, kulturalnym, sportowym itp.

Z tego co wiem, to wypowiedź Prezydenta Warszawy. Nie trudno jednak sobie wyobrazić, że większość pozostałych jednostek samorządowych może próbować iść w podobnym kierunku. Może się więc zdarzyć, że wszyscy super orgowie, którzy naprawdę zapewniają nam rozrywkę rok w rok, będą bez finansowania lub z mocno obciętym budżetem. Wówczas pozostaną dwie możliwości - imprezy się nie odbędą, albo ich koszt wyniesie nie 100, a właśnie np. 200 czy 300 zł. 

Koronawirus weryfikuje wiele dziedzin życia i gospodarki, a zaraz pewnie pokaże nam ,,jak wiele mieliśmy” , ,,jak dużo dostawaliśmy za darmo” i tak naprawdę pokazuje nam, że byliśmy frajerami, narzekając na codzienność. Pewnie takich gości i gościówek jak ja, którzy startują dla przyjemności jest mnóstwo. No to teraz dowiemy się, ile naprawdę kosztuje nasza przyjemność?

Oby nie… czego życzę nam wszystkim!