Festiwal Rowerowy Żywiec Szklarska Poręba 2003.

Drukuj

<a href="/multimedia/foto/medium/8_686_21_08_03.jpg" target=_blank><img src="/multimedia/foto/medium/8_686_21_08_03.jpg" border=0 align=left vspace=5 alt=Zjazd hspace=5></a> Raz w roku na Szrenickim stoku, czyli największa, najstarsza i ciesząca się niesłabnącą popularnością oszołomów rowerowych wszelkiej maści odbyła się po raz siódmy. Ekipa Pawła Kibinia z roku na rok jest coraz bardziej profesjonalna w swoich poczynaniach, co wyraża się nie tylko w rosnących cenach za powierzchnię wystawienniczą na targach, ale przede wszystkim znakomitą i w zasadzie nie budzącą najmniejszych zastrzeżeń organizacją. Przy tym wszystkim cały czas udaje się zachować odpowiedni klimat całej imprezy, co z kolei skłania do przyjazdu na Festiwal co roku nowe osoby. Tym samym koło się zamyka i w sumie otrzymujemy sposób na świetną zabawę dla uczestników, reklamę dla sponsorów oraz zarobek dla organizatorów, czyli wszyscy są zadowoleni :-)<br><br>W tym roku wszystko zaczęło się już w środę, ponieważ właśnie tego dnia rozpoczęły się oficjalne treningi na zjazdowej trasie Pucharu Polski. Dodatkowo w poprzedni weekend w pobliskim Świeradowie rozgrywane były w ramach cyklu Bikemaraton Mistrzostwa Polski w maratonie MTB, dlatego też nagły zalew rowerzystów nie był tak widoczny jak w poprzednich latach

Zjazd Raz w roku na Szrenickim stoku, czyli największa, najstarsza i ciesząca się niesłabnącą popularnością „oszołomów rowerowych wszelkiej maści odbyła się po raz siódmy. Ekipa Pawła Kibinia z roku na rok jest coraz bardziej profesjonalna w swoich poczynaniach, co wyraża się nie tylko w rosnących cenach za powierzchnię wystawienniczą na targach, ale przede wszystkim znakomitą i w zasadzie nie budzącą najmniejszych zastrzeżeń organizacją. Przy tym wszystkim cały czas udaje się zachować odpowiedni klimat całej imprezy, co z kolei skłania do przyjazdu na Festiwal co roku nowe osoby. Tym samym koło się zamyka i w sumie otrzymujemy sposób na świetną zabawę dla uczestników, reklamę dla sponsorów oraz zarobek dla organizatorów, czyli… wszyscy są zadowoleni :-)

W tym roku wszystko zaczęło się już w środę, ponieważ właśnie tego dnia rozpoczęły się oficjalne treningi na zjazdowej trasie Pucharu Polski. Dodatkowo w poprzedni weekend w pobliskim Świeradowie rozgrywane były w ramach cyklu Bikemaraton Mistrzostwa Polski w maratonie MTB, dlatego też nagły „zalew” rowerzystów nie był tak widoczny jak w poprzednich latach.

Czwartek stał pod znakiem finału Pucharu Nokii w zjeździe. W czasie gdy rywalizowali najlepsi downhillowcy wielu maratończyków zapoznawało się z trasą sobotniego maratonu natomiast miłośnicy wysokich lotów zabrali się za sypanie hop dirtowych z prawdziwego zdarzenia. Zjazd wygrał Maciej Jodko (RMF FM MD), jednak to Adam Vagner wobec kontuzji Zielińskiego mógł się już cieszyć z triumfu w klasyfikacji generalnej Pucharu Polski. Wieczorem niestrudzeni zjazdowcy zorganizowali sobie w dopiero co rozstawionym namiocie Żywca „ponadprogramową” imprezę.

Co bardziej pokręceni imprezowicze uatrakcyjniali sobie czas organizując np. kulig na sankach za zjazdówką w dół stromej, prowadzącej od wyciągu ulicy Okrzei :)

Ciągnięcie_kłody W piątek nastąpiło oficjalne otwarcie festiwalu. Na dobre rozkręciły się mini targi, na przygotowanym dircie ostro trenowali specjaliści tej dyscypliny. Głównym wydarzeniem dnia był jednak ostatni wyścig serii Pucharu Żywca w zjeździe będący równocześnie ostatnią imprezą cyklu Pucharu Polski. Znów bezkonkurencyjny okazał się być Maciek Jodko, który jednak w całym cyklu zawodów musiał uznać wyższość Adama Wagnera z Czech. Wśród pań w Pucharze Polski triumfowała Anita Molcik a najlepszym z juniorów został kolejny reprezentant czech: Kamil Tatarkovic.

Po południu na nieco „ucywilizowanej” trasie (m.in. rozmontowano wszystkie skocznie) rozegrano „zjazd dla wszystkich” – na wciąż nieco mokrej i już rozjeżdżonej leśnej trasie obok naszych „profi” stanęło wielu amatorów. Bez względu na wyniki była to dla wszystkich świetna zabawa – wszak to Festiwal. Dla porządku należy podać, że najszybszym spośród 76 zawodników okazał się być Wojciech Koniuszewski. Wieczorem w namiocie Żywca odbyła się „legalna” już impreza przy klubowej muzyce. W tym czasie większość maratończyków szykowała się do snu chcąc dobrze wypocząć przed sobotnim maratonem.

Szczegółową relację z najbardziej prestiżowego maratonu w Polsce, który dodatkowo w tym roku otrzymał najwyższa możliwą w tej dyscyplinie kategorię UCI: E1 przedstawimy już wkrótce. Tutaj należy powiedzieć, że jest to najlepiej zorganizowany (m.in. pomiar czasu za pomocą fotokomórki i chipów) maraton MTB w Polsce, który dodatkowo rokrocznie przyciąga nie tylko polską czołówkę ale i zawodników z zagranicy. Co prawda na dużym dystansie wygrał Polak, Bogdan Czarnota z Weltouru Ambra, jednak za nim znalazło się dwóch Czechów. Wśród pań bezkonkurencyjna okazała się Austriaczka Daniela Luckinger. Trasa maratonu choć stosunkowo płaska i szybka okazała się być wystarczająco wymagająca dla większości zawodników.

W czasie gdy w górach walczyli maratończycy nad jeziorkiem trwał oficjalny trening przed konkursem skoków do wody. Równocześnie zgromadzona publika oglądała popisy trialowców, konkurs skoków nad poprzeczką a pozostali uczestnicy festiwalu oglądali dobra zgromadzone na targach.

Po południu dzięki firmie Barilla podczas Pasta Party nie zabrakło Spaghetti dla nikogo, także dla osób nie będących uczestnikami festiwalu a także dla tych, których niepohamowany apetyt pchał do gara z pastą wiele razy.

Wieczorem tradycyjna już klubowa impreza, tym razem z uczestnictwem nie tylko zjazdowców ale też i maratończyków: pod naporem tańczącego tłumu podłoga w namiocie Żywca ledwo co wytrzymała ;)

Aby zapomnieć o ogarniającej nostalgii związanej z końcem Festiwalu rokrocznie organizatorzy jako jego kulminację organizują najbardziej widowiskową konkurencję: skoki do wody. W tym roku oprócz lokalnych faworytów takich jak Nypel, Zabi czy ubiegłoroczny triumfator Szymon Kozakiewicz mogliśmy także, dzięki zaproszeniu firmy Merida Polska oglądać popisy dwóch znakomitych Austriaków: Daniela Pretninga i Ronalda Herrera, którzy prezentowali świetne BMXowe tricki. Jednak Skoki do wody to nie konkurs na dircie, dlatego też ponownie wygrał, prezentując brawurowy styl Szmon Kozakiewicz. Konkurs jak co roku brawurowo komentował Irek Bieleninik, jednak w pamięć widowni najbardziej zapadł występ Bodzia Podolska, który co prawda w locie zaprezentował się przeciętnie, jednak jego wyjście z wody zapewne śni się do dziś wielu paniom, zwłaszcza tym oglądającym konkurs od strony rozbiegu na skocznię :)

Na koniec, po krótkim „spiczu” kończącym całą imprezę w wodzie wylądował szef całego przedsięwzięcia: Paweł Kibiń.

Kto nie był, niech żałuje: najlepszy maraton, najlepsza atmosfera, świetne imprezy, targi – jednym słowem – zapraszamy za rok :-)

Foto: Jacek Szalewski

Obserwuj nas w Google News

Subskrybuj