Trasa w Szczawnicy była ciężka, ale nie ukształtowanie terenu w sobotę rozdawało karty, lecz pogoda. Ulewne opady deszczu i zimno sprawiły, że uczestnicy zaznali porządnej kąpieli błotnej. Na dystansie Giga zwyciężył wspomniany wcześniej Mateusz Rejch, który zajmuje również 1 miejsce w klasyfikacje generalnej. Na kolejnych miejscach przyjechali: Jakub Gryzło i Tomasz Leśniak (oboje Jasielskie Stowarzyszenie Cyklistów).
Na dystansie Mega zwyciężyli: Katarzyna Galewicz i Piotr Sajdak (Movimento UKS PG Wojnicz). Na najkrótszym dystansie pierwsi linię mety przekroczyli: Joanna Głowacka (ROWEROMANIA Sanok) i utalentowany Jan Miłek (SST Lubcza). Finał cyklu odbędzie się już w najbliższą sobotę w Wierchomli!
Jakub Gryzło (Jasielskie Stowarzyszenie Cyklistów) po znakomitej jeździe na dystansie Giga zajął 2 miejsce:
W zeszłym roku wygrałem tutaj dystans hobby w swojej kategorii wiekowej. Tym razem bezapelacyjnie musiałem zaliczyć dystans, na którym zawsze się ścigam czyli giga. Patrząc na profil trasy mówię sobie – to „tylko” trzy dłuższe podjazdy – wszystkie na Przehybę, będzie łatwo. Pogoda tego dnia dawała wiele do życzenia, zimno, mokro, szaro, jednym słowem nieprzyjemnie. Przez głowę przeszła myśl, co ja tu robię? Ale przecież zawsze wyścigi w takich warunkach zawsze dobrze mi się jechało. Tuż przed startem wyrzucam kurtkę przeciwdeszczową, będzie lżej (dobra decyzja) Ruszamy. Start i od razu ostro i sztywno pod górę. Czuję, że jadę mocno, ale bez szaleństw. Powoli stawka się klaruje. Jadę z kilkoma zawodnikami z mega, a przede mną z giga tylko Mateusz Rejch i Kuba Tomski. Zaraz za mną Tomek Leśniak, który na bardzo śliskim zjeździe po trawie dogania mnie i wyprzedza z zawrotną jak na to miejsce prędkością. Czuję się, jak bym stał a nie jechał. Tutaj muszę się usprawiedliwić, ale klocki przedniego hamulca już się skończyły, chodź i tak Tomek zjeżdża lepiej ode mnie Po zjeździe mamy jedyny odcinek asfaltowy na trasie w okolicy Jaworek. Tam doganiam Tomka i jedziemy razem. Po chwili zaczynamy drugi tego dnia podjazd na Przehybę, noga wciąż podaje i powoli zaczynam uciekać Tomkowi. W międzyczasie wyprzedzam kilku czołowych zawodników z mega. Melduję się na szczycie, jak zawsze tego dnia omijam kolejny bufet i gonitwa w dół, aby po chwili zawrócić i trzeci raz zacząć wspinaczkę na Przehybę. Tutaj widzę Kubę Tomskiego, ma defekt, szkoda bo naprawdę Kuba fajnie jechał i tego dnia ciężko byłoby go dogonić, a jechał po obronę tytułu z zeszłego roku. Przede mną już tylko Mateusz, niestety do niego nie ma podejścia, nie ta liga. Jadę mocno choć asekuracyjnie, aby nie popełnić żadnego błędu, ale ciągle się oglądam czy dopadnie mnie Tomek, czy może Kuba uporał się szybko z defektem i pogonił, czy może jeszcze ktoś inny, bo pomimo niskiej frekwencji spowodowanej pogodą na giga cała czołówka, a w M3 prawie wszyscy liczący się zawodnicy. Do szczytu docieram samotnie, kolejny raz dziękując obsłudze bufetu słowami: „mam wszystko” zaczynam ostatni zjazd do Szczawnicy. O dziwo pokonuje go jeszcze szybciej niż za pierwszym razem. Jest Szczawnica, ostatnia „zmarszczka” i meta. Pomimo lekkiego ubrania jest mi ciepło, wszystkich wokoło trzęsie z zimna. Jednak po 10 minutach i mnie dopadają takie drgawki, że ciężko mi jest się rozebrać. Dobrze że 3 minuty drogi od miasteczka zawodów mam gdzie wskoczyć pod prysznic i się zagrzać. (dzięki Marcin) Dochodzę do siebie, choć to trochę trwa. Podsumowując, trasa maratony wymagająca kondycyjnie jak i technicznie, może najtrudniejsza nie była, ale było co podjeżdżać jak i zjeżdżać, warunki dołożyły kropkę nad „i”. Super miejscówka. W sobotę miał być koniec świata, hucznie ogłaszany przez wszystkie media, a wygranie maratonu w kategorii wiekowej było moim marzeniem, które chciałem ziścić przed końcem swego żywota, więc musiałem tego dokonać. Teraz spokojnie mogę umierać.
Alicja Nerc (SST Lubcza), która zajęła 7 miejce w Open Kobiet i 3 miejsce w swojej kategorii na dystansie Hobby:
Jeżeli chodzi o wyścig w Szczawnicy ... był to dla mnie najtrudniejszy wyścig w tym sezonie. Nie najcięższy pod względem trasy, bo były dużo trudniejsze wyścigi, ale tutaj doszła walka ze sprzętem, który już nie wytrzymuje końcówki sezonu. Wszystkie znaki na niebie i ziemi mówiły, żeby ten wyścig odpuścić..zgubiony numer ( musiałam jechać na rezerwowym), nie do końca dobrze przygotowany rower ( co dało mi w kość na trasie), no i ta piękna jesienna, deszczowa pogoda Ale jak tu nie jechać skoro na miejscu ta atmosfera, znajome uśmiechnięte twarze pomimo zimna i deszczu, no i gdy tak to się kocha. Już początek wyścigu dla mnie zaczął się nie najlepiej. Na pierwszym podjeździe spadł mi łańcuch i zaklinowal się między blatem a prowadnicą. Dzięki pomocy dwóch zawodników mogłam jechać dalej. Niestety zostałam na samym końcu stawki i trzeba było gonić. Gdy już dojechałam zawodników koło, których przeważnie jeżdżę, sytuacja powtórzyła się po raz drugi i znów walka z zablokowanym łańcuchem, złość na rower na siebie (a w głowie słowa kolegów z teamu, że już dawno powinnam bo zmienić), i jeszcze niby delikatnie przecięcie palca o zębatke a krew na ubraniu i rowerze , która szybko została przykryta warstwą błota , którego na zmienionej w tym roku trasie Hobby nie brakowało. I znów pogoń...deszcz, błoto, wysiłek, gdy znów pojawiły się przede mną koszulki znajomych teamów i myśl, że nie jest tak źle...łańcuch spadł po raz trzeci. Pierwszy raz miałam ochotę zejść z trasy, zmęczenie ciągłym pościgiem było naprawdę duże, w oczach pierwszy raz stanęły mi łzy bezradności i bezsilność. Krótka chwila zwątpienia, ale przecież chcę jechać dalej. Wprawdzie motywacja spadła wiedziałam, że już teraz zabraknie mi sił żeby dogonić stawkę. Chciałam już tylko bezpiecznie dojechać do mety w tych trudnych warunkach. A naprawdę było zimno szczególnie na długich zjazdach w przemoczonym ubraniu, a skostnialymi palcami ciężko było wcisnąć hamulec. Pod koniec wyścigu widziałam zawodniczkę z mojej kategorii, byłam blisko, ale zabrakło siły i wjechałam na metę 28 sek. po niej. I właśnie tyle zabrakło do drugiego miejsca. Na dystansie Hobby zajęłam 3 miejsce w swojej kategorii HK3 i 7 open kobiet. Niedosyt i złe emocje szybko zniknęły wraz z wiadomościami o naszym teamie SST Lubcza. Open na dystansie Hobby wygrał Janek Miłek !! Wielka radość i podziw dla naszego tak młodego zawodnika. A potem już same dobre wieści: Krysia Miłek 1m. w HK4, Monika Nowak 1m. w HK1. Zaczęli na metę przyjeżdżać Megowcy na granicy hipotermii, ale jak zawsze walczący do końca. Mateusz Hałajko 5 m. w MM3 i 8 m. w Open, Andrzej Miłek 4 m. w MM4. No i teraz wyczekiwanie na zawodników Giga. Jest !!! Mateusz Rejch pierwszy ! Wygrywa dystans Giga Open i tym samym swoją kategorię. Brawo Matt , brawo SST Lubcza. Zmęczeni, przemoknieci, przemarznięci ale jacy szczęśliwi Teraz już można było spokojnie czekać na dekorację w miłej atmosferze, świetnych humorach, przy ciepłej herbatce i cieszyć się z sukcesów. Wielkie gratulacje dla wszystkich startujących zawodników w tych trudnych warunkach trzeba mieć charakter. Chciałam też podziękować tym zawodnikom, którzy pomogli mi z łańcuchem na trasie. Jeszcze raz dzięki i do zobaczenia za tydzień na Finale Cyklokarpat w Wierchomli.
Wyniki
- Giga
- 1. Mateusz Rejch SST Lubcza
- 2. Jakub Gryzło Jasielskie Stowarzyszenie Cyklistów
- 3. Tomasz Leśniak Jasielskie Stowarzyszenie Cyklistów
- Mega mężczyźni
- 1. Piotr Sajdak Movimento UKS PG Wojnicz
- 2. Tomasz Czechowski
- 3. Kamil Pomarański CYCLO TRENER TEAM
- Mega kobiety
- 1. Katarzyna Galewicz
- 2. Magdalena Golonka KSPO brakeparts.pl
- 3. Dagmara Ochot
- Hobby mężczyźni
- 1. Jan Miłek SST Lubcza
- 2. Kamil Cygan www.KamilCygan.pl | JSC Jasło
- 3. Michał Rozmund Alpaca Team
- Hobby kobiety
- 1. Joanna Głowacka ROWEROMANIA Sanok
- 2. Janina Nawój ROWEROMANIA Sanok
- 3. Natalia Kmak Truck Partner Zettransport Nowy Sącz
Strona organizatora: www.cyklokarpaty.pl