Mazovia 24h w Zagnańsku

Drukuj
Mazovia 24h Marathon w Zagnańsku Zbigniew Kowalski

W miniony weekend rozegrano wyścig Mazovia 24h Marathon. Po raz pierwszy start zlokalizowano w Zagnańsku leżącym u podnóża Gór Świętokrzyskich, słynącym z jednego z najstarszych dębów w Polsce: Bartka.

Pełna pętla trasy liczyła 15 kilometrów, a zlokalizowano ją nad Zalewem Kaniów. Wystartować można było solo, w parach lub drużynie czteroosobowej. Dla początkujących przewidziano również wyścig 12 godzinny.

 
 

 

W pojedynkę najwięcej okrążeń pokonał Litwin Saulius Speicys, wśród kobiet zwyciężyła Magdalena Chmielewska. W klasyfikacji zespołów Duo wygrał Krzysztof Peryt i Łukasz Namysł (Nikośbike), a Quatro Henriot Cedric, Litvinaitis Šarunas, Renatas Orlovas oraz Banys Kastytis (Best Team).

Łukasz Namysł (1 msc. Open Duo) - Nikośbike:

"To była nasza pierwsza przygoda z Mazovią, więc nie wiedzieliśmy czego się spodziewać. Na szczęście okazało się, że przygotowanie wyścigu było na naprawdę wysokim poziomie. Trasa okazała się dość wymagająca, a organizator uszczęśliwił nas strumykiem, kamieniami, korzeniami i podjazdami, które mocno czuliśmy w nogach. Bardzo dobre oznakowanie pętli i całodobowe zabezpieczenie przez Straż Pożarną pozwalały na kręcenie kilometrów w pełnym skupieniu. Ogromna pochwała należy się również innym uczestnikom, którzy przez cały wyścig zachowywali się fair, przepuszczając mocniejszych zawodników. Bardzo dobrze zorganizowana była również strefa zmian. Prowadzący na bieżąco informował nas o posiłkach i wywieszonych wynikach. Całodobowy bufet był świetnie zaopatrzony. Konkurencja musi liczyć się z tym, że w przyszłym roku również wystartujemy."

Michał Gałczyński (2 msc. Open Quatro) – SSC Suchedniów:

Mazovia 24 to dość nietypowy wyścig. Jedyny taki w Polsce, gdzie rywalizacja na trasie MTB trwa 12 lub 24 godziny. Start ulokowano w Kaniowie nad małym jeziorem otoczonym lasem. Samo miejsce charakteryzuje się dość dobrym połączeniem komunikacyjnym. Niewielka odległość od trasy S7 i przebiegająca linia kolejowa relacji Warszawa - Kraków to dodatkowe atuty. Zawodnicy nie mieli problemu z zaparkowaniem czy rozbiciem namiotów. Zapewniono dostęp do bieżącej wody, prądu, działających przez cały czas prysznicy zlokalizowanych na hali sportowej. Jedna pętla na trasie liczyła 15,5 km, przy 190 metrach przewyższenia. Sama trasa jak i jej oznakowanie zdecydowanie na plus. Jest to pierwszy maraton tego typu, w którym braliśmy udział lecz z tego co mówili stali bywalcy takich imprez, to suma podjazdów była zdecydowanie wyższa niż w poprzednich edycjach. Start zawodów wyznaczono na godzinę 12:00 w sobotę. Zaczynał się dość nietypowo, ponieważ trzeba było przebiec ok. 200 metrów, zabrać rower i po minięciu linii startu wyruszyć na trasę.

W tym momencie zaczyna się prawdziwa rywalizacja. Wybraliśmy formułę 24h quatro zakładając, że każdy z nas jedzie jedno kółko w określonej kolejności. Już na początku wśród uczestników było kilka upadków, jeden z nich niestety kończy się na otwartym złamaniu ręki. O 20 organizatorzy rozpalają ognisko. Czas mija, a według pierwszych danych drużyna SSC Suchedniów zajmuje drugie miejsce pomiędzy BEST TEAM (Litwa/Polska), a  MTB1.RU (Włochy/ Rosja). W okolicach 22:00 zapada mrok. Trasę rozświetlają migające między drzewami światła. Tu mamy nauczkę, gdyż nasze oświetlenie okazuje się zbyt słabe, zaczynamy jeździć ostrożniej. Do rana jedziemy w trzech na zmianę. Jest zimno, panuje spora wilgoć. Przed piątą zaczyna się rozjaśniać. Rywalizacja trwa nadal. Od 8:00 zaczyna się naprawdę ciepło. Pogoda dopisuje - nie wyobrażamy sobie jazdy tej trasy w deszczu. Jedzie się coraz ciężej wyczekując godziny 12:00 i zakończenia imprezy. Układ tabeli z wynikami utrzymuje się, Best Team jest zdecydowanym liderem, lecz z każdą chwilą różnica między MTB1.Ru a SSC wyraźnie topnieje. Jest 11:20 , w tej chwili jesteśmy świadkami jednego z największych i najbardziej emocjonujących pojedynków tych zawodów. W strefie startów ustawiają się Sergey Akifyev i Dariusz Barański. 

To właśnie między nimi rozegra się decydujące starcie. Na metę wpadają z różnicą kilku chwil zawodnicy z MTB1.Ru i SSC. Rusza ostatnia zmiana. Pomimo zmęczenia emocje sięgają zenitu. Za zawodnikami wyrusza motocykl z GPS. Na mecie nerwowo śledzimy przemieszczające się położenie, lecz niestety nie wiemy kto prowadzi. Pojawiają się pytania czy zdążą przed zamknięciem trasy. Nagle między drzewami pojawia się żółto niebieska koszulka Dariusza Barańskiego... wtedy wiemy, że nic nie jest w stanie odebrać nam drugiego miejsca. Po 24 godzinach jazdy różnica między drugim a trzecim miejscem wynosi zaledwie 48 sekund. Na uwagę zasługuje także fakt, iż zawodnicy MTB1.RU trasę pokonywali w obsadzie trzyosobowej. Kończymy rywalizację przejeżdżając łącznie 37 okrążeń w czasie 23:58:37. Marcin Banasik z SSC wykręca dodatkowo drugi najszybszy czas okrążenia. Maraton wniósł wiele emocji, pokory oraz całą masę dodatkowego doświadczenia. Organizator wywiązał się wzorowo, jedyne do czego można mieć zastrzeżenia to śniadanie oraz kolacja na którą zamiast zup wolelibyśmy makaron ;-)

 
 

Jan Ryglewski (1 msc. Open Solo M1):

"Z każdym okrążeniem coraz lepiej zapoznawałem się z trasą i jak każdy wybierałem, którymi stronami ścieżki się poruszać. Trasa pozytywnie mnie zaskoczyła ponieważ było pod górę, a nie jak zwykle płasko. Mazovia zawsze była kojarzona z tym, że jest szybko ale bardzo męcząco; teraz będzie kojarzona z dużymi przewyzszeniami i granicami własnego wysiłku. Pojawiły się również elementy, których wcześniej nigdy nie było jak bardzo długie i szybkie zjazdy, oraz krótkie w stylu XC. W tym roku konkurencja mnie nie zaskoczyła, ponieważ już od kilku lat w mojej kategorii startuje bardzo mała ilość zawodników. Ścigałem się z jednym chłopakiem już od pierwszych okrążeń (te zrobiłem w bardzo dobrych czasach) i wyprzedziłem go o całą pętlę dlatego wiedziałem, że jeśli będę już bardzo zmęczony na spokojnie mogę odpocząć. Wszystko szło po mojej myśli nawet rodzina potrafiła się zorganizować w 100%: podawali jedzenie, bidony, żele żebyśmy z tatą nie musieli się co okrążenie zatrzymywać.

Po około 12h jazdy zaczynało się już powoli odczuwać wszystkie objawy zmęczenia. Od samego początku postanowiłem sobie, że nie chcę wcale spać i jeździć od 12:00 do 12:00. Rzeczywiscie nie spałem lecz nie udało mi się dotrwać do południa gdyż prawa łydka odmówiła posłuszeństwa, czułem bardzo silny ból. Wiedziałem, żee z taką noga już więcej nie przejadę lecz brakowało mi jednej pętli aby zapewnić sobie zwycięstwo w kategorii, oraz zrobić równe 300 km. Wsiadłem na rower i pedałowałem jedną nogą. Udało mi się pokonać okrążenie w 1h:15m, z czego byłem bardzo zadowolony. Spełniło się wszytko, czego chciałem dokonać tego dnia więc jestem bardzo zadowolony. Do organizacji nie mam zastrzeżeń lecz chciałbym powiedzieć, że tego roku czegoś brakowało. Podobno to ludzie tworzą klimat; może tym razem było ich trochę za mało aby go zbudować".

Pełne wyniki dostępne są na stronie Organizatora