Maciek Głowacki na cukrzycę zachorował cztery lata temu. Słodka przypadłość nie przeszkadza mu jednak w kontynuacji jego największej pasji, jaką jest kolarstwo górskie. Sam przyznaje, że bez rowerowych wypraw nie wyobraża sobie po prostu życia.
Na co dzień... studiuję na Politechnice Krakowskiej, na kierunku mechanika i budowa maszyn. Pomysł na wybór specjalności – inżynierii medycznej – przyszedł wraz z chorobą, a także pewnym znudzeniem autami (kiedyś planowałem zająć się samochodami). Uznałem, że warto się na tym znać. Poza tym inżynier medyczny ma spore pole do popisu w dziedzinie medycyny sportowej: badania, pomiary albo dobór metody leczenia przy złamaniach (śruby, płytki itp.).
Moja cukrzyca… Mam cukrzycę typu 1. O mojej słodkiej przypadłości dowiedziałem się przed maturą, czyli cztery lata temu. Chorobę wykryto u mnie przypadkiem. To było podczas okresowych badań w szkole. Okazało się, że mam podwyższone ciśnienie. Pielęgniarka skierowała mnie do kardiologa, który z kolei zlecił podstawowe badania. Wykazały, że mam cukier w moczu.
Lekarz wówczas powiedział, że to może być pomyłka i zlecił powtórzenie badania. Za drugim razem cukru w moczu już nie stwierdzono. Pani doktor orzekła, niesłusznie zresztą, że wynik „cukier w moczu” to zwykła pomyłka i żeby się tym nie przejmować…
Gdyby nie to, że moim przypadkiem zajęła się bardzo kompetentna pielęgniarka, która sama ma dziecko chore na cukrzycę, to prawdopodobnie dowiedziałbym się o chorobie później, przez symptomy takie jak utrata masy ciała, wzmożone pragnienie czy wielomocz.
Moja aktywność… Odkąd pamiętam, jeżdżę na rowerze. Pasjonuje mnie kolarstwo górskie. W zasadzie nie wyobrażam sobie bez tego życia. W dzieciństwie jeździłem na wyprawy z tatą. To właśnie wtedy połknąłem przysłowiowego bakcyla. I tak już zostało. Choroba nie przerwała mojej pasji. Jestem z tego dumny.
Oczywiście miewam momenty załamania, ale nigdy o mojej cukrzycy nie myślę jak o wyroku. Po prostu działam dalej. Kolarstwo jest dla mnie skuteczną metodą przed dołkiem. To działa! Polecam. Trzeba tylko naprawdę się zmęczyć! Trenując, zdecydowanie łatwiej jest mi zapanować nad chorobą. Uważam, że turystyka rowerowa jest dyscypliną odpowiednią dla diabetyków.
Tak naprawdę w różnych maratonach rowerowych zacząłem brać czynny udział dopiero kiedy zachorowałem. Kilka tygodni temu pojechaliśmy z Krakowa do Myślenic. Około 80-kilometrową trasę pokonaliśmy w 8 godzin. Dlaczego takie wolne tempo? Z dwóch powodów. Po pierwsze, mieliśmy ogon (kolegę, który pomału jeździ), po drugie, robiliśmy częste postoje na podziwianie i fotografowanie widoków.
Natomiast liczący 76 km maraton w Ustroniu (górzysty teren!) pokonałem w 4:17:39.51, przy stracie do zwycięzcy ok. 38 minut. Jak na razie mogę poszczycić się jednym dyplomem. Zdobyłem go w tym roku! W kolarstwie górskim nie chodzi tylko o ściganie się, ale o samą przyjemność jazdy. Aczkolwiek rywalizacja też jest fajna, ale nie za wszelką cenę, czyli kosztem zdrowia.
Przed wyprawą… Pamiętam zawsze o glukometrze i penie. Zabieram także posiłek, który podniesie mi cukier: kanapkę i jakiś słodki napój. Zanim wyruszę w trasę, pamiętam też o wartościowym śniadaniu. Przed i po wysiłku zjadam wysokowęglowodanowe potrawy – bardzo często wybieram makarony. Nie przejmuję się aż tak bardzo tym, co jem, ponieważ i tak to spalam podczas rowerowej wycieczki w górach. Gorzej byłoby, gdybym zjadł obfity posiłek i siedział bezczynnie…
Ciągnie mnie w góry… Kocham kontakt z przyrodą. W górach znajduję wytchnienie i wyciszenie… Być może pewnego dnia wyprowadzę się w Bieszczady i będę sobie tam spokojnie żył. Pod warunkiem, że znajdę odpowiednie źródło utrzymania. Na razie jednak wzywa mnie miasto i związane z nim uroki oraz obowiązki.
Inne zainteresowania... Na co dzień pasjonują mnie również ciężarówki i autobusy… ale nie te retro, z dawnych lat, tylko współczesne. Lubię jelcze i autosany. Myślę, że słabość do tych pojazdów wiąże się z moim dawnym marzeniem – kiedyś pragnąłem zostać zawodowym kierowcą.
Autorytet… we współczesnym światku kolarstwa głośno o dopingu, więc z obawy, że mój idol mógłby zostać na tym przyłapany, takowego nie mam. Mogę natomiast uznać za autorytet Czesława Langa, który startował jako amator w czasach, gdy u nas nie mogło być dopingu. Poza tym każdy, kto walczy z jakimiś przeciwnościami losu, jest dla mnie wzorem. Na przykład niepełnosprawna paraolimpijka Kasia Rogowiec, która uprawia lekką atletykę oraz narciarstwo klasyczne. Ta dziewczyna wielokrotnie zdobywała medale na mistrzostwach Polski, Europy i świata. Imponują mi także kobiety startujące w zawodach surwiwalowych. Niejeden facet nie wytrzymałby takich warunków…
Moje plany… Chcę skończyć studia, a następnie znaleźć dobrą pracę. Zamierzam oczywiście kontynuować moją rowerową pasję. Jeśli nie znajdę pracy w zawodzie w Polsce, która będzie mnie satysfakcjonowała finansowo, to… będę starał się o pracę w serwisie rowerowym w Anglii.