Kolcowane opony budzą dużo kontrowersji. Niektórzy uważają, że kolce niewiele pomagają, a podnoszą tylko masę kół i opory toczenia. Inni są ich zagorzałymi fanami i bez nich nie wyobrażają sobie rowerowych wypadów w zaśnieżony teren. Kto ma rację, ciężko powiedzieć. Najlepiej spróbować samemu i mieć na ten temat własne zdanie. Niestety najtańsze fabrycznie kolcowane opony zaczynają się od cen grubo powyżej 100 zł za sztukę. Nie każdego stać na taki wydatek, tym bardziej, że nie ma pewności, czy będzie się z niego zadowolonym. Dlatego na początek najlepszym rozwiązaniem wydaje się własnoręczne „wyprodukowanie” takiego cuda. Dla wszystkich, którzy by chcieli tego spróbować, a nie za bardzo wiedza jak się do tego zabrać powstał właśnie ten krótki artykuł.
OK. Zabieramy się do roboty! Co nam będzie potrzebne? Przede wszystkim…
…opony, najlepiej stare, żeby nie było żal, jeżeli coś nie wyjdzie…
…wiertarko-wkrętarka…
…ostry i cienki szpikulec…
…klej do gumy, wiertło, końcówka do wkrętarki…
…nożyczki..
…stara dętka, sporo wolnego czasu…
…no i oczywiście wkręty, które posłużą jako kolce.
Na początek mała sugestia. Kolce najlepiej jest wkręcać wyłącznie w zewnętrzne klocki opony. Nie polecam kolcowania jej środka, bo podnosi to bardzo opory toczenia i może stanowić duże niebezpieczeństwo podczas jazdy po asfalcie (łatwo wpada się w poślizg). Kolce bowiem poprawiają przyczepność na śniegu i lodzie, ale obniżają ją na betonie, skałach i asfalcie.
Zanim zakupimy wkręty należy zmierzyć wysokość klocków o oponie, w które będziemy je wkręcać. Chodzi o to, żeby kolec wystawał z gumy na wysokość ok. 3 mm. Zbyt mocno wystające kolce będą się bowiem kładły w czasie jazdy i nie dość, że nie będą działać tak jak powinny to dodatkowo mogą spowodować pocięcie opony. Za krótkie natomiast będą za bardzo schowane i nie poprawią w odpowiedni sposób trakcji. Jeżeli po mimo pomiarów nie jesteśmy pewni, dobrze jest też kupić kilka sztuk różnej długości i spróbować, który z nich będzie najlepszy. Zakup 200 g wkrętów (powinno starczyć na dwie opony) to wydatek ok. 5 zł.
Przed przystąpieniem do pracy oponę należy umyć i odtłuścić, najlepiej za pomocą płynu do mycia naczyń. Dlaczego, dowiecie się za chwilę.
Gdy mamy już odpowiednio dobrane wkręty oraz umytą oponę możemy w końcu zabrać się za kolcowanie. Szpikulcem, wbijając do od zewnętrznej strony zaznaczamy po wewnętrznej miejsce na otwór.
Następnie wiertarką, w delikatny sposób, rozwiercamy niewielki otworki pod wkręty.
Do tak przygotowanej opony możemy zacząć wkręcać kolce. Jeżeli nasza wkrętarka jest wyposażona w regulowane sprzęgło, ustawiamy je na najmniejszą możliwą wartość. Chodzi o to, żeby przez przypadek nie przekręcić wkrętu. Wkręcać należy bardzo delikatnie, jednocześnie uważając, żeby wychodzący na zewnątrz kolec nie poranił dłoni.
Gdy już wszystkie kolce zostały zamontowane należy je zabezpieczyć, żeby nie uszkodziły dętki. W tym celu możemy wykorzystać grubą taśmę montażową lub starą dętkę.
Dętkę, podobnie jak oponę, myjemy i odtłuszczamy za pomocą płynu do mycia naczyń. Następnie tniemy ją nożyczkami na kwadraciki o boku ok. 20 mm (mogą też być kółeczka, z resztą kształt nie jest najważniejszy).
Kawałeczki dętki smarujemy dokładnie klejem (dlatego tak ważne było oczyszczenie powierzchni)…
…i podklejamy główkę wkrętu. Dociskamy (uważając w dalszym ciągu na palce) i zostawiamy do wyschnięcia. Pamiętajcie, żeby używać kleju na zewnątrz lub w dobrze wentylowanych pomieszczeniach. Klej jednak źle wiąże gdy jest zimno, dlatego po przyklejeniu kawałeczków dętki należy oponie zapewnić odpowiednią temperaturę.
Tak przygotowaną oponę można bez obaw zamontować do roweru i cieszyć się jazdą w białym puchu. Przy zakładaniu i zdejmowaniu należy jednak stosować zabezpieczenie dłoni, najlepsze będą rękawice ochronne, w celu uniknięcia skaleczeń i zadrapań. Życzę udanej zabawy!