Test: Trek Stache 9

Drukuj
Tomasz Wienskowski

29er czy fatbike? Okazuje się, że można mieć dwa w jednym. Trek jako pierwszy na rynku zaprezentował nowość: rower z kołami 29+. Postaramy się określić, w którym kierunku poszedł nowy Stache. Jest mu bliżej do fatbike’a czy klasycznego twentyninera?

Galeria
Fotogaleria: Trek Stache 9 Zobacz pełną galerię

Budowa

Na pierwszy rzut oka rower wygląda dziwnie. W oczy rzuca się od razu tylny widelec, który jest tak jakby w innym miejscu niż powinien być. Zabieg podwyższenia prawej strony tylnego widelca (Midstay) pomógł skrócić maksymalnie jego długość i przy tym zostawić miejsce dla trzycalowej opony. Odbyło się to wszystko bez uszczerbku na sztywności bocznej ramy. Długość ogona na poziomie 420 mm przy kole 29x3.0 robi ogromne wrażenie, a w dodatku wartość tą możemy regulować za pomocą haków przesuwanych stranglehold. Do Stache’a możemy zastosować różne rozmiary kół, przy standardowych oponach 29x2.2” możemy skrócić tylny widelec do wartości 405 mm i te same wymiary możemy zachować przy kołach 27,5+ , które też tu pasują. Co dają nam tak ekstremalnie krótkie tylne widełki? Przede wszystkim łatwość prowadzenia w terenie - rower mimo ogromnych kół powinien skręcać błyskawicznie, przy czym nadarzy się okazja do pełnego wykorzystania przyczepności, jaką dają opony 3”.  Dla miłośników singli mamy również bardzo dobre wieści - dzięki przesuwanym hakom można śmiało jeździć na jednym biegu, a dzięki dodatkowej blokadzie osi koła nie będzie problemu z częstym zjawiskiem „samoregulacji”.

Pozostałe elementy ramy są już bardziej standardowe: główka E2 z dolnym łożyskiem 1,5”, suport PF92,5mm, geometria G2, wewnętrzne prowadzenie linki przerzutki (również wewnątrz widełek tylnych Midstay) oraz sztycy regulowanej. Całość jest bardzo estetycznie pospawana i do wykonania ramy nie możemy mieć żadnych zastrzeżeń. Jedyne braki, jakie wg. nas posiada rama Treka to brak możliwości montażu przedniej przerzutki. Jesteśmy z góry skazani na napędy z jedną tarczą z przodu. Czy jest to wada? Bardziej ewolucja, my w każdym razie nie zauważyliśmy potrzeby montażu drugiej zębatki.  

Kolejną innowacją są koła w nowym standardzie Boost110 oraz 148. Dzięki poszerzeniu ramy oraz widelca przedniego mamy możliwość montażu szerszych piast i co za tym idzie, możliwość budowy dużo sztywniejszych kół. Nie da się ukryć, że rowery trailowe z kołami 29” cierpiały od dłuższego czasu na brak dostatecznej sztywności, a nowy standard ma poprawić ten element o minimum 15% w stosunku do standardowych piast. Mamy więc koła 29” o sztywności identycznej jak koło 27,5”. Całość systemu Boost wymaga jednak minimalnej zmiany linii łańcucha, 3 mm więcej to niby niedużo, jednak łańcuch na skrajnych biegach pracuje wyraźnie głośniej, co na pewno będzie miało minimalny wpływ na żywotność zębatki korby. Mimo zmienionej linii łańcucha udało się pozostawić Q-faktor na niezmienionym poziomie.

 

Wyposażenie

W naszym przypadku koła zbudowano na piastach DT Swiss 350 Boost oraz obręczach Sunringle Mulefut 50 mm. Całość została ubrana w opony Bontrager Chupacabra TLR 3.0”. Opony udało się nam uszczelnić na obręczach bezdętkowych bez większego problemu. 
Oprócz grubych opon za amortyzację przodu odpowiada widelec Manitou Magnum 34 Pro. Widelec ma 110 mm skoku, został przystosowany do piasty Boost 110, posiada też offset 51 mm charakterystyczny dla geometrii G2 Treka. Możemy regulować ciśnienie powietrza, tłumienie powrotu, szybką oraz wolną kompresję do blokady skoku. Największą wadą Manitou okazała się oś 15mm, poprzez którą montujemy przednie koło. Całość została tak skonstruowana, żeby maksymalnie utrudnić użytkownikowi obsługę. Mimo dotarcia do instrukcji obsługi (tak, to nie błąd, potrzebowaliśmy instrukcji, żeby zamontować przednie koło…) cała operacja zajęła nam kilkanaście minut i podobnie walczyliśmy z ośką przy zmianie kół. Cały system oczywiście działa, jednak redakcja przyznaje konstruktorowi tego wynalazku pierwszą nagrodę w kategorii najmniej przyjaznego użytkownikowi komponentu rowerowego w historii kolarstwa.  Nie sądziliśmy, że tak prosty element jak oś koła 15mm może być tak skomplikowana w budowie i obsłudze. 

 
 

 

Za napędzanie dziewiątki odpowiada zestaw Srama X1 w systemie 1x11, a za hamowanie sprawdzone hamulce shimano XT z tarczami 180/160mm.  Kokpit uzupełnia karbonowa kierownica Bontrager Rhythm Pro Carbon o rozsądnej szerokości 750 mm, zamontowana do aluminiowego wspornika Rhythm Pro. Nie zabrakło oczywiście regulowanej sztycy podsiodłowej - Trek zdecydował się tym razem na Kind Shock eThirty Integra (w innych modelach marki dominuje RS Reverb). Całość uzupełnia siodło Bontrager Evoke RXL z tytanowymi szynami oraz chwyty przykręcane Bontrager RL.

 
 

 

Jazda

Pierwsze kilometry na Stache’u to chyba największe zdziwienie, jakie spotkało nas podczas testów. Zupełnie inaczej wyobrażaliśmy sobie ten rower. Z racji na grube i wielkie koła miał być powolny i ospały. W praktyce jest zupełnie odwrotnie. Stache przyspiesza i skręca dokładnie tak, jak zaplanowali inżynierowie Treka. Z każdym kilometrem nabieraliśmy zaufania do opon 3”... trwało to trochę, jednak było warto. Opona 3” w połączeniu z dużym kołem daje nam bardzo dużą powierzchnie styku opony z podłożem (porównywalną z fatbike 26”x3.8”). Po jakimś czasie wszystkie okoliczne zjazdy pokonywaliśmy znacznie szybciej, niż na każdym innym rowerze, przy czym komfort jazdy był na najwyższym poziomie. Dużo czasu zajęło nam również dopasowanie odpowiedniego ciśnienia w oponach. Jest to chyba najtrudniejsza „regulacja” , jaką możemy w Treku wykonać. Ilość powietrza w kołach ma drastyczny wpływ na prowadzenie roweru, a dojście do odpowiednich wartości jest bardzo istotne i dużo trudniejsze niż np. ustawianie zawieszenia w fullu.

 

 

Ze Stache’a możemy zrobić bardzo szybkiego 29era, jadąc na wysokim ciśnieniu w oponach – w dalszym ciągu mamy aż nadmiar przyczepności na zakrętach w porównaniu do klasycznego roweru MTB. Przy takim ustawieniu ciśnienia możemy w pełni poczuć sztywność kół w systemie Boost, a różnica jest naprawdę odczuwalna. Rower jedzie dokładnie tam, gdzie chce kierowca, reaguje na każdy, nawet minimalny ruch kierownicą, a w zakrętach prowadzi się bardzo pewnie. 

 

Możemy również zrobić z niego Fatbike’a (no, może prawie..), jadąc na małej ilości powietrza można wjeżdżać bardzo strome podjazdy, udawało nam się wjechać kilka „ścianek” , które do tej pory nie zostały podjechane żadnym rowerem. W tym ustawieniu nie doświadczyliśmy efektu podskakiwania na oponach, znanego nam z fatbike’ów. W zakręcie nawet na minimalnym ciśnieniu rower jedzie dokładnie tam gdzie chcemy. 

Idąc dalej w regulacje ciśnienia w kołach, bardzo ciekawe efekty przynosi różnica między przednim, a tylnym kołem. W naszym przypadku najbardziej uniwersalnym rozwiązaniem okazała się różnica aż 0.7 BAR (mniej z przodu oczywiście :-)). Na pewno jeszcze nigdy nie doświadczyliśmy takich dużych zmian w charakterystyce prowadzenia się roweru regulując tylko ciśnienie w oponach. Oczywiście wszystkie kilometry testowe były przejechane bez dętek w kołach, co uznaliśmy za oczywiste już podczas składania Treka. 

 

 

Małe uwagi mamy jednak do widelca Manitou (nie, tym razem nie chodzi o ośkę koła). Pokrętła wolnej i szybkiej kompresji znajdujące się na prawej goleni powodują tylko minimalną zmianę charakterystyki ugięcia, a konkurencja na tym poziomie wypada znacznie lepiej. Podobnie ma się sprawa z blokadą skoku, w niektórych przypadkach jest niewystarczająca, szczególnie dla cięższych użytkowników. Mimo blokady widelec ugina się do 3 cm podczas agresywnej jazdy.  Podobne uwagi mamy do wartości tłumienia powrotu, w której może brakować skrajnych ustawień użytkownikom o większej wadze. Na szczęście produkt Manitou jest bardzo sztywny bocznie i w tym elemencie wypada znacznie lepiej niż konkurencja (być może na nasze odczucia miało wpływ znacznie sztywniejsze przednie koło), nie mamy również zastrzeżeń do płynności ugięcia, widelec wykorzystuje pełne 110 mm skoku.

 

Podczas testu próbowaliśmy również innych opon. Bontragery XR3 29x2.3 bez problemu zmieściły się na szerokie obręcze SUNringle i dały nam możliwość skrócenia tylnego widelca do 405 mm. Rower się zmienił dość znacznie. Pierwsze, co odczuliśmy, to mniejszy komfort i … fikołek na plecy po średnio udanym lądowaniu z małej hopki :-). Oczywiście był to błąd kierowcy, jednak to zdarzenie pokazało nam, jak bardzo można zmienić rower regulacją tylnych haków. Stache stał się jeszcze bardziej zwinny, a dodatkowo kierujący był przyzwyczajony do przyczepności opon 3” i szczerze mówiąc na 2.3” przejechaliśmy dosłownie kilkanaście kilometrów. Po powrocie na trzycalowe Chupacabry Stache mógł znów pokazać pełnię swoich możliwości. Opory stawiane przez opony 3” wcale nie są znacznie większe od 2.3”, oczywiście różnica jest, jednak na tyle minimalna, że większość testu woleliśmy jeździć na grubszym wariancie.

 
 

 

Do pracy reszty komponentów nie mamy większych zastrzeżeń, opony Bontragera są rewelacyjne, sztyca Kind Shock’a działa bez zastrzeżeń, hamulce XT hamują tak, jak zdążyły nas przyzwyczaić, czyli wzorowo. Siodełko nam pasowało, jednak jest to bardzo indywidualna sprawa, więc nie będziemy Evoke’a oceniać. W Treku zresztą dobrze o wiedzą o tym, że poszczególne komponenty muszą być maksymalnie spersonalizowane, bo mają swój własny program fittingowy: Precision Fit. Koła mimo bardzo ostrego traktowania i kilku upadków nie wymagały centrowania, a napęd działał płynnie i szybko. 

 

Podsumowanie

Nigdy tak dobrze nie bawiliśmy się na rowerze bez tylnego zawieszenia. Na pewno Stache to uniwersalny rower trailowy. Najlepiej czuje się na krętych singlach, w ciasnych zakrętach i w szeroko pojętym ciężkim terenie. Jeśli zechcemy może być po zmianie opon klasycznym hardtailem 29”, może być fatbike’em (no tak, prawie...). Wszystko zależy od użytkownika i bardzo lubimy takie podejście producenta do tematu. Widać, że Stache nie powstał przy biurku speców od marketingu. Stworzyli go ludzie z pasją, ludzie znający się bardzo dobrze na swojej pracy. 

Za testowany model przyjdzie nam zapłacić 15 999 zł. Na szczęście w ofercie Treka znajduje się jeszcze tańsza opcja. Stache 7 za 10 799zł posiada tę samą ramę, te same rozwiązania (Midstay, haki Stranglehold, koła Boost). Istnieje jeszcze wersja ze sztywnym widelcem - Stache 5 to wydatek 7799 zł. Możemy też kupić samą ramę za 3599 zł.

 

 

Specyfikacja

Trek Stache 9

Rama Aluminium Alpha Platinum, zwężająca się główka ramy E2, wewnętrzne prowadzenie linki przerzutki i sztycy regulowanej, PF 92widełki środkowe - Midstay, Boost148, haki Stranglehold, geometria G2

Zawieszenie przednie Manitou Magnum 34 Pro, sprężyna powietrzna, zwężana rura sterowa E2, Boost110, geometria G2 z przesunięciem 51 mm, 110 mm skoku

Przednia piasta DT Swiss 350 pod hamulce tarczowe, mocowanie centerlock, Boost110

Tylna piasta DT Swiss 350 pod hamulce tarczowe, mocowanie centerlock, Boost148

Obręcze Sunringle Mulefut 50mm, 32 otwory, z wycięciami

Opony Bontrager Chupacabra, Tubeless Ready, stopka z aramidu, 29 x 3,0"

Manetki SRAM X1, 11-biegowa

Przerzutka tylna SRAM X1, typ 2

Korba SRAM X1 1400, 30T X-Sync

Kaseta SRAM XG-1175, 10-42, 11-rzędowa

Łańcuch SRAM PC 1130

Siodełko Bontrager Evoke RXL, drążone tytanowe szyny

Sztyca KS eThirty Integra, zdalna dźwignia, 2-śrubowe jarzmo, 31,6 mm, zerowe przesunięcie, wewnętrzne prowadzenie linek

Kierownica Bontrager Rhythm Pro, włókno węglowe OCLV, 31,8 mm, wznios 15 mm

Mostek Bontrager Rhythm Pro, 31,8 mm, 7 stopni

Stery FSA IS-2, E2, uszczelniony wkład ze stopu

Zestaw hamulcowy Hydrauliczne hamulce tarczowe Shimano Deore XT

Uchwyty Bontrager Race Lite, z obejmą

Katalog 2015 Trek

 

Dystrybutor: www.trekbikes.com

Fot. Tomasz Wienskowski