Błotny sport

Drukuj

Mimo pozornego podobieństwa sprzętu, przełajom daleko do sterylności szosy. Błoto i zimno a z drugiej strony niespotykana gdzie indziej dynamika i widowiskowość.

Mimo pozornego podobieństwa sprzętu, przełajom daleko do sterylności szosy. Błoto i zimno a z drugiej strony niespotykana gdzie indziej dynamika i widowiskowość.U progu sezon 2008/2009 przyjrzyjmy się bliżej zimowej odmianie kolarstwa.

Bez szans na Igrzyska
Cyclocross to dyscyplina powstała nieco przypadkiem. Zimą, szczególnie w krajach położonych bardziej na północy, kolarze trenowali w trudniejszych warunkach. Wiadomo – w lesie jest cieplej a w terenie nie jeździ się tak szybko. Sposób na trening z czasem zmienił się w kolejną formę rywalizacji i tak, w mocnym zarysie oczywiście, powstał cyclocross w obecnej postaci. Kolejne dekady przynosiły specjalizację, obok mistrzów szosy, którzy w przełajach szukali formy na wiosnę pojawili się zawodnicy, dla których zimowe, błotne wyścigi stały się głównym celem. Nieco zamieszania przyniosło mtb, do którego w pewnym momencie zaczęli odchodzić przełajowcy (by nie szukać daleko, można wskazać choćby legendę kolarstwa górskiego, Thomasa Frischknechta). W ostatnich latach cyclocross nie tylko złapał drugi oddech, co nabrał prawdziwego wiatru w żagle. Ta, niszowa w sumie, dyscyplina zaczęła być mocno promowana w USA i Kanadzie. Amerykanie odnaleźli w CX sporo radości, niemal co tydzień organizują imprezy z wysoką kategorią UCI. Za tym oczywiście poszli producenci sprzętu. Obok tradycyjnych marek (związanych głównie z Niderlandami), niemal wszystkie firmy mają obecnie w swojej ofercie rowery przełajowe. Sportowo Amerykanie ciągle jeszcze odstają od najlepszych Europejczyków, ale ich czołowi reprezentanci regularnie ścigają się na starym kontynencie i od czasu do czasu potrafią sprawić niespodziankę.

Przełaje, choć poszczególne eliminacje Pucharu Świata są niezmiernie popularne wśród kibiców (na zawody przychodzi nawet kilkadziesiąt tysięcy widzów!) raczej nie mają szans na wejście do grona dyscyplin olimpijskich. Głównym argumentem przeciw, jest ograniczony zasięg tejże popularności. Obecnie cyclocross to głównie Belgia, Holandia, Francja, Czechy, Niemcy w ograniczonej formie Włochy, Polska czy Hiszpania. Być może wzrost znaczenia przełajów w Stanach tę sytuację odmieni, ale i tak na start w IO „zimowi kolarze” liczyć raczej nie mogą. Musieliby bowiem brać udział w w igrzyskach zimowych, razem z narciarzami, łyżwiarzami czy hokeistami. Ze względu na lokalizację, start kolarzy w kilkunastustopniowym mrozie i na śniegu byłby nieco utrudniony, choć w każdym sezonie zdarzają się oczywiście i takie wyścigi. Zazwyczaj mają jednak nieco mniejszą rangę.

Największa gwiazda

Sposób na spełnienie marzenia każdego sportowca – udział w Igrzyskach Olimpijskich spełnił ostatnio Sven Nys. Najlepszy przełajowiec ostatniego pięciolecia postanowił na sezon letni przestawić się na mtb. Nys nie tylko uczestniczył w zawodach w Pekinie. W olimpijskim cross country zajął ósme miejsce i został najlepszym z Belgów.

Postać Nysa może, mimo całej swej wielkości, budzić spore kontrowersje. Choć jest Belgiem, przez wiele lat jeździł w holenderskim Rabobanku. Co więcej, u progu swej wielkiej kariery „zabrał” tytuł mistrza świata innemu wybitnemu Belgowi – Mario de Clerqowi, pomagając w zdobyciu tęczowej koszulki Richardowi Groonendalowi. Groonendal był klubowym kolegą Nysa, ale reprezentantem innego kraju. Od tego czasu animozje w belgijskiej ekipie są spore. Nasiliły się jeszcze bardziej, gdy na drodze Rabobanku i Nysa pojawiła się silna drużyna Fidea, w składzie której znaleźli się Bart Wellens i Erwin Vervecken, podwójny i potrójny mistrz świata. Nys, który był dominatorem w Pucharze Świata i serii Superprestige, po tęczową koszulkę zdołał sięgnąć tylko raz. O tym, jak silne emocje towarzyszą przełajom może świadczyć choćby TEN  film... Lżony i polewany piwem Wellens nie wytrzymał i kopnął jednego z wrogich „kibiców”. Co ciekawe, komisja sędziowska początkowo przyznała mu rację i Belg dopiero po sezonie został zawieszony na miesiąc. Tak czy inaczej, belgijska reprezentacja i belgijskie grupy zawodowe rządzą w światowych przełajach. Niejednokrotnie zdarza się, że w mistrzostwach globu oraz w pucharze świata całe podium jest stricte flamandzkie. Rywalami Belgów są Czesi, szczególnie w pierwszej części sezonu, gdy u naszych południowych sąsiadów w Taborze rozgrywana jest jedna z rund Pucharu Świata. Radomir Simunek czy Petr Dlask potrafią naciskać Nysa i spółkę a czasem nawet ich pokonać. Nic w tym dziwnego – Czesi w przełajach mają spore tradycje, podobnie jak Polacy, którzy jednak od wielu lat nie są w stanie nawiązać do chlubnej przeszłości. Marek Cichosz czy Mariusz i Dariusz Gilowie okazjonalnie pojawiają się w pierwszej dwudziestce Pucharu Świata, lepiej idzie im w Superprestige. Podobną rolę jak Czesi odgrywają Włosi i Francuzi: pojedynczy zawodnicy tacy jak Pontoni i Franzoi czy Gadret i Mourey potrafią, kilka razy w sezonie wejść na podium ważnych imprez.

Hegemonia Belgów tak naprawdę przełamać są w stanie Holendrzy. Ostatnio dzieje się to raz na dziesięć lat. Tyle bowiem minęło od niesławnego tytułu Groonendala do zwycięstwa Larsa Booma w ubiegłorocznych mistrzostwach świata. Młody Holender, który z powodzeniem startuje również na szosie może być nową, wielką gwiazdą tej dyscypliny, tym bardziej, że wybitne pokolenie Belgów: Wellens, Vervecken czy Nys powoli będzie myślało o schodzeniu ze sceny.

Przełaje a sprawa polska

Cyclocross to, wydawałoby się, dyscyplina wprost wymarzona do uprawiania w Polsce. Stosunkowo niedroga, łatwa w organizacji, widowiskowa. Mimo tego od dłuższego czasu nie jesteśmy w stanie wybić się na coś więcej niż przeciętność. Dobre wyniki juniorów (ostatnio Marka Konwy) nie są później przekładane na wyniki w starszych kategoriach wiekowych na arenie międzynarodowej. Z kolei w kraju mamy do czynienia z marazmem jeszcze większym niż w przypadku XC. Od lat na zawodach można oglądać tę samą, nieliczną grupę zawodników a często już przed startem można wskazać zwycięzcę. Warunki pogodowe zachęcałyby zarówno do treningów na rowerach przełajowych jak i do organizacji zawodów. Oficjalny sezon przełajowy w Polsce trwa jednak bardzo krótko i kończy się na kilka tygodni przed mistrzostwami świata, w momencie, gdy w Europie przeżywa swoje apogeum... Podobnie ma się sprawa z Pucharem Polski. Trudno stwierdzić, co jest tego przyczyną, pozostaje mieć nadzieję, że rodzime przełaje całkiem nie utoną w błocie pośniegowym a na fali popularności dyscypliny w krajach ościennych także i u nas wrócą do łask. Swoją drogą, patrząc na menu na stronie Polskiego Związku Kolarskiego, przełaje znajdują się na samym dole listy dyscyplin, choć obecnie to na nich właśnie powinna się skupiać uwaga.

Dla miłośników przełajów oraz dla tych, którzy jeszcze nie wierzą, że ściganie „szosówką” w błocie może być pasjonujące, polecam stroną https://www.crosstube.net/ ze sporą ilością relacji filmowych z imprez, głównie w Belgii i Holandii.

FOTO: Krzysztof Jakubowski z mistrzostw Polski 2008