Kablowanie na całego Gore Ride On

Drukuj

O wielkim come backu pancerzy Gore Ride On niedawno pisaliśmy. Teraz przyszła kolej na ocenę ich działania.

Jeszcze pod koniec lat dziewięćdziesiątych pancerze Gore stanowiły obiekt westchnień wielu kolarzy pragnących poprawić jakość działania swoich przerzutek oraz hamulców V – Brake. Nabyć je można było w wielu odważnych kolorach: niebieskim, pomarańczowym, białym, czerwonym. Dla ówczesnych SLXów, Alivio pancerze okazywały się wybawieniem znacznie podnosząc jakość działania osprzętu. Później marka zniknęła z Polski, a jej miejsce wypełniły inne ciekawe produkty, jak chociażby „niskotarciowe” kable od Shimano, czy Clarksa, a później aluminiowe koraliki Nokon. Jednak Gore pozostał jedyny w swoim rodzaju i dla kolarzy, który docenili jego właściwości oraz trwałość zostali zmuszeni do kombinowania i ściągania produktu z zagranicy. Pancerzom Gore zaufał SRAM, wyposażając sponsorowanych przez siebie zawodników w zestawy Professional. Firma Orbea we współpracy z Gore stworzyła system DCR (Direct Cable Routing). Od kiedy (czytaj: od tego roku) Gore trafił pod skrzydła Velo możemy być pewni stałości asortymentu na rowerowych półkach sklepowych.



Ride On występują w kategorii MTB oraz szosowej. Od strony technologicznej niczym się one od siebie nie różnią, w obu przypadkach inne są po prostu końcówki dla Shimano/SRAM oraz Campagnolo. Obecnie producent oferuje trzy wersje kabli. Pierwszy to Low Friction będący klasycznym zestawem składającym się z pancerza i linki charakteryzujący się niskim tarciem. Drugi to zestaw Professional, przeznaczony dla kolarzy szosowych, lżejszy, tworzący system zamknięty, ale nie uszczelniony w pełni. Trzeci to zestaw uszczelniony stanowiący system zamknięty, właśnie ten, z którego słynie firma i który mieliśmy przyjemność przetestować.

 



Gore proponuje zestawy do hamulców V-brake oraz przerzutek. Te pierwsze w dobie hamulców tarczowych to już raczej produkt niszowy, w przeciwieństwie do napędu, w którym profesjonalne okablowanie cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem. Co prawda coraz więcej rowerów freeridowych i enduro korzysta z „klasycznych” układów zamkniętych (pancerz tylnej przerzutki poprowadzony jest na całej długości), ale jest to rozwiązanie wyróżniające się większym ciężarem. Dlatego w kolarstwie szosowym i XC nie znajdzie on zastosowania.

 

 

 



Montaż
W estetycznym pudełku znajdują się poukładane części zestawu w skład którego wchodzi pancerz z rurką teflonową o długości 2,5 m oraz dwie linki: przednia 1,9 m i tylna 2,2 m. Do tego dodać należy osiem końcówek pancerzy, cztery aluminiowe przelotki, po dwie gumki-harmonijki oraz gumowe końcówki plus zaślepka na linkę. Wszystkie te elementy odpowiednio pocięte, zainstalowane i poskładane do kupy tworzą zamknięty system kabli odizolowany od czynników zewnętrznych. Zasada działania jest bardzo prosta. Na całą długość linki nałożona jest ściśle przylegająca do niej teflonowa rurka, na którą dopiero zakłada się pancerz. Dodatkowe gumki harmonijki oraz czerwone końcówki mają gwarantować uszczelnienie na całej długości, również w przy samej przerzutce. Sam montaż nie jest bardzo skomplikowany, ale osobom nie mającym doświadczenia lub odpowiednich narzędzi tnących proponujemy serwis rowerowy. Można również posiłkować się pomocną techniczną dostępną w formie filmu instruktażowego. My założyliśmy linki sami i nie będąc wprawnymi mechanikami zajęło nam to ponad godzinę. Tak, wiemy. Kiepski wynik.

 

 



Izolacja
System sprawdzaliśmy jeżdżąc w gęstym błocie zalegającym w lasach jeszcze kilka tygodni po ulewach, które nawiedziły w czerwcu Polskę oraz po suchym, drażniącym pyle w czasie lipcowych upałów. Potwierdziło się, że dobrze założony zestaw za nic ma sobie warunki atmosferyczne. Stwierdzono brak brudu i wody wewnątrz. Tutaj uwaga. Niektórych kusi pryskanie linek smarami penetrującymi. Odradzamy. Odtłuszczacze nie tylko nie pomagają, ale wręcz szkodzą. Między linką a rurką ma być sucho! Pokrycie linki i „śliskość” teflonu gwarantują niskie opory. Smar byłby tylko „pożywką dla brudu”.

 

 

 


Tarcie
„To je ono!” Jak by powiedział kolarz z Czech. Nawet zawiązując supeł z kabla (oczywiście nie załamując go) linka w środku będzie nadal przesuwać się nie odczuwając zwiększonych oporów. Znajdująca się w dobrym stanie rurka teflonowa (nie pozaginana, równo ucięta, bez uszkodzeń mechanicznych) płynnie prowadzi znajdująca się wewnątrz linkę. Pewien średnio intensywnie jeżdżący znajomy rowerzysta nie wymieniał kompletu Gore aż przez sześć lat. Wynik mówi sam za siebie. A wiemy, że od ostatniego sezonu zmieniła się technologia pokrywania linki polimerem Gore i skończyły się problemy ze strzępieniem, czy delaminacją.

 

 


Problem pojawia się w momencie uszkodzenia teflonowej rurki, co stanowi naszym zdaniem najsłabszy punkt tego systemu. Uderzający w nią przypadkiem ostry kamień wylatujący spod kół może ją przeciąć lub zgiąć, a wtedy trzeba nabyć linkę z rurką teflonową (64,90 zł). Nie oszukujmy się jednak, uszkodzenie może nastąpić w sytuacji bardzo ekstremalnej. Linki większości rowerów prowadzone są na górnej rurze a w szosówkach, gdzie biegną dołem prawdopodobieństwo napotkania na drodze kamienia mogącego dokonać takiego uszkodzenia jest znikome. W przypadku zastosowań ekstremalnych, czyli DH, czy FR, pancerz prawdopodobnie i tak będzie prowadzony na całej długości. I problem znika, choć nie zawsze.

Podsumowanie
Uszczelnione pancerze przerzutkowe kosztują 245 zł, a w wersji XL (dobre do tandemów i rowerów allmountain korzystających z systemu zamkniętego) 265 zł. Ktoś powie: drogo. Tak, ale produkt wart jest swojej ceny. Konstrukcja systemu jest nieskomplikowana oraz skuteczna. A oto przecież chodzi.

Foto: Maciej Łuczycki