Nie każdy mieszczuch zadowoli się przecież rozlatującą się Ukrainą z błotnikami i koszykiem na chleb i mleko. Dla wielu bowiem styl i szybkość poruszania się po mieście znaczy więcej niż uniwersalność.
Deceiver to najbardziej zaskakujący rower w kolekcji Krossa na ten sezon. Maszyna ta została stworzona dla wszystkich, dla których najważniejszy jest jak najkrótszy czas potrzebny na pokonanie dystansu z punktu A do punku B w miejskiej dżungli. Dedykowana jest kurierom i ludziom lubiącym agresywną jazdę w wielkich metropoliach.



Na pierwszy rzut oka rower jest dość zaskakująco skomponowany. Rama, której geometria przypomina starsze konstrukcje stosowane w rowerach górskich, sztywny aluminiowy widelec, dwudziestosześciocalowe koła odziane w wąziutkie, szosowe kapcie, hamulec tarczowy na przedzie i bardzo krótka sztyca. A do tego wszystkiego jednotarczowa korba i piasta wielobiegowa. Pomieszanie z poplątaniem? Niekoniecznie, choć po kilku jazdach można dojść do wniosku, że konstrukcję można byłoby jeszcze trochę poprawić, o tym jednak w dalszej części.



Rama
Pierwsze, na co zwróciłem uwagę otwierając paczkę to kolor. Sugerując się zdjęciami ze strony producenta spodziewałem się wysmakowanego grafitu. Srebrny też jest ładny, ale zbyt rzuca się w oczy, przez co rower może stać się ciekawszym kąskiem dla amatorów czyjejś własności. Nie można powiedzieć jednak, że rama nie jest elegancka. Kross, tym razem, zdecydował się na bardzo małe i dyskretne logo umieszczone na górnej rurze tuż obok również mało widocznej nazwy modelu. Według mnie strzał w dziesiątkę. Producent nie zrobił jeżdżącego baneru reklamowego, mimo, że jest się czym pochwalić. Co więcej, rower zyskał dzięki temu niekwestionowanego szyku.
Rury wykonane są z Alu 6061 są proste jak strzała. Tylko dolna rura jest wyraźnie przetłoczona mniej więcej na połowie długości w okolicach łączeniach z główką, której to natomiast nadano kształt klepsydry, w celu wpuszczenia do środka zintegrowanych sterów. Tylni trójkąt jest dość delikatny, ale to nie rower do skoków, więc nie będzie z nim problemów. Spawy położone są bardzo ładnie, a całość robi dobre wrażenie.
Koła
Gdyby nie opony, można by je śmiało zastosować do górala, a już na pewno do roweru trekkingowego. Przednie obraca się na przystosowanej do tarcz piaście Yoy Tech, natomiast tylnie zostało wyposażone w produkt z grupy Shimano Nexave Intego. Ponadto zastosowano może niebyt prestiżowe, ale za to solidne obręcze Alexrims DA22. Wszystko zapleciono na czarnych szprychach i srebrnych nyplach.



Największą zagadką były opony Duro DB-7043 Sting 650x26C. U spaczonego psychicznie grubymi gumami amatora trudnych, górskich ścieżek na początek nie wywołują wielkiego zaufania. Jak się jednak później okazało, nie dość, że świetnie trzymają się w zakrętach na większości miejskich nawierzchni, bez problemy znoszą również zjazdy po schodach i, może nie powinienem się do tego przyznawać, skoki z małych murków i jazdę po leśnych alejkach…
Napęd
Na to chyba wszyscy czekali, bo to największa osobliwość tego roweru. Wszystko poza łańcuchem KMC pochodzi z Shimanowskiej grupy Nexave Intego. Korba ma ramiona o długości 170 mm i jedną 38 zębową, obudowaną tworzywem sztucznym tarczę. Bez obaw więc można jeździć nawet w długich, luźnych spodniach. Kaseta LinkGlide ma 8 przełożeń i niecodzienny rozstaw 11-33.



Wątpliwości wzbudzają klamkomanetki, dokładnie ich ergonomia. Zarówno redukcji jak i multiplikacji dokonuje się kciukiem. Redukcja nie jest jednak zbyt wygodna, bo trzeba wykonać długi ruch palcem i wcisnąć znajdując się u góry przycisk. Wydłuża to czas zmiany biegów i sprawia początkowo problemy ludziom przyzwyczajonym do innych systemów. Czteropalcowe klamki również mogą nie wszystkim przypaść do gustu. Spokojnie mogłyby być krótsze. Nie chodzi tylko o estetykę. Po porostu w połączeniu z mocnym hamulcem przednim nie potrzeba, siła hamowania jest za duża jak na ten rower. Wskaźniki natomiast są duże i czytelne, ale pasują bardziej do roweru trekingowego, niż do miejskiego wojownika.
Przerzutka o dość krótkim wózku wyposażona jest w duże kółka, które mają poprawiać precyzję zmiany biegu. Niecodziennym jak na Shimano i bardzo ciekawym rozwiązaniem jest zastosowanie specjalnego kółeczka, które pozwala na wyeliminowanie zagięcia ostatniego odcinka pancerza. Idea jest ta sama, co w przypadku ro… z tą różnicą, że w Nexave można regulować kąt pod jakim poprowadzona jest linka.



Bez wątpienia najciekawszym elementem napędu jest trójbiegowa piasta.
Z tego co udało mi się dowiedzieć zastosowano w niej ten sam mechanizm co w NEXUS 3-SPEED HUB. Na środkowym biegu bębenek wraz z kasetą obraca się z tą samą prędkością co piasta. Na „trójce” przełożeni wynosi 1,36:1, natomiast na najwolniejszym biegu prędkość obrotowa redukowana jest do 73,3%. W połączeniu z kasetą i korbą otrzymujemy zakres przełożeń od 0,84:1 do 4,70:1. Dla porównania, stosując trójtarczową korbę 44/32/22 i kasetę 11-32 otrzymamy zakres od 0,69:1 do 4:1. Wynika z tego, że najtwardsze przełożenie w klasycznym napędzie jest o ok. 15%, a najmiększe o ok. 18% wolniejsze w stosunku do Nexave.| Zakres przełożeń dla klasycznego napędu | Zakres przełożeń dla Nexave Intego |
| 582% | 556% |
Wewnątrz piasty umieszczona jest planetarna przekładnia zębata. Całą regulacja piasty sprowadza się do umieszczenia znacznika znajdującego się specjalnym popychaczu między dwoma kreskami narysowanymi na szybce oznaczonej numerem 30 (patrz rysunek) części. Dla wszystkich zainteresowanych szczegółami technicznymi polecam analizę rysunku dostępnego na stronie producenta. Rysunek można ściągnąć klikając TUTAJ.
Pozostałe komponenty
Czarny, aluminiowy widelec, przystosowany wyłącznie do hamulca tarczowego ma ładny aerodynamiczny kształt. Z daleka wygląda jak karbonowy. Jest bardzo sztywny i niezbyt dobrze tłumi drgania, dlatego po całym dniu jazdy nadgarstki, aż proszą się o odpoczynek.



Bardzo dobre wrażenie robi przedni hamulec Avid BB5. Jest to wielu dobrze znana mechaniczna tarczówka. Lewy klocek jest ruchomy, natomiast prawy można regulować za pomocą czerwonego pokrętła dostępnego od wewnętrznej strony koła. Właściwie nie wymaga docierania i od początku dysponuje ogromną siłą, której de facto w tym rowerze aż tak dużo nie potrzeba. Można trochę przyczepić się do modulacji. Trzeba uważać z dozowaniem siły, żeby nie wykonać efektownego lotu przez kierownicę. Każdy jednak, który miał już do czynienia z mocniejszym hamulcem, nie powinien mieć większych problemów z okiełznaniem Avida.
Bez wątpienia tarczówka na przedzie dodaje Deceiverowi smaku, ale szczerze mówiąc, w tym rowerze nie wykorzysta się nawet połowy jej możliwości. Fałbrejk też spokojnie dałby radę, ale nie wyglądałby już tak fajnie.



Do tyłu wrzucono natomiast Tektro RX1. Jego siła jest w zupełności wystarczająca. Jeżeli jednak zachodzi potrzeba rzuceniem tylniego koła w bok, trzeba pamiętać o mocniejszym dociśnięciu klamki.
Kokpit wyprodukowany przez ZOOM’a jest żywcem wyciągnięty z górala. Krótki mostek i wąska kierownica pomagają w przedzieraniu się między samochodami po zakorkowanych ulicach.
Sztyca też pochodzi od ZOOM’a. Nie ukrywam, że wzbudziła lekką konsternację. Nie wiem, czy to świadomy zabieg, czy też niedopatrzenie, ale ciężko zrozumieć, dlaczego nie zamontowano czegoś dłuższego. Mimo, że wyciągnąłem ją poza granicę bezpieczeństwa, była dalej za krótka i nie byłem w stanie wygodnie pedałować na siedząco. Co prawda rower najlepiej spisuje się na twardych biegach deptanych na stojąco, ale pod koniec dnia, „gdy emocje już opadną”, przyjemnie by było spokojnie usiąść sobie na… pupie.



Siodło Cuda wyprodukowane przez San Marco też mogłoby służyć w rowerze górskim. Jest dość twarde, ale wygodne. Dobrze jest jednak zasiadając na nim używać gaci z pampersem.
Bardzo przydatnym i zwiększającym bezpieczeństwo dodatkiem jest seryjne diodowe oświetlenie. Obie lampki Basta Comet mają po kilka trybów świecenia i pozwalają bez obaw wrócić do domu nawet po zmroku.
Jazda
Deceiver jest bardzo krótki – to chyba pierwsza rzecz, jaką zauważy każdy zasiadający za jego kierownicą. Ze względu na bardzo króciutką sztycę ciężko jest ustawić odpowiednią wysokość siodła. Niestety, przy moich 180 cm wzrostu, mimo przekroczenia dopuszczalnej granicy nie udało się go poprawnie wyregulować. Co prawda wymiana wspornika to niewielki koszt, ale szkoda, że seryjnie nie został zamontowany dłuższy.



Już pierwsze obroty korby pokazują, ze Deciver to rower z charakterem. Nie ma zmiłuj się. Najefektywniej i najprzyjemniej jeździ się na nim z twardych przełożeń. Geometria i waga na rozsądnym poziomie (11 kg) zachęcają do nagłych przyspieszeń i sprintów miedzy samochodami. Rower świetnie skręca. Nie należy się bać ciasnych wiraży, tylko głęboko pochylić się do wewnętrznej zakrętu i zaufać niewiarygodnie przyczepnym oponom.
Skoki z krawężników i szybkie zjazdy po schodach nie stanową dla niego żadnej przeszkody. Trzeba tylko pamiętać, żeby dobrze napompować opony i unikać ich dobijania. Deceiver to znakomity rower do stójek, na przykład na światłach. Nie warto nawet ściągać nóg z pedałów, jeżeli musimy na chwilę się zatrzymać. Ten trick wykonuje się na Krossie dziecinnie łatwo. Nie ma też żadnego problemu z podrzuceniem, w razie potrzeby, tylnego bądź przedniego koła.



Wąska kierownica pomaga przy przeciskaniu się przez korki, zatłoczone ulice i ciasne miejsca. Mocne hamulce pozwolą się zatrzymać, nawet, gdy z bocznej uliczki wyskoczy nam roztargniony kierowca lub gdy pieszy wejdzie nam pod koła. Należy jednak pamiętać o wąziutkich oponach, dlatego szczególnie uważać trzeba na tory tramwajowe, studzienki kanalizacyjne, szyby wentylacyjne i tego typu przeszkody.
Piasta Nexave daje możliwość zmiany biegów nawet „na postoju” lub pod bardzo dużym obciążeniem. Po kilku wypadach do miasta zacząłem mieć jednak wątpliwości dotyczące w ogóle sensu jej zastosowania, skoro i tak zawsze jeździ się z najtwardszego przełożenia. Dwójkę wrzucałem głównie dla zabawy, a jedynkę użyłem tylko po to, żeby sprawdzić czy działa…



Na tym rowerze nie da się jeździć spokojnie. Dobór komponentów wymusza ostre traktowanie. Krótko mówiąc, trzeba deptać od początku do końca, rzadko siadając na siodełku. Jeżeli ktoś lubi taki styl, będzie nim zachwycony.
Podsumowanie
Deceiver to rower niszowy. Nie dziwi więc fakt, że produkowany jest w limitowanej serii. Jest to sprzęt, na którym można w pięknym stylu zawojować całe miasto, ale drugiej strony nie jest to maszyna dla „mięczaków”. Poza wielkimi metropoliami nie jest już taki efektywny. Można nim oczywiście przejechać się na szosową wycieczkę, ale to zdecydowanie nie jego klimat. Po parku też można pojeździć. Ba! Nawet niekoniecznie trzeba trzymać się asfaltu. Tyle, że wtedy nie wykorzysta się nawet 10% drzemiącego w nim potencjału. Jeżeli jednak gonitwy za samochodami i jazda na złamanie karku po miejskiej dżungli to Twój chleb powszedni, będzie to rower idealnie pasujący do Ciebie.
Foto: Łukasz Pilch, Shimano&Ampi