Kasperkiewicz: Mam szansę (wywiad)

Wywiad z Przemysławem Kasperkiewiczem (KTK Kalisz)

Drukuj

Przemysław Kasperkiewicz (KTK Kalisz) to jeden z najbardziej obiecujących zawodników młodego pokolenia. Obfitujący w sukcesy sezon 2012 zakończył podpisaniem konraktu z holenderską ekipą Wielervereniging De Jonge Renner. Jak 18-latek ocenia swój sezon?

bikeWorld.pl: Ten sezon był dla Ciebie niezwykle udany. Na szosie wywalczyłeś tytuł górskiego mistrza Polski oraz wicemistrza w jeździe indywidualnej na czas. Który z tych sukcesów był trudniejszy do osiągnięcia?
Przemysław Kasperkiewicz: Sezon oceniam jako bardzo udany. Początek sezonu nie wyglądał jednak dobrze - okazało się, że muszę przejść operację kolana. Było to wywołane wypadkiem, w którym uczestniczyłem kilka lat temu i przez prawie miesiąc byłem wyłączony z treningów. Wróciłem do jazdy i ścigania, lecz tych wyścigów mi brakowało w porównaniu do innych zawodników.

Mistrz Polski górski jest dla mnie najważniejszym osiągnięciem w tym sezonie. A wicemistrzostwo na czas mogę uznać za niespodziankę. Przed MP szosowymi byłem tydzień na MP torowych, na które nie bardzo chciałem jechać ze względu na możliwość odniesienia kontuzji (kraksy). Trasa czasówki była ciężka - po przejechaniu jej nie dawałem sobie zbytnio szans. Ale myślę, że pokazałem wtedy trochę swojego charakteru i walczyłem z samym sobą.
 


bikeWorld.pl: W jeździe drużynowej na czas znokautowaliście pozostałe ekipy wyprzedzając drugi klub, GKS Tarnovia Tarnowo Podgórne, o blisko półtorej minuty. Parami również wygrałeś w duecie z Patrykiem Krzywdą. Co stanowi klucz do sukcesu w przypadku KTK Kalisz?
Przemysław Kasperkiewicz: Myślę, że podczas MP par i drużyn miałem najlepszą dyspozycję w całym sezonie. Jechało mi się bardzo dobrze i niemal w ogóle nie czułem zmęczenia. Jednocześnie wiedziałem, że nasza prędkość jest wysoka i wcale nie spada, a nawet rośnie. Wtedy wiedziałem już, że jest dobrze. Jak dostaliśmy komunikat od trenera, że taka jazda wystarczy na złoto, to staraliśmy się tylko, aby nie wydarzył się żaden nieprzewidziany wypadek. Uważam, że sukces ten osiągnęliśmy dzięki ciężkim treningom za samochodem, treningom w drużynie i siłowym. Ciężka praca treningowa to podstawa sukcesu.

bikeWorld.pl: Najważniejszym startem w tym sezonie były dla Ciebie mistrzostwa świata juniorów. W obydwu konkurencjach, wyścigu ze startu wspólnego i jeździe indywidualnej na czas, zająłeś 19. miejsce. To wciąż czołówka najlepszych juniorów, ale czy nie liczyłeś na lepsze lokaty?
Przemysław Kasperkiewicz: Bardzo mi zależało na mistrzostwach świata. Do końca może nie jestem zadowolony ale nie mogę też narzekać. Co do czasówki, to muszę powiedzieć że było dobrze. Do medalu zabrakło mi niecałej minuty, co na tej trasie i przy naszym sprzęcie (słabszym niż czołówki światowej) jest całkiem dobrym rezultatem.

 

 


Najbardziej zależało mi na starcie wspólnym. Na treningach trasa mi się podobała. Cauberq to coś idealnego przed finiszem. Osobiście spodziewałem się sprintu z małej grupki i tak też było na szczycie pod koniec wyścigu. Byłem w czubie, zresztą jak na każdej rundzie, ale na 700m było zwężenie drogi, a grupa szła szeroko i już się nie wciąłem i zostałem z tyłu. Nie ukrywam że wiedziałem, iż stać mnie na top 10, ale taki jest ten sport.

bikeWorld.pl: Występ w MŚ poprzedzały mistrzostwa Europy. W holenderskim Goes zająłeś dość odległe miejsca (35. w ITT i 53. na starcie wspólnym). Czy ten start potraktowałeś bardziej ulgowo czy po prostu nie udało się trafić z formą?
Przemysław Kasperkiewicz: Mistrzostw Europy nie można i nie da się potraktować ulgowo. Pojechałem tam z myślą o walce. Nie poszło mi i nie ma co tu szukać przyczyn. Tydzień wcześniej wygrywałem wyścigi, a na ME nie wiem co się stało, nie ten dzień może.

bikeWorld.pl: Klub z którego się wywodzisz, KTK Kalisz, znany jest z tradycji torowych. W tym roku zdobyłeś srebrny medal w omnium i czwarte miejsce w wyścigu indywidualnym na 4000m elity. Czy w przyszłości chciałbyś kontynuować starty na torze?
Przemysław Kasperkiewicz: Mistrzostwa Polski elity potraktowałem już bardziej na luzie, a jak się okazało dyspozycja była bardzo dobra. Srebro w drużynie. O 0,001 sekundy przegrałem medal z Pawłem Brylowskim (BGŻ Team), a z tyłu zostawiłem takich zawodników jak Adrian Kurek czy Nowaczek. Myślę, że wszystko jest na dobrej drodze.

 

 

 

 


bikeWorld.pl: Pod koniec sezonu zająłeś 7. lokatę w klasyfikacji generalnej ciężkiej etapówki w Szwajcarii. Jak oceniasz swój występ w GP Ruebliland? Traktowałeś go z marszu czy podejmowałeś specjalne przygotowania?
Przemysław Kasperkiewicz: GP Ruebliland potraktowałem poważnie. Wyścig miał miejsce zaraz po górskich mistrzostwach Polski a przed mistrzostwami świata. Chciałem już wówczas zobaczyć na co mniej więcej mnie stać i określić się co zrobić, żeby było jeszcze lepiej.

bikeWorld.pl: Po Twoich licznych sukcesach propozycja ze strony dobrej drużyny zawodowej wydawała się być kwestią czasu. Ostatecznie wraz z Grzegorzem Habą podpisałeś kontrakt z holenderską ekipą Wielervereniging De Jonge Renner. Czy miałeś również inne propozycje? Co zaważyło na wyborze tej drużyny?
Przemysław Kasperkiewicz: Tak, miałem propozycje z dwóch ekip francuskich, jednej włoskiej. Konkrety przedstawili jednak Holendrzy, miałem również ofertę z Polski. Ostatecznie jednak wybrałem klub holenderski Wielervereniging De Jonge Renner. Nie chciałem od razu iść do Włoch czy Francji w pierwszym roku orlika. Dużo doświadczonych zawodników mi to odradzało. Mówili, że mam czas na ciężki teren, a jeśli się rzucę na głęboką wodę, to mogę sobie szybko wybić z głowy kolarstwo.

Wielervereniging De Jonge Renner ma wizję zrobić ze mnie dobrego zawodnika elity i posyłać do zawodowych grup. Z ich możliwościami, doświadczeniem i kontaktami wierzę w to. Ich podejście mi się bardzo podoba – ja również patrzę perspektywicznie na rozwój swojej kariery. Rozmawiałem z nimi na ME oraz MŚ i już wiedziałem, że chcę tam jeździć. Tym bardziej, że będzie tam jeszcze jeden bardzo dobry kolarz, Grzegorz Haba. W październiku szef ekipy przywiózł mi rower na zimę oraz stroje, co też jest fajnym gestem i dowodem na to, że im zależy na mnie.

 

 

 

 


bikeWorld.pl: Myślałeś o tym, aby zostać w orliku w Polsce i ścigać się dla jednej z krajowych drużyn zawodowych czy taka opcja w ogóle nie wchodziła w grę?
Przemysław Kasperkiewicz: Przeszła mi taka myśl przez głowę. Lecz mimo wszystko chcę jechać za granicę dopóki mam ogromne chęci. Nie wiem co by było za rok. Życie jest okrutne i chcę skorzystać z tej szansy, którą mam obecnie.

bikeWorld.pl: Na co dzień jesteś uczniem Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Świdnicy. W przyszłym roku zdajesz maturę. Wyjazd za granicę nie pokrzyżuje tych planów?
Przemysław Kasperkiewicz: Bardzo się skupiam na maturze i doskonale wiem, że nie mogę jej zlekceważyć. Chodzę do SMS Świdnica i ta szkoła stara się pomóc nam sportowcom w nauce i w trenowaniu, więc tu nie będzie problemu. Przed maturą nie będzie mnie dwa miesiące, więc to nie jest dużo. Materiał będę też na bieżąco realizował przez internet z nauczycielami.

bikeWorld.pl: Pokazujesz się z bardzo dobrej strony niemal na wszystkich kolarskich płaszczyznach. Czy wiesz już, w której specjalności będziesz dążył do perfekcji?
Przemysław Kasperkiewicz: Myślę, że to nie jest czas żeby się określać. Rozwijam się, nadal jestem jeszcze młody i nie wiem czy będę dobry na czas czy w sprincie, a może i w górach. Marcel Kittel był mistrzem świata juniorów na czas, a teraz jest jednym z najlepszych sprinterów na świecie. Więc mamy przykład na to, żeby najpierw poczekać do orlika. Ścigać się z nimi i elitą, a treningi i czas pokaże gdzie powinniśmy znaleźć swoje miejsce w peletonie.

Fot.: Archiwum własne zawodnika