Za horyzont...

Wyprawa rowerowa Kirgistan-Pakistan 2011

Drukuj

Jako cel naszej wyprawy wakacyjnej postawiliśmy sobie poznanie kraju i mieszkających w nim ludzi, zbadanie rzadko uczęszczanych szlaków...

...czasem i przejezdności tras, poczucie radości z przemierzania drogi, połączenie pasji podróżniczej z rowerową, przeżycie niesamowitej przygody, którą dla nas jest cały ten wyjazd i zaspokojenie rosnącej z każdym kolejnym wyjazdem ciekawości świata.

Naszą podróż rozpoczynamy 12 lipca. Michał i Ola dotrą do Biszkeku, gdzie z Mikołajem i Miłką spotkają się po kilku dniach. Kasia i Maciek dołączą do wyprawy na trzy tygodnie od 12 sierpnia. Mimo,że większość czasu spędzimy razem, każda para przebędzie nieco inną trasę, by w końcu powrócić w połowie września do Polski i podzielić się swoimi wrażeniami.

Trasa
W Biszkeku zatrzymamy się ok. dwa dni w celu przygotowania zapasów jedzenia na przejazd bezdrożami przez centrum kraju. Zakładamy, że po drodze będziemy mogli skorzystać z gościny Kirgizów i że czasem uda nam się załapać na jakiś posiłek w domu czy w jurcie, ale z pewnością nie będzie możliwości zaopatrzenia się w jakieś wysoko kaloryczne jedzenie. Na poczatku będziemy musieli pokonać przełęcz ok. 3500m n.p.m., kierując się drogą przez miejscowość Sosnovka w strone osady Kojomkul. Stamtąd jadąc wciąż na południe spróbujemy sprawdzić przejazdność dróg okolicach wioski Kyzylkurgan, by ostatecznie zrobić sobie odpoczynek wśród pasterzy nad brzegami pięknego wysokogórskiego jeziora Song Kul leżącego na wys. ok. 3000m. Miasto Naryń z uwagi na swój rozmiar będzie idealnym miejscem, by zahaczyć w nim o bazar i uzupełnić zapasy. Dla Mikołaja i Miłki będzie to miejsce wypadowe w stronę dawnego ważnego przystanku na trasie jedwabnego szlaku miasta Kaszgar i dalej Pakistanu. Wspólnie planujemy odwiedzić jeszcze rejony jeziora Chatyr Kol i znajdujący się jeden z nielicznie pozostałych w Azji Środkowej budynków Karawanseraj. Przy przełęczy Torugart nasze drogi rozejdą się. Michał i Ola wrócą do Narynia, by oczekiwać na II etap ich wyprawy po Kirgistanie. 

Początek drugiego etapu wyprawy wyznaczać będzie spotkanie w miejscowości Naryń z pozostałymi członkami wyprawy tj. Kasią i Maćkiem. Tutaj czeka na nas kolejna odsłona gór Tien Shan. Udając się na wschód chcemy przejechać w sąsiedztwie pasma Kokshal Too, a następnie na północ dolinami w kierunku Kara-Say. Informację o trasie udało nam się zebrać na podstawie serwisów mapowych dostępnych w sieci, a także dzięki relacjom podróżników, którzy byli w tamtych rejonach. Pomocni okazali się także ludzie poznani podczas wcześniejszego pobytu Michała w Kirgistanie. Wszystkie te dane posłużyły do stworzenia map całego rejonu.

Z Kara- say będziemy się wlec mozolnie coraz wyżej w stronę przełęczy w okolicach Ak-Shirak. Będzie to jeden z najwyższych punktów na naszej trasie liczący w okolicach 4000 m n.p.m. Od tego miejsca zaczyna się odcinek, co do którego jesteśmy najmniej pewni. Nie znaleźliśmy dotąd potwierdzenia, że jest on przejezdny mimo, iż na mapach widnieje tam droga. Największym problemem mogą okazać się przeprawy, których powodzenie zależy od bieżącego stanu wody w rzece, a także od stanu mostów. To właśnie z tego powodu wycofała się polska wyprawa w 1998 roku, której celem była podobna trasa do naszej.

W przypadku powodzenia, w miejscowości Enilchek oczekiwała na nas będzie asfaltowa droga powrotna aż do samego jeziora Issyk Kul, gdzie będziemy mogli wypocząć po trudach podróży. Jeśli natura nie pozwoli nam przejchać, wycofać się będziemy musieli jedyną alternatywą, czyli drogą prowadzącą przez płaskowyż Syrty w sąsiedztwie kanadyjskiej kopalni złota aż do miejscowości Barskoon. Tutaj nasze drogi rozejdą się i przyjdzie czas na powrót Kasi i Maćka, któremu kończący się urlop każe wracać. 

 


Uczestnicy

Kasia Barczewska

To niesamowite jak rzadko spotyka się kogoś tak pogodnego i pomocnego w trudnych sytuacjach. Zawsze znajdzie się wtedy, kiedy wydaje się, że jest już beznadziejnie albo gdy trzeba upiec jakieś pyszne ciasto. Któż jak nie ona mógłby wystartować w profesjonalnych zawodach rowerowych w reprezentacji uczelni, jadąc na trekingowym rowerze i nieomal tryumfując nad swoimi przeciwnikami? Gdy gra toczy się o wysoką stawkę pokazuje, że jej ambicje do przełamywania trudnych celów są niejednokrotnie większe niż u najtwardszych facetów. Swój plastyczny talent wykorzystuje w milonach różnych pomysłów zadziwiając wszystkich, którzy myśleli że już dobrze ją poznali. To ona właśnie napociła się tworząc grafikę dla naszej strony. Z pozoru cicha i spokojna, lecz już drżę na myśl, co może wyskoczyć z niej podczas wyprawy.

Ola Drozd
Od lat udowadnia, że matematyka to nie tylko dodawanie i odejmowanie, ale także umiejętność logicznego myślenia. Zapalona łyżwiarka figurowa. Jeśli nie jeździ na łyżwach w Afryce, to prowadzi szkolenia dla kolejnego pokolenia łyżwiarek. Gdy tylko ma wolny weekend możemy ją spotkać na beskidzkich lub tatrzańskich szlakach. Przede wszystkim jest jednak podróżniczką. Włócząc się po Rosji, Kolumbii, Wenezueli, Reunionie, Maroku, Indiach, Ukrainie, Białorusi i wielu innych krajach korzystała z różnych środków transportu. Teraz kolej na rower, więc jej radosny śmiech będzie towarzyszył nam na wyprawie!

Maciek Fertała
Piechur i autostopowicz przesiada się na rower! Traper i włóczęga z gitarą przemierzający dotychczas górskie przestrzenie Karpat, tym razem w daleką wyprawę rusza na rowerze. Jako zawodowy gisowiec zajmuje się tworzeniem map, liczymy więc, że z nim na pokładzie i jego mapami w kieszeni nie zginiemy :) Już prawie Krakus, choć rodem z Wielunia, a studenckie czasy spędzał we Wrocławiu. Fan rosyjskiego akcentu i folkloru, nie przepuści takiej okazji, żeby wyruszyć w trasę, dlatego rehabilitację kolana zamierza przeprowadzać aktywnie na kirgijskich szlakach, przemierzając kolejne setki kilometrów.

Michał Krzyżanowski
Jedyny uczestnik rajdu na orientację po Jurze Krakowsko - Częstochowskiej, który pokonał całą trasę na ostrym kole. Posiadacz dziaby łojanta. Człowiek o najbardziej energicznych ruchach i największym zapotrzebowaniu na słodycze od czasów Smoka Wawelskiego. Szybki rytm, którym tętni jego dusza, przekazuje światu wybijając go na marokańskim bębnie. Śruby lodowe wyjmuje z karabinka z prędkością z jaką kule Lucky Luke'a wystrzeliwały w kierunku braci Dalton. Pełen optymizmu i determinacji do spełniania marzeń. Otwarty na otaczający go świat i ludzi. Skłonny do przemyśleń i konfrontowania ich z przemyśleniami innych ludzi. Człowiek czynu. Jeśli w tym momencie nie przyrządza w kuchni jakiejś egzotycznej potrawy, to na pewno zaplata szprychy do nowego koła albo zastanawia się nad kolejnym wyjazdem w góry. Jedyny spośród uczestników wyprawy, który był wczesniej w Kirgistanie.

 


***

Chiny 
  Kaszgar miasto do którego spóźniliśmy się kilka lat, ponieważ  Chińczycy zdążyli wyburzyć większość starego miasta zbudowanego przez Ujgurów... Będzie dla nas swego rodzaju półmetkiem, to w nim rozpoczniemy swoją przygodę z Karakorum Highway. Droga ta powstała na przełomie lat 60 i 70tych stanowiąc jedyne połączenia pomiędzy Chinami a Pakistanem. Jako wyzwanie inżynierskie jest porównywalne do budowy piramid w Egipcie uważana przez niektórych za najwyżej położoną drogą na świecie. Na odcinku ponad 1300 km wiedzie przez najwyższe pasma górskie na naszej ziemi: Pamir, Hindukusz, Karakorum oraz Himalaje. Chińska część Karakorum Highway wiedzie około 80 km na południe od Kaszgaru by następnie skręcić na południowy zachód przechodząc w kanion rzeki Ghez. Od północy ograniczona górą Chakragil a od południa masywem góry Kongur. W tym rejonie dominuje ludność Kirgiska. Droga stopniowo wznosi się dolina mijając Kongur od południa by dalej przejść brzegami jeziora Kara Kul w którego tafli odbija się masyw Mudztagh Aty. Dalej trasa wiedzie na przełęcz Kunjerab na której znajduje się najwyższe na świecie przejezdne przejście graniczne. 

Pakistan
Sama część Pakistańska Karakorum Highway czyli drogi N35 ma dłogość  ok. 800 km do zeszłego roku była jeszcze przejezdna. Niestety po koniec stycznia 2010 miało miejsce potężne osuwisko ziemi powyżej miejscowości Karrimabad. Spowodowało ono utworzenie jeziora Attaba które ma długość ok. 22 km i głębokość ok. 100m. W lipcu zeszłego roku dodatkowo rejon nawiedziły ogromne powodzie w wyniku czego zniszczeniu uległo wiele mostów na trasie w tym liczący ponad 300m most na południe od Gulmit. Z powyższych powodów odcinek ten pozostaje dla nas dużą niewiadomą i stanowi wyzwanie samo w sobie. Jeżeli uda nam się pokonać jezioro Attaba odbijemy za Gilgitem na Skardu. Miejscowości znaną wszystkim himalaistom z wypraw na K2. Tam chcemy zrobić małą przerwę od pedałowania i zamierzamy iść na kilkudniowy trekking po lodowcach. Następnym celem będzie przejazd przez płaskowyż Deosai, wyjątkowo odludne miejsce położone na poziomie około 4100 m. Po dotarciu do KKH ruszymy dalej na południe do Islamabadu skąd już autobusem przejedziemy do Lahore a potem przez jedyne przejście graniczne łączące Pakistan z Indiami wjedziemy do kraju przypraw...

Indie
Czas na relaks na ile to możliwe w Indiach;) Jak starczy czasu to wyślemy rowery cargo do Warszawy i pojedziemy choć na chwilę na Goa dając odpocząć oczom patrząc na (to ważne) płaski Ocean Indyjski... oraz popijać świeżo wyciskane soki z limonki:) 

Uczestnicy
Mikołaj Korwin-Kochanowski
Student inżynierii biomedycznej na Krakowskiej AGH uwielbia być w  drodze nie zależnie czy blisko czy daleko czy pod czy nad wodą, liczy się samo przemieszczanie. Amator fotografii podróżniczej, w wolnym czasie jeżeli nie przygotowuje kolejnego wyjazdu lub próbuje na niego zarobić, można go spotkać chodzącego po górach lub wspinającego się po podkrakowski skałach. Ma na koncie wysokogórskie trekkingi w Himalajach Indyjskich. Przejście w poprzek Tadżyckiego Pamiru dolina Bartang. Oraz trekking w dżungli na Indonezyjskiej wyspie Sulawezi, gdzie udało mu sie odwiedzić mało znane plemię Taa. Poza tym kilka wyjazdów trampingowych do Wenezueli, Kolumbii, Malezji i Maroka. 

Miłosława Niezgoda
Studentka IV roku Wydziału Architektury na Politechnice Krakowskiej. Zapalona snowboardzistka freeridowa, przemierzająca co roku wiele szlaków w poszukiwaniu dziewiczych linii w puchu. Uczestniczka różnorodnych zawodów snowboardowych, w tym Polish Freeride Open, Red Bull Zjazd Na Krechę, Jasna Adrenalin Big Mountain Freeride, Akademickich Mistrzostw Polski w Snowboardzie. Poza sportami zimowymi zafascynowana boulderingiem i kolarstwem górskim MTB. W wolnych chwilach maluje, rysuje i grywa na skrzypcach. Marzy o własnym biurze architektonicznym z widokiem na Alpy. "Miłka jest mentalnie wciąż trochę nastoletnią dziewczynką. Po za tym, że jest studentką architektury, co wcale jej nie definiuje, jest świetną snowboardzistką, rowerzystką, kobietą wspinającą się i latającą na glajcie. Nierzadko budzi mnie rano sonatą Chopina czy okrzykiem zachwytu nad dopiero co znalezionym w Internecie nowym dziełem streetartowym. Połączenie tych wszystkich cech w jedną osobę daje nam obraz mylnie wewnętrznie sprzeczny. Mimo to Miłka, choć niewielka, bardzo dobrze radzi sobie z godzeniem wszystkich swoich pasji.