Rowerem do Chin - część II

Drukuj

Wstałem o 6 rano poranna toaleta, ćwiczenia rozciągające i pakowanie.

09.04.2008 r. środa
2 dzień wyprawy
Odbyło się też ważenie ja miałem 75 kg na czczo, a sprzęt z bagażem 91 kg! Następnie było śniadanie, na którym pojawiło się kilka osób z rodziny i kolega Darek, który podarował mi Św. Krzysztofa.

Śniadanie się trochę przedłużyło i było przerwane krótką rozmową telefoniczną na antenie Radia Gdańsk. Ostatecznie, zamiast o 8, wyruszyłem o 9.
Ujechałem może z 10 km i była pierwsza usterka tej wyprawy urwało się mocowanie zaczepu w przyczepce. Dzięki pomocy jednego z mieszkańców Trop Szt. Awaria została sprawnie i profesjonalnie naprawiona straciłem jednak jakieś 1,5h. Dalej też nie było wesoło, ponieważ droga Dzierzgoń Pasłęk jest tak dziurawa i nierówna, że nawet z górki nie mogłem przekraczać 20 km/h! W Pasłęku był posiłek, wywiad do lokalnej gazety i pamiątkowe zdjęcie. W drodze do Ornety była kolejna telefoniczna rozmowa na żywo tym razem w Radio Olsztyn (zresztą do godz. 16 było mnóstwo tel. od dziennikarzy). Władze Giżycka zmieniły mi też plany na kolejny dzień zaproponowały mi gościnę i nocleg u siebie. Do Ornety dotarłem stosunkowo późno (17.20), więc był tylko szybki posiłek przed Ratuszem i pamiątkowe zdjęcie. Miałem 35 km do Lidzbarka Warmińskiego, gdzie był przewidziany nocleg, który zorganizował Marek, współpracownik SKOK Stefczyka – Głównego Sponsora Wyprawy, na który dotrałem przed 20. Nocowałęm w Zajeździe Uluru w Markajnach. Właściciel okazał się być zapalonym myśliwym i podróżnikiem – polował m.in. w Australii, więc było o czym rozmawiać przy kolacji, którą zreszta ufundował.
Dystans dnia – 127,57 km
Dystans całkowity – 213 km
Czas jazdy – 7:05:33
Średnia prędkość – 18,16 km/h


10.04.2008 r. czwartek
3 dzień wyprawy


Obudziłem się ok. 6.30 lało. Zbierałem się wolno, licząc, ze przestanie padać. Niestety. O 9 ruszyłem w deszczu. Na początek był Zamek w Lidzbarku, gdzie było kilka fotek do Gazety Lidzbarskiej. Następnie ujechałem 20 km i była awaria w przyczepce puściły spawy na głównym złączu. Niedaleko była stadnina koni Braci Romanowskich w Wozławkach. Tam pracownicy bezpłatnie zrobili tymczasowy spaw (nie mieli potrzebnej spawarki) i wysłali 8 km dalej, aby profesjonalnie naprawiono awarię. Częściowo musiałem zboczyć z drogi, ale chyba opłaciło się. Spaw i wzmocnienie jest super, ale w sumie straciłem ok. 3 godz.
Później była już tylko jazda z pamiątkowymi zdjęciami w przed Kościołem i zamkiem w Reszlu, Katedrą Małą w Św. Lipce oraz zakup drożdżówki i pączka za 2 zł w Centrum Kętrzyna! Śpieszyłem się do Giżycka, gdzie było szykowane powitanie. Wszystko fajnie zoorganizowała Kierowniczka O/SKOK Stefczyka, Pani Małgorzata Zawadka. Znowu było wielu dziennikarzy. A w imieniu władz miasta powitał mnie Zastępca Burmistrza, Pan Paweł Czachorowski. Jako że 90% trasy przejechałem w deszczu, w nagrodę czekała na mnie uczta. Pani Małgorzata Zawadka zoorganizowała nocleg i posiłki w super miejscu Hotel Helena (polecam). Był tam goracy prysznic, obfita kolacja, a na koniec sauna! No i oczywiści gorące grzejniki, gdzie mogłem wszystko wysuszyć.
Dystans dnia – 105,66 km
Dystans całkowity – 318 km
Czas jazdy – 5:45:41
Średnia prędkość – 18,34 km/h

 

 


11.04.2008 r. piątek
4 dzień wyprawy


Wstałem o 6 rano toaleta, 15 min rozgrzewki, a poźniej była uczta przygotowana przez właścicieli Hotelu Helena jadłem 30 min., ale i tak nie dałem rady zjeść! Wyjechałem po 8 rano pierwsze 20 km było pochmurne, a później do prawie samych Suwałk lało, więc odpuściłem sobie zwiedzanie Olecka.
W Suwałkach najpierw udałem się do Przychodni NZOZ Prymus, gdzie miałem ostatnie szczepienie przeciwko żółtaczce typu „B”. Zaszczepiono mni za darmo, abym „dobrze wspominał Suwałki”! Następnie była wizyta w SKOK Stefczyka, gdzie czekało na mnie kilku dziennikarzy i domowy obiad, przygotowany przez Panią Kierownik. Po 16 była kilkunastuminutowa audycja w Radio 5. Później musiałem kupić jeszcze drugą pompkę do roweru, ponieważ okazało się, że mam dwa rodzaje wentyli! Następnie ponownie zawitałem do siedziby O/SKOK Stefczyka, gdzie „czekał” na mnie rower i kanapki. Po 18 trzeba było się zbierać do Sejn, gdzie trzeba było zorganizować nocleg. Z pomocą przyszła mi Ania Kulecka (również rowerzystka), która SMS przysłała mi namiary na nocleg. Po drodze był jeszcze kantor, gdzie wymieniłem trochę waluty.
Zapowiadał się odcinek 31 km suchej drogi, więc spodnie przeciwdeszczowe trafiły do sakwy. Jednak wszystko zmieniło się na ostatnie 10 km zrobiło się ciemno i była ulewa. W Sejnach czekał na mnie Pan Miosław Banasiewicz, który zorganizował u kolegi Irka such garaż, a następnie mnie zawiózł do Państwa Fidrych. Tam Justyna i Przemek się mną zajęli. Była kolacja, podczas której przygotowałem sobie kanapki na drogę oraz wieczorna rozmowa przy czekoladzie. Justyna pokazała mi fajny cytat A. Kner:
Życie jest podobne do drogi pełnej zakrętów,
Widzimy tylko odcinek do kolejnego zakrętu,
Ale wiemy, że Bóg ogarnia wzrokiem całą drogę”.
O północy poszedłem spać.

Dystans dnia – 129,53 km
Dystans całkowity – 448 km
Czas jazdy – 7:06:27
Średnia prędkość – 18,22 km/h



5 dzień wyprawy

Wstałem o 4 rano, a o 5 czekał na mnie Pan Irek, który zawiózł mnie z bagażem do garażu i pomógł mi wszystko zamontować. O 5.15 ruszyłem w drogę. Na granicy było pamiątkowe zdjęcie, przesunięcie zegarka o godz. do przodu i w drogę. Do Wilna tylko jechałem i jechałem tylko jeszcze gumę złapałem w przyczepce.
Na granicy miasta czekało na mnie czterech kolegów z Niemenczyna (jednemu wkrótce popsuł się rower i dalej jeździliśmy w czwórkę). Pojechaliśmy na Cmentarz na Rossie, gdzie zapaliłem znicz, a następnie było szybkie, rowerowe zwiedzanie Wilna. Na koniec było 20 km drogi na nocleg, na który dotarliśmy po 20.30. Tym sposobem pokonałem ponad 200 km jednego dnia!
Warto wspomnieć o jeszcze jednym przez całą drogę zaczepiali mnie ludzie z jadących samochodów i pozdrawiali mnie. Raz Polacy jadący do Wilna poczęstowali mnie kawą (spotkaliśmy się później w Wilnie), a raz Polak busem na litewskich tablicach rejestracyjnych wyprzedził mnie, a następnie zatrzymał się, aby pogadać!
Dystans dnia – 201,78 km
Czas jazdy – 10,27 h
Średnia prędkość – 19,30 km/h
Dystans całkowity – 650 km



13.04.2008 niedziela
6 dzień wyprawy – dzień odpoczynku!


Wstałem o 9.30 i po porannej toalecie poszedłem na mszę. Popołudnie spędziłem na przesyłaniu relacji do Polski I na spotkaniach ze znajomymi z Niemenczyna. Udzieliłem także wywiadu Panu Zygmuntowi Żdonawicz z „Kuriera Wileńskiego.


Krzysiek jest studentem Uniwersytetu Gdańskiego.
Sponorzy: SKOK Stefczyka - Główny Sponsor Wyprawy, Energa Zakład Elektrowni Wodnych Sp. z o.o. w Straszynie.