Test: Trailowy hardtail Trek Roscoe 6

Testujemy najtańszego ścieżkowego hardtaila od Treka w wydaniu 27.5"+

Drukuj
Trek Roscoe 6 (2022) Michał Kuczyński

Trek wprowadzając do swojej oferty w 2018 roku model Roscoe udowodnił, że rower górski nie musi kosztować majątku, żeby pozwolić czerpać frajdę z jazdy po górskich ścieżkach. Sprawdzamy, jak podstawowy model w gamie zmienił się przez te 4 lata i czy nadal jest to ciekawa propozycja dla adeptów trailowej jazdy.

Galeria
Galeria: Ścieżkowy Trek Roscoe 6 (2022) Zobacz pełną galerię

 

Rozwój singletracków w Polsce trwa w najlepsze - kolejne odcinki powstają jak grzyby po deszczu w różnych zakątkach naszego kraju. Ich cechą wspólną jest nastawienie na płynność jazdy oraz niejako „otwarcie gór” dla szerszego grona użytkowników – zarówno podjazdy i zjazdy są odpowiednio „wypłaszczone”, dzięki czemu nawet początkujący rowerzyści powinni dać sobie radę z ich pokonaniem. Jednocześnie doświadczeni rowerzyści też mogą się na nich super bawić idąc „piecem”.   

Tego rodzaju trasy są głównie nastawione na jazdę w dół, ale to wcale nie oznacza, że potrzebujemy rasowej endurówki o olbrzymim skoku i kosztującej krocie, żeby dobrze i przede wszystkim bezpiecznie się na nich bawić. Ba, Trek pokazuje, że dobrze skrojony hardtail, z bardziej płaskimi kątami, szerokimi gumami i kokpitem oraz dropperem w standardzie może być lepszy od niejednego fulla i na dodatek nie będziemy od razu musieli rozbijać banku żeby go kupić i przekonać się na własnej skórze czy taka zabawa nam się podoba.

RAMA

Tytułem wstępu jesteśmy Wam winni doprecyzowanie - producent nie wprowadził większych zmian w budowie ramy w najniższym, testowanym przez nas modelu oznaczonym cyfrą 6. Spore zmiany w budowie ramy i przede wszystkim geometrii dotyczą wyższych w hierarchii modelowej modeli Roscoe (oznaczonych cyframi 7,8 i 9), które to mocno różnią się od wprowadzonego w sezonie 2018 pierwszego Roscoe - o tych różnicach piszemy nieco dalej. Całą kolekcję tych trailowych hardtaili możecie zobaczyć na stronie Treka.

Rama modelu Roscoe 6 zbudowana jest  ze stopu Alpha Aluminium Gold. Górna rura ma bardzo spłaszczony profil i płynnie przechodzi w tylne widełki, z kolei rura dolna jest masywna i również spłaszczona, ale tym razem w płaszczyźnie pionowej i posiada wewnętrzne prowadzenie przewodów na odcinku od rozszerzanej główki sterowej do mufy suportu (przerzutka i hamulec, dropper), linka droppera ponownie „chowa się w ramie” na górnej rurze, dzięki czemu można zastosować sztycę z wewnętrznym prowadzeniem pancerza). Rama występuje łącznie w trzech, ciekawych malowaniach (poza i ogólnie sprawia naprawdę dobre wrażenie.

 

 

 

Trek odświeżając podstawowy model nie zrezygnował ze swojego autorskiego standardu tylnej ośki – Boost 141. Jest to pewnego rodzaju kompromis pomiędzy klasycznym Boostem 148 ze sztywną osią a QR – nadal mamy szybkozamykacz z cienką, ale o 6mm szerszą ośką. Rozwiązanie oszczędnościowe, ale pozwalające wygospodarować więcej miejsca na szerokie opony – w końcu mamy do czynienia z rowerem „+” – Roscoe 6 stoi na olbrzymich oponach w rozmiarze 27,5x2.8”. Mimo to udało się utrzymać względnie krótki ogon roweru – tylne widełki mają 438mm, dzięki czemu rower nadal pozostaje całkiem zwrotny.

 

 
 

 

Naszym zdaniem brak sztywnej osi z tyłu nie ma tak  dużego wpływu na odczucia z jazdy jak oś przedniego koła, a ta jest już w Treku sztywna. Minusem tego rozwiązania jest jednak na pewno ograniczona dostępność piast w tym standardzie w przypadku gdybyśmy chcieli zmienić koła.

 

 

 

Warto wspomnieć, że Amerykanie stawiają na maksymalną uniwersalność tego modelu – rama wyposażona jest w otwory na mocowanie stałego bagażnika oraz na nóżkę, dzięki czemu w szybki sposób zrobimy z Roscoe sprzęt na wyprawy w najcięższym tereniem.

 

 
 

 

Drobnemu odświeżeniu uległa też geometria – główka została wypłaszczona o 1 stopień w stosunku do pierwowzoru i teraz jej kąt wynosi 67,3 stopnia (w rozmiarze 18,5”). Nadal nie jest radykalnie zjazdowo, bo to wartość, do której obecnie bliżej rowerom XC niż trailówkom. W naszej ocenie to jednak dobry ruch - zastosowane rozwiązania sprawiają, że jest to rower mimo wszystko stabilny i pewny w prowadzaniu, a w końcu Roscoe 6 to jednak rower przeznaczony dla początkujących rowerzystów. Jego obszar zastosowania to bardziej single w Świeradowie-Zdroju niż trasy enduro w Bielsku-BIałej (nie licząc Twistera) czy na Czarnej Górze, dla których stworzone wydają się być trzy wyższe modele z kolekcji Roscoe, które uległy radykalnym zmianom.

 Modele 7, 8 i 9 z rodziny Roscoe dostały zupełnie nowe ramy z płaską główką sterową (65 stopni), a jednocześnie stromą podsiodłówką (73 stopnie) i krótkimi widełkami tylnego trójkąta (430mm). Stoją one teraz na 29 calowych kołach ubranych w opony 2.6”, a skok przedniego widelca wzrósł do 140mm. Są w nich również sztywne ośki w standardzie Boost 110 zprzodu  i 14 tyłu. 

WYPOSAŻENIE

Za amortyzację odpowiada sprężynowy SR Suntour XCM z regulacją naprężenia wstępnego i blokadą skoku z pokrętła umieszczonych na koronie. Widelec ma 120mm skoku i sztywną ośkę w standardzie Boost 110mm. To raczej prosta konstrukcja o niewielkich możliwościach personalizacji (możemy przestawić tylko naprężenie wstępne i to też w niewielkim zakresie, a tłumiania już nie), której czułość oraz charakterystyka tłumienia wyraźnie odstają od amortyzatorów wyższej klasy, co może szczególnie doskwierać cięższym osobom, dla których widelec może się okazać zbyt miękki, czyli pracować w dużym zakresie już na niewielkach przeszkodach i często dobijać.

 

 

 

Manetka i przerzutka tył to Shimano Deore w wersji 1x10 (mix serii 4100 i 5100) z kasetą o stopniowaniu 11-46 oraz korba FSA Alpha Drive z zębatką 28 połączone łańcuchem KMC. Mimo, że Deore to najniższa grupa jednorzędowa japońskiego giganta to jakość pracy napędu stoi na naprawdę wysokim poziomie, gdyż Shimano konsekwentnie przenosi rozwiązania znane z wyższych grup do tych niżej w hierarchii. Oczywiście szybkość działania jest tu niższa niż chociażby w XT, ale biegi wchodzą precyzyjnie, również pod obciążeniem. Szkoda tylko, że w ramach oszczędności zastosowano korbę na kwadrat - sztywność takiego rozwiązania jest wyraźnie niższa niż w przypadku łożysk montowanych na zewnątrz mufy suportowej.

 

 
 

 

Koła zbudowane są na piastach Formula i obręczach Alex Rims o słusznej szerokości wewnętrznej wynoszącej 35mm, przystosowane do zastosowania bezdętkowego. Szkoda, że opony Kenda Havoc to podstawowy model z drutową stopką, przez co chętni do skorzystania z walorów jazdy bez dętek będą najpierw musieli zainwestować w nowe opony, gdyż te nie dają możliwości konwersji.

Za zatrzymanie roweru w naszym egzemplarzu testowym odpowiadały hydrauliczne tarczówki Tektro HD-M275. Zgodnie ze specyfikacją rower wyposażony będzie jednak w spowalniacze od Shimano, a konkretnie model MT200 – jak widać problemy z dostępnością są nadal zmorą producentów. Z naszego doświadczenia z tymi hamulcami wiemy,  że siła ich hamowania oraz modulacja są poprawne, ale bardzo długi dźwignie, a co za tym idzie długi skok i konieczność używania co najmniej dwóch palców do operowania nimi, przypominają nam, że mamy do czynienia z raczej rekreacyjnym modelem. Do jazdy po ścieżkach zdecydowanie przydałaby się krótsza klamka.

Koniecznie musimy jeszcze wspomnieć o regulowanej sztycy, która naszym zdaniem jest fundamentem dobrej ścieżkowej zabawy, szczególnie dla mniej doświadczonych osób. Dropper od TranzX oferuje 130mm skoku (100mm w przypadku mniejszych rozmiarów) i umożliwia blokadę w dowolnej pozycji. Manetka ma co prawda dosyć długi skok, ale dźwignia pracuje lekko. Opuszczenie sztycy wymaga dosyć wyraźnej „pomocy” ze strony ridera, a szybkość powrotu możemy określić jako wystarczającą. Z drugiej strony podczas jazd testowych ani razu nie zdarzyło nam się, żeby sztyca nie zadziałała, a luz roboczy też jest praktycznie nieodczuwalny, a te dwie cechy bywają bolączką niedrogich myk-myków.

 

 
 

 

Całość uzupełniają komponenty sygnowane logo Bontragera, w tym krótki mostek o długości 60mm i szeroka na 750mm kierownica.

 

WRAŻENIA Z JAZDY

Z racji na to, że zima w górach nie chciała dać za wygraną, Roscoe był z nami na bardziej „lokalnych” miejscówkach, co wcale nie znaczy, że miał lekko i łatwo! W każdym razie było zarówno technicznie i kręto, ale też trochę szybciej i stromo zarówno w dół jak i pod górę.

 

 
 

 

Najniższemu w hierarchii Roscoe na pewno nie można odmówić wszechstronności - to rower, na którym pewnie i bezpiecznie zjedziemy w dół, jest stabilny, nie zachowuje się nerwowo, ale jednocześnie pozostaje zwrotny – w sam raz na ciaśniejsze nawrotki tak często spotykane na trasach typu flow.

Co było dla nas największym zaskoczeniem - Roscoe 6 nadspodziewanie dobrze podjeżdża, co jest zasługą zarówno geometrii ramy, jak również dużo lepszej trakcji, jaką dają olbrzymie opony, szczególnie gdy odważymy się zejść trochę z ciśnieniem w dół. Oczywiście Roscoe jedzie dobrze pod górę tak długo, jak będziemy mieć odpowiednio dużo pary w nogach, bo tej potrzeba mimo wszystko sporo -  testowany przez nas egzemplarz ważył dobrze ponad 15kg. Zwracamy też niejako osobno uwagę na wagę samego zestawu koła-opony, która powoduje odczuwalny efekt bezwładności i wymaga użycia większej siły do zainicjowania skrętu. 

Osoby, dla których jazda pod górę stanowi równie istotny element jazdy na rowerze jak pokonywanie trasy w dół (stawiają szybkość ponad frajdę), oraz te, które nie wykluczają możliwości startu w zawodach, powinny naszym zdaniem rozważyć  zakup bardziej "tradycyjnego" hardtaila z mniejszym skokiem i węższymi gumami, jak np. X-Caliber z oferty Treka. Rower z podobnej półki cenowej będzie w tym przypadku ponad 2kg lżejszy, a dużo lżejszy zestaw kołowy zapewni zdecydowanie większą dynamikę jazdy. Coś za coś.

 

 

 

 

PODSUMOWANIE

Trek Roscoe 6 jest na pewno ciekawą propozycją dla osób rozpoczynających swoją przygodą z jazdą w trudniejszym terenie. Jego wyważona geometria, precyzja w prowadzaniu dzięki sztywnej osi i krótkiemu, szerokiemu kokpitowi oraz znajdujący się na wyposażeniu standardowym dropper w połączeniu z dającymi mnóstwo trakcji i komfortu oponami pozwolą każdemu cieszyć się z jazdy i doskonalić swoje umiejętności. Ponadto rower na tyle dobrze podjeżdża, że jeśli tylko kondycja pozwoli, pokonamy z siodła całą zaplanowaną trasę. Bardziej doświadczeni użytkownicy zwrócą zapewne uwagę na dosyć podstawowe wyposażenie, która zmniejsza czucie roweru (widelec) oraz dynamikę (masa całego roweru, a w szczególności kół), dodatkowym mankamentem będzie też bardzo miękko zestopniowany napęd, który, świetny dla mniej wprawnych, utrudnia „dokręcanie” na szybszych sekcjach zjazdów. Należy jednak pamiętać, że podstawowy Roscoe ze swoją ceną na poziomie około 5,5tys zł jest obecnie jednym z tańszych rowerów szlakowych na rynku i jest skierowany raczej dla osób, które dopiero złapały zajawkę na ambitniejszą jazdę terenową – one z pewnością będą zadowolone.

Osoby, które mają już trochę doświadczenia i/lub dysponują trochę większym budżetem, zdecydowanie powinny zainteresować się nowym wcieleniem Roscoe, które, przynajmniej na papierze, jawi się już jako rasowa trailówka. Sami jesteśmy bardzo ciekawi jak będzie się na nich latać po Srebrnej Górze czy Olbrzymach!  Z naszego doświadczenia hardtail, szczególnie nastawiony tak zjazdowo, może dawać więcej frajdy na takich trasach, gdyż daje dużo lepsze czucie nawierzchni. Tylne zawieszenie, w momencie, gdy nawierzchnia jest gładka (jak to bywa na singlach), a za to usiana sztucznymi hopkami, potrafi czasem bardziej zaszkodzić niż pomóc katapultując jeźdźca, odbiera też zawsze trochę dynamiki. O tym, że nawet podstawowy full będzie droższy niż topowy Roscoe pewnie nawet nie musimy nadmieniać?

 

 

Specyfikacja

Trek Roscoe 6
  • Cena: 5539.00 PLN
  • Waga: 15.41 kg (M)
  • Rama: Alpha Gold Aluminium, zwężana główka ramy, wewnętrzne prowadzenie linek przerzutki i sztycy regulowanej, mocowanie na bagażnik i nóżkę, Boost141, 5 mm QR
  • Amortyzator przedni: SR Suntour XCM 32, blokada, offset 47 mm, Boost110, oś przelotowa 15 mm, 120 mm skoku
  • Przerzutka tylna: Shimano Deore M5120, długi wózek
  • Ilość blatów i koronek: '1x10
  • Mechanizm korbowy: FSA Alpha Drive, 28T, Boost, 175 mm
  • Suport: Shimano 7420ST, 73 mm, gwintowany, uszczelniane łożyska, oś 124,5 mm
  • Kaseta: Shimano Deore M4100, 11-46, 10s
  • Łańcuch: KMC X10
  • Rozmiar kół: 27,5"
  • Piasta przednia: Formula DC-511, pod tarcze na 6 śrub, Boost110, oś przelotowa 15 mm
  • Piasta tylna: Formula DC-2241, ze stopu aluminium, pod tarczę na 6 śrub, bębenek Shimano 8/9/10, Boost141, 5 mm QR
  • Obręcze: Alex MD35, przystosowane do zastosowania bezdętkowego, 32 otwory, 35 mm szerokości
  • Opony: Kenda Havok, stopka z drutu, 30 tpi, 27.5 x 2,80"
  • Manetka: Shimano Deore M4100 10s
  • Typ hamulców: Tarczowe hydr.
  • Hamulce: Shimano MT-200 
  • Kierownica: Bontrager  aluminium, 31,8 mm, wznios 15 mm,  750 mm
  • Chwyty: Bontrager XR Trail Comp, nylonowe z obejmą
  • Mostek: Bontrager ze stopu aluminium, 31,8 mm, zgodny z Blendr, 7 stopni, 50/60 mm długości
  • Stery: Półzintegrowane, łożyska maszynowe, góra 1-1/8”, dół 1,5”
  • Siodełko: Bontrager Arvada, szyny stalowe, szerokość 138 mm
  • Wspornik siodełka: TranzX JD-YSP18, 130 mm skoku, wewnętrzne prowadzenie linki, 31,6 mm, 425 mm
     
Trek  Gdzie kupić 

 

Strona producenta trekbikes.com