Test: Trek Slash 9.9 (2021) - enduro ewolucja

Testujemy nowego Treka Slash w topowej wersji 9.9 z kolekcji 2021 - nowoczesnego fulla do enduro zbudowanego na carbonowej ramie.

Drukuj
Trek Slash 9.9 X01 (2021) Michał Kuczyński

Nowa generacja Treka Slash wprowadza do jednej z najbardziej cenionych fulli enduro na rynku więcej ciekawych nowinek, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Producent z Wisconsin dodał do Slasha więcej skoku i całkowicie przeprojektował geometrię. Jak nowy Slash radzi sobie w praktyce? To sprawdziliśmy testując topową wersję 9.9 X01!

Galeria
Galeria: Trek Slash 9.9 (2021) Zobacz pełną galerię

Oficjalną, sierpniową premierę najnowszej odsłony Treka Slasha, jak przystało na rok 2020, spędziliśmy przed ekranem redakcyjnego komputera - wiadomo - w 2020 wszystko jest on-line. No prawie wszystko - na szczęście na rowerze cały czas można jeździć w realu. Niemałym zaszczytem było dla nas to, że tuż po wirtualnej premierze (po której publikowaliśmy prezentację Slasha na 2021), prawdziwy Slash "z krwi i kości" pojawił się w naszych progach. I to nie byle jaki wariant, tylko ten z absolutnego topu - model oznaczony jako 9.9 X01.

Po kolei jednak. Od początku tego spotkania ekscytacji nie dało się powstrzymać. Pamiętamy doskonale, kiedy mieliśmy okazję testować poprzednią generację carbonowego Slasha - było to w sezonie 2017, kiedy zasadniczo 29-calowe koło dopiero wkraczało w świat enduro, by następnie zapukać też do wrot DH. Trek Slash z urzędu stał się w naszych odczuciach zdecydowanie jednym z najciekawszych 29-calowych fulli enduro na rynku, chociaż oczywiście konkrencja również wtedy nie spała. Nie zmienia to faktu, że Slash w doświadczonych rękach stanowił od momentu premiery broń do ścigania się w zawodach najwyższej rangi, a wielu słabszym technicznie "endurowcom" pomagał przekraczać bariery i po prostu dodawał pewności siebie. Idea stojąca za nowym Slashem była jasna i to też usłyszeliśmy podczas prezentacji zarówno z ust zawodników Trek Racing Team, jak i samych konstruktorów - nowa generacja tego fulla ma być jeszcze szybsza w perspektywie wyścigowych zastosowań i zachowywać wszystkie te cechy, które czynią Slasha po prostu fullem uniwersalnym i przyjaznym w przygodowym eksplorowaniu dzikich, górskich szlaków. Grono "oblatywaczy" nowego Slasha było bez dwóch zdań zacne - wśród nich znalazł się m.in. Brandon Semenuk, co od razu sugeruje, że Slash ma być tak fullem gotowym na odcinku EWS, jak i loty w bike parkach.

Jak przepis na powyższe ma Trek? Nowy Slash ma więcej skoku niż poprzednik, otrzymał też całkiem nową geometrię. Rower wchodzi do oferty 2021 równolegle w wersjach z włókna węglowego, jak i w opcjach aluminiowych - i warto odnotować już na wstępie, że obie ramy mają te same rozwiązania konstrukcyjne i dzielą identyczną geometrię (w poprzedniej kolekcji na linii modeli carbon i aluminium istniały drobne różnice). Całą gamę modelową nowych Slashów znajdziecie na stronie producenta. Tyle tytułem wstępu - czas na poznanie nowego Slasha w szczegółach!

Szlakiem ewolucji - rama i geometria

Slash 9.9 to model zbudowany prawie w całości z carbonu, a mówiąc dokładniej - z OCLV Mountain. Piszemy prawie, bo sam link zawieszenia jest w Slashu magnezowy. Najbardziej agresywna z endurówek z Wisconsin zachowuje układ zawieszenia powszechnie stosowany przez Treka - ten z punktem obrotu zlokalizowanym w tylnej osi (tzw. ABP), który zapewnia niezależność pracy układu zawieszenia od układu hamowania. Elementarną zmianą w nowym Slashu jest o 10 mm zwiększona ilość skoku – teraz z tyłu 160 mm, z przodu 170 mm. 

Zasadniczo pierwszy rzut oka na nowego Slasha mógłby sugerować, że w rowerze nie zmieniło się wiele - cały czas w oczy rzuca się ta prosta rura dolna przedniego trójkąta ramy, która ma naprawdę solidną średnicę i która stoi u podstaw tego, że już poprzedni Slash imponował sztywnością boczną całej konstrukcji. Pozory jednak mylą, bo poza dodaktowym skokiem i nowym geo (o którym poniżej), nowy Slash ma w rękawie kilka ciekawych patentów.

Pierwszą ciekawostką może być schowek zintegrowany z dolną rurą, który spotkamy w wersjach aluminiowych i carbonowych. Rozwiązanie, które na rynek wprowadził kilka lat temu Spec, teraz coraz chętniej jest stosowane też przez innych producentów - i bardzo dobrze, bo integracja dodatkowych elementów wyposażenia z rowerem pozwala zapomnieć o konieczności każdorazowego pakowania szeregu drobiazgów. Schowek Treka posiada bardzo wygodny i bezproblemowo działający mechanizm zamykania z dźwignią. Wewnątrz znajdziemy torebkę na drobne narzędzia - zestaw do naprawy opony, łyżki albo i całą dętkę. Slash dociera do nas zresztą z poręczną torebką w schowku, która pomoże nam zorganizować przewożone akcesoria.

Idąc dalej czeka udoskonalony system Knock Block (blokada zakresu ruchu kierownicą w sterach), który w drugiej generacji zwiększa zakres ruchu kierownicą do 72 stopni (wcześniej 58 stopni) - progres w tym względzie jest znaczący i wyklucza sytuację, kiedy np. na bardzo krętym singlu podjazdowym zabraknie nam zakresu ruchu kierownicą. Zresztą w nowej generacji Slasha i tak nie ma ryzyka, że korona widelca uderzy o ramę - Knock Block 2.0 ma za zadanie przede wszystkim uchronić kable przed uszkodzeniem w przypadku "dzwona". Będąc przy protekcji - Trek wydłużył też osłonę dolnej rury, oczywiście żeby jeszcze skuteczniej zabezpieczyć ramę roweru. Osłona pokrywa teraz około 80% powierzchni dolnej rury i co ciekawe można ją częściowo zdemontować, chociaż nie wiemy, po co ktoś miałby to robić. Slash ma też fabryczny protektor rury łańcuchowej, który nie tylko jest solidny, ale i zwyczajnie dobrze wygląda.

Producent z Wisconsin zastosował w nowym Slashu wprowadzone w kooperacji ze SRAMEM kilka lat temu sztywne osie kół w standardzie Boost (148 mm / 110 mm) - a wspominamy o tym dlatego, że na rynku spotkać można było się już z tzw. standardem osi Super Boost (157 mm), który naszym zdaniem w konstrukcjach typu Slash nie jest potrzebny (chociaż nie wykluczamy, że może i wkroczy on w świat elektrycznych MTB z dużym kołem - pożyjemy zobaczymy). Ku nieskywanemu zadowoleniu także w Slashu triumfalnie powraca do łask suport gwintowany (SRAM DUB, 73mm), który jest zdecydowanie łatwiejszy we własnoręcznej wymianie i naszym zdaniem bardziej żywotny, niż kłopotliwy w niektórych przypadkach Press-Fit.

 

 

 

Kolejnym bardzo ciekawym zabiegiem jest zastosowanie w Slashach sztyc regulowanych o powiększonej do 34,9 średnicy – takie rozwiązanie ma usprawnić działanie dropperów, a mówiąc konkretniej pozwolić im pracować szybciej. Konstrukcja nowego Slasha pozwala generalnie na głębsze schowanie sztycy i co ciekawe – Bontrager równolegle do premiery Slasha pokazał też swoje nowe droppery, wśród których znajdziemy opcję o aż 200 mm skoku! U nas w rozmiarze roweru ML sztyca miała 150 mm skoku.

Przy okazji opisu ramy niesposób nie zwrocić uwagi na jej wykonanie - Trek rokrocznie urzeka nas dopracowanymi wersjami kolorystycznymi "w serii" i Slash jest tego kolejnym, doskonałym przykładem. Nie będziemy silić się na opisy kolorów - zerknijcie do galerii. Dodamy natomiast na marginesie, że jakby komuś było mało "high-endów" w naszym Slashu, to zawsze można sobie takiego zamówić w customowym malowaniu Project One.

 

 

 

 

 

 

Geometria - szybciej w dół i w górę

Jeśli ktoś zapytałby nas o najważniejszą zmianę w nowym Slashu, to na pewno wymienilibyśmy właśnie ewolucję geometrii tego modelu.W nowej generacji Slasha znacząco zwiększono Reach (469 mm w ML), dodatkowo wypłaszczono kąt głowy ramy do 64,1 stopnia, a także obniżono środek suportu.Powyższe naturalnie przekładają się na lepszą kontrolę nad rowerem na dużych, zjazdowych prędkościach i poczucie "bycia w rowerze". Idąc dalej – jedynie o 2 mm urósł tył roweru, co niesie obietnicę, że Slash będzie zwrotny i skory do dynamicznych zabaw na szlaku.

Co bardzo ważne w perspektywie podjeżdżania – nowa generacja Slasha ma o 1,9 stopnia bardziej stromą rurę podsiodłową, co ma znacząco poprawić efektywność wspinaczek na tym modelu - poprzez przesunięcie nas bardziej do przodu i ułożenie naszego ciała bardziej nad korbą, a nie za nią. Powyższe nie zmienia faktu, że 76,1 stopni w rozmiarze ML jest nadal wartością stosunkowo płaską i pewnie wielu z Was (w tym i my) na strome podjazdy będzie preferowało przesunięcie siodła do maksymalnie do przodu.

 

 

 

 

Nowy Slash zachowuje znane z poprzedniej generacji (i innych fulli Treka) rozwiązanie Mino-Link, czyli insert zlokalizowany w linku zawieszenia, który pozwala na zmianę kątów o 0,5 stopnia i regulację wysokości suportu o 6mm – wybierając pomiędzy ustawieniem High i Low. Szczerze? My nigdy nie zmienialiśmy ustawienia insertu i zawsze jeździliśmy w ustawieniu Low. 

Świetną wiadomością jest to, że Slash 2021 dostępny jest też w rozmiarze ML – właśnie taki znalazł się w naszych rękach i był to idealny wybór dla osoby o wzroście 175 cm. Teraz osoby będące pomiędzy rozmiarami (średniego wzrostu) mają w Slashu swój idealnie skrojony rozmiar. 

 

 
 

 

 

Wyposażenie

Już podczas wspomnianej wirtualnej premiery Slasha dużo uwagi poświęcono nowym produktom RockShoxa, które obsługują zawieszenie w Slashu. Nasz wariant jak przystało na model topowy otrzymał najbardziej zaawansowane wersje nowych produktów amerykańskiego koncernu. Po pierwsze zatem - z przodu czeka na nas RockShox ZEB w najwyższej wersji Ultimate – widelec opisaliśmy obszernie w osobnym teście, który znajdziecie tu: ZEB Ultimate. Tu napiszemy tylko, że abstrahując już od samej kultury pracy, ZEB zrewidował nasze myślenie o sztywności widelców - ten model dedykowany jest naprawdę do srogiej łupanki, bez względu na wagę rowerzysty!

Bardzo ciekawym elementem jest też nowy damper, który Rockshox stworzył specjalnie dla Treka Slash. Mowa o Super Deluxe Ultimate Thru Shaft – zastrzeżona przez Treka konstrukcja Thru Shaft jest znana już od dawna i jest ceniona przede wszystkim za bardzo szybką reaktywność na zmiany terenu. W nowy damperze Rockshox dodał jednak możliwość 3-stopniowej regulacji wolnej kompresji, co pozwala na szybkie dostosowanie charakterystyki pracy tłumienia do ścieżki: mniejsza kompresja – ciężkie techniczne naturalne szlaki (ustawienie minus), złoty środek odpowiedni na większość tras (ustawienie zero), większa kompresja dedykowana na łatwiejsze szlaki typu "flow trail" (ustawienie plus). Nowe w damperze jest też indeksowanie stopni tłumienia powrotu.

 

 
 

 

 

Napęd 1x12 bazuje na topowych podzespołach SRAM X01 Eagle - znana i ceniona grupa do najbardziej agresywnych, terenowych zastosowań, skrywająca w sobie wszystko co SRAM ma najlepszego w kontekście mechanicznych grup osprzętu. Oszczędności dokonały się na polu wyboru kasety i łańcucha - tam znajdziemy produkt z grupy GX Eagle, co może nieco rozczarowywać w perspektywie różnic wagowych pomiędzy grupami X01 i GX. Z drugiej strony - sama myśl o cenie kasety X01 powoduje gęsią skórę i to chyba dotyczy nawet osoby, które będzie na Slasha 9.9 stać. Zaskakującym wyborem jest dla nas 30-zębowy blat korby z przodu - daje on bardzo miękkie przełożenia, z których nieczęsto będziemy korzystać.

Oczywiście jak przystało na Treka, na liście wyposażenia znajdziemy całą serię bardzo ciekawych produktów ich marki własnej Bontrager. Największym "lizakiem" są dla nas koła - nowiutki model Line Elite 30 z obręczami z włókna węglowego o szerokości wewnętrznej 29 mm. Slash dociera do nas w zestawie z mlekiem uszczelniającym, które wystarczy tylko wlać przez wentyl i ruszać na szlak, dbając o dobór odpowiednio niskiego ciśnienia - opony układają się na tych obręczach bajecznie dobrze. Będąc przy oponach - z przodu mamy oponę o szerokości 2,6" Bontrager SE5 Team Issue, która zapewnia bardzo dobrą trakcję. Z tyłu z kolei czeka model Bontrager SE4 Team Issue o szerokości 2,4" - w jego przypadku akurat mamy wątpliwości, czy nie chcielibyśmy zobaczyć tu czegoś bardziej agresywnego, bo jej bieżnik stoi raczej po stronie tych toczących się lżej, ale w trudnych warunkach może nieco brakować jej gripu. Same obręcze z włókna węglowego odbijają się na polu bardzo dobrej dynamiki naszego Slasha - koła toczą się zauważalnie lekko i absolutnie nie ciążą, co w kontekście pokonywania większości dystansu o własnych siłach (a nie wyciągiem) będzie zbawienne.

Nie da się pominąć przy tym wszystkim podejścia Bontragera do tematu gwarancji jego kół - pierwszy właściciel Slasha cieszyć będzie się dożywotnią gwarancją na koła, jeśli natomiast w okresie 2 lat od zakupu przytrafi się Wam jakieś uszkodzenie mechaniczne zestawu kół, to producent naprawi je za darmo. 

 

 
 

 

 

Idąc dalej spotykamy w topowym Slashu kierownicę również wykonaną z włókna węglowego o srogiej szerokości 820 mm - zdecydowanie stawia kropkę nad i w odpowiednim panowaniu nad rowerem, a dla niektórych może okaże się nawet zbyt szeroka. Ma też 35 mm średnicy w miejscu mocowania - dziś jest to już standard w najbardziej zjazdowo zorientowanych modelach, gdzie bezwzględna sztywność boczna jest zdecydowanie potrzebna. Dropper to Bontrager Line Elite, który działał bez zarzutu - szybko reaguje na ruch manetką, która sama w sobie jest bardzo dobrze wykonana i po prostu solidna.

Waga nowego Slasha wpisuje się w standard swojej klasy - nasza redakcyjna waga wskazała 14,6 kg w przypadku rozmiaru ML.

 

 

 

 

Slash na szlaku

Mając porównanie do poprzedniej generacji Slasha, wsiadając na nową odsłonę da się poczuć różnice od razu - zauważalnie bardziej pochylony jest tu widelec, co od razu sprawia wrażenie, że mamy do czynienia z rowerem dłuższym. I zresztą baza kół w nowym Slashu faktycznie jest większa niż w poprzedniku. 

Na podjazdach zdecydowanie czuć zwiększoną efektywność pedałowania, chociaż jak już sygnalizowaliśmy - trzeba przesunąć tu ciało możliwie blisko przodu, żeby pedałować najbardziej efektywnie. Pozytywnie oceniamy pracę zawiechy na podjazdach – dopóki siedzimy w siodle i kręcimy, zostawiamy damper otwarty, bo system stworzony przez Treka i RockShoxa działa na tyle czule w początkowej fazie skoku, że chętnie korzystamy z jego wsparcia, pokonując wszelkie korzenie na trasie. Dopiero przy chęci jazdy w korbach warto zblokować damper. Nowy Slash znacząco poprawił się jako wspinacz - do tego stopnia, że mając pod sobą topową wersję z carbonowymi kołami odnosiliśmy wrażenie, że ten model podjeżdża bardzej sprawnie, niż wiele z nowoczesnych trailówek.

 

 
 

 

 

Wiadomo jednak, że Slash ma pełnię swojego potencjału pokazywać na zjeździe i nikt nie kupuje go z myślą o wspinaczkach. Dopiero spuszczając siodło w dół ten rower pokazuje swoje docelowe oblicze. Po pierwsze zatem - chociaż kinematycznie mamy tu ten sam układ co w poprzedniku, to zawieszenie z nowym tłumikiem i dodatkową ilością skoku pracuje jeszcze bardziej czule, niż poprzednio. Rower dosłownie klei się szlaku, zapewniając pełnię wsparcia w technicznym terenie. Wybiera wszystko – jest perfekcyjnie czuły na małe nierówności w początkowej fazie skoku i oferuje zauważalną progresję pod koniec. Ustawienie tłumienia wolnej kompresji w damperze w pozycji plus faktycznie nadaje się głównie na szlaki o równej nawierzchni, bo zawiecha zauważalnie "utwardza się", staje się mniej czuła w początkowej fazie, ale z drugiej strony - pozwala na łatwych trasach jechać szybciej. My zwykle jeździliśmy w ustawieniu "0", tam znajdując swój "sweet spot".

Slash z nową geometrią, genialnymi produktami obsługującymi zawieszenie, w tym z super sztywnym ZEB-em z przodu, bezkompromisowo trzyma się swojej linii przejazdu i właśnie najlepiej radzi sobie podczas jazdy pełnym piecem w dół - dosłownie połyka przeszkody i zachęca do zachowań podnoszących adrenalinę. W rękach doświadczonych zawodników chętnie odrywa się od ziemi i lubi loty. Z drugiej strony - w przypadku riderów z mniejszym "skillem" technicznym dłuższa baza kół, więcej skoku, płaski kąt głowy ramy potrafi dodać "skrzydeł", a na pewno pozwoli pokonać więcej przeszkód, niż mogłoby się wydawać do tej pory. Slash prowadzi się pewniej również ze względu na zwiększony reach w rowerze, który pozwala bardziej swobodnie operować nim w trudnym terenie. Reasumując - nowy Slash dodaje kolejne punkty do stabilności, im trasa trudniejsza technicznie i im prędkość większa, tym bardziej odczujemy atuty tego modelu. Nie znaczy to jednak, że Slash zrobi za Was całą "robotę", a Wy będziecie mogli spijać tylko adrenalinową piankę – w sterowanie nim trzeba być na maksa zaangażowanym, bo cały układ ramy i widelca jest tu piekielnie sztywny bocznie, przez co rower jedzie właśnie dokładnie tam, gdzie chcemy - lub raczej gdzie pozwolą nasze umiejętności techniczne.

 

 

 

 

Podsumowanie

Lubiliśmy poprzedniego Slasha, bo pokazał nam, że duże koło w enduro spisuje się znakomicie i pozwala jechać po prostu szybciej. W przypadku nowej generacji Slasha Trek udowodnił nam jednak, że kroczenie drogą stopniowej ewolucji daje znakomite rezultaty. Nowy Slash pomimo tego, że na pierwszy rzut oka jest podobny do poprzednika, jest rowerem lepszym od poprzednika na wielu frontach - za najważniejszą zmianę w Slashu uznajemy dopracowaną geometrię, która w parze z powiększonym skokiem sprawia, że Slash stał się jeszcze bardziej bezkompromisowym zjazdowcem - wzór jeśli chodzi o pewność prowadzenia i lecenie pełnym piecem w dół po trudnych technicznie szlakach. Zjazdowo nowy Slash jest naszym zdaniem bliski ideału, świetnie sprawdza się na naturalnych wyrypach i pozwoli na długie loty w bike parkach - zapas skoku jest tu dawkowany odpowiednio za sprawą naprawdę udanego systemu zawieszenia, które zresztą obsługiwane jest przez znakomite, nowe produkty RockShoxa. Slash poprawił się też w roli wspinacza, chociaż większe nastromienie rury podsiodłowej w przypadku tego modelu nie oznacza jednak najbardziej efektywnego pedałowania - nadal trzeba tu przesuwać się ciałem możliwie blisko przodu roweru, kręcąc w siodle. Jeśli startujecie regularnie w zawodach enduro, często zapuszczacie się na dzikie eksplorowanie tras z naciskiem na szybki łomot w dół, albo jeśli lubicie odwiedzać bike parki - Slasha polecamy z czystym sumieniem. To rower zaprojektowany z myślą - im trudniej i szybciej, tym lepiej. A jeśli Twoje umiejętności techniczne za nim nie nadążają - Slash zrozumie i spróbuje pomóc przekroczyć granice. Jednym słowem: sztos!

 

 

Trek Slash 9.9 XO1

  • Cena: 38999.00 PLN
  • Rama z włókna węglowego OCLV Mountain
  • Widelec: RockShox ZEB Ultimate, sprężyna DebonAir, tłumienie Charger 2.1 RC2 / 170 mm
  • Tłumik: RockShox Super Deluxe Ultimate, sprężyna DebonAir, 3-pozycyjne tłumienie Thru Shaft, 230 x 62,5 mm
  • Skok tylnego zawieszenia: 160 mm
  • Przerzutka tylna: SRAM X01 Eagle  1x12
  • Mechanizm korbowy: SRAM X01 Eagle, DUB, aluminiowa zębatka 30T, Boost (odległość środka łańcucha do osi roweru 55 mm), 170/175 mm długości
  • Suport: SRAM DUB, 73mm, BSA gwintowany
  • Kaseta: SRAM Eagle XG-1275, 10-52, 12-biegowa
  • Łańcuch: SRAM GX Eagle, 12-biegowy
  • Kompletne koła: Bontrager Line Elite 30, z włókna węglowego OCLV Mountain
  • Opony: Bontrager SE5 Team Issue, ściana boczna Core Strength, stopka z aramidu, 60 tpi, 29 x 2,60"
  • Manetki: SRAM X01 Eagle, 12-biegowa
  • Hamulce: SRAM Code RSC 180mm
  • Kierownica: Bontrager Line Pro, włókno węglowe OCLV, 35 mm, wznios 27,5 mm, szerokość 820 mm
  • Chwyty: Bontrager XR Trail Pro, stop aluminium z obejmą
  • Mostek: Bontrager Line Pro, 35 mm, Knock Block, zgodny z Blendr, 0 stopni, 35 mm długości
  • Stery: Wbudowana ochrona Knock Block 2.0, zakres 72 stopni (w zestawie wkład bez ograniczenia zakresu), uszczelniane łożysko maszynowe, góra 1-1/8", dół 1,5"
  • Siodełko: Bontrager Arvada, szyny ze stali austenitycznej, szerokość 138 mm
  • Wspornik siodełka: Bontrager Line Elite Dropper, 100/150/170/200 mm skoku, wewnętrzne prowadzenie linki, 34,9 mm, 345/440/485/550 mm długości
  • Waga rzeczywista: 14,6 kg (ML)
ROWERY Trek

 

Strona producenta: www.trekbikes.com

Fot. Michał Kuczyński