Trek Fuel EX 9.8 - test 29era z 2014

Platformowa ewolucja

Drukuj

Spodziewane, niespodziewane? Po bardzo dobrym przyjęciu modeli z serii Fuel EX kolejnego kroku można było spodziewać się, bez pudła, zmiany rozmiaru kół. Takie mamy czasy. Pytaniem pozostawało tylko, na jaki?

Jednocześnie można było nieśmiało przypuszczać, że Trek, jako praktyczny dziedzic Garego Fishera, wynalazcy twentyninerów, nie będzie chciał rezygnować z tej spuścizny na rzecz najmodniejszego 27,5 cala. W końcu przyszło potwierdzenie. Tak, coś, co nazwać można Fuel EX 29 istnieje. My zaś dostaliśmy do testu seryjny egzemplarz nazwany 9.8 29, czyli w niemal najwyższym możliwym wariancie wyposażenia. Powyżej istnieją jeszcze warianty do indywidualnego złożenia z serii Project One, oraz absolutnie kosmiczne 9.9.



Pokrewieństwo
Jeśli ktoś byłby zainteresowany, to odpowiadamy od razu - tak, wersje 26 będą nadal dostępne. Najłatwiej rozpoznać je po braku cyfry 29 w nazwie. Nas jednak interesuje bardziej twentyniner, choćby ze względu na to, że jest nowy. Choć z tą nowością jest też przyznać trzeba tak, że…. pokrewieństwo z dotychczasowym Fuelem EX jest jaskrawo wyraźne. Więcej - to jakby po prostu starszy, a więc większy, dotąd z niewiadomego powodu ukrywany brat. A niesłusznie. Sprzęt prezentuje się, bowiem okazale - nie tylko ze względu na przerośnięte koła. Podobnie jak modele na kołach 26 także nowy Fuel EX 29 będzie dostępny w kilku wariantach wyposażenia, na ramach aluminiowych i karbonowych.

 




 

Wracając jednak do EX 9.8 29. Wszystkie podstawowe detale konstrukcyjne, jak też kształt całości, bardzo przypomina modele 26. Urosły koła, ale zmalał skok - tym razem jest to 120 mm w miejsce 130. Za to połączenie główki ramy z rurami dolną i górną głównego trójkąta wygląda bardzo podobnie do najwyższej wersji Superfly. Trudno zaprzeczyć kolejnemu pokrewieństwu. Podobnie jak temu, że poszczególne rury ramy zostały pracowicie wygięte, inne zaś elementy poszerzone, po to, by zmieścić nie tylko koła, ale i opony. Dotyczy to w szczególności tyłu, gdzie udało się seryjnie zmieścić gumy o szerokości 2,3 cala. Jeśli zaś ktoś przyjrzy się dokładniej takim szczegółom jak łożyska, czy punkt obrotu w okolicach haków, to również znajdzie te same, dobrze znane rozwiązania - zawieszenie Full Floater oraz ABP. Oś tylna to oczywiście konstrukcja sztywna, 142x12 mm. Mocowanie hamulca to również aktualny standard - Post Mount. Co do materiału bez niespodzianek - rama i widełki podsiodłowe to oczywiście karbon, tylko widełki podłańcuchowe to aluminium. Dla dociekliwych podajemy też technologię wykonania kompozytu - użyto włókien określanych jako OCLV Mountain Carbon, o podwyższonej wytrzymałości. Łącznik, tzw. rocker, pomiędzy rurkami podsiodłowymi i tłumikiem, wykonany jest z magnezu. Z ciekawostek warto wymienić też inteligentne poprowadzenie przewodów, z częściowym ukryciem ich w ramie, włącznie z tym do sztycy amortyzowanej. In plus są uchwyty ISCG i środek suportu BB95.

 

 

Wyposażenie
Wiele uwagi poświęcić warto amortyzacji. Ciekawostką samą w sobie jest fakt, że Trek zrezygnował z systemu DRCV, z dodatkową komorą powietrzną, w amortyzatorze. O ile pierwsza seria amortyzatorów CTD, czyli tegoroczna, spotkała się z chłodnym przyjęciem, to DRCV raczej było chwalone. Trek jednak zostawił rozwiązanie, które pomaga zachować aktywność w drugiej części ugięcia skoku tylko z tyłu. Spytaliśmy więc u źródla i dowiedzieliśmy się, że "porzucenie' DRCV w widelcach to wynik prac Foxa, który opracowywał swoje technologie, których działanie w jest bardzo podobne (biorąc pod uwagę nie tylko wykresy z laboratorium, ale również testy w terenie). Dlatego zdecydowano, żę będą montowane seryjne widelce FOXa. Z tyłu jest to model DRVC Float CTD, z przodu Float CTD.

Napęd homogeniczny - podstawę osprzętu stanowiło Shimano XT (korba 38/24 z.), włącznie z hamulcami. Pozostała lista to komponenty Bontragera - koła Rhytm Elite 29, opony XR3 Team Issue (obydwa tubeless ready), mostek, kierownica i siodło. Sztyca to Reverb Rock Shoxa. Seryjny rower waży 12,68 kg w rozmiarze 18,5 cala (bez pedałów). Najłatwiej będzie go odchudzić przechodząc na system bezdętkowy.

 




Jazda
Trek konsekwentnie stosuje coś, co nazwano geometrią G2 i co wymyślił sam Gary Fisher. Stworzył to coś zaś po to, by rowery na dużych kołach nadal były stabilne, a jednocześnie skręcały. Ta specjalna geometria z jednej strony przysuwa kierownicę do kierującego, z drugiej zaś zmniejsza tzw. trial, czyli wyprzedzenie widelca (zagadnienie jest bardziej skomplikowane, ale nie czas na to i pora). Wymaga zaś zastosowania widelca o innym - czytaj większym - offsecie. W tym przypadku oznacza to, że widelec podobnego roweru, a więc i naszego, ma inną koronę - o 5 mm przesuniętą do przodu. Efekt jest zaś taki, że całość… działa (a przy okazji nie ma sensu do podobnej ramy wkładać żadnego innego widelca o zwykłym offsecie, bo zmieni się geometria). To, co może być nieoczekiwane dla zaczynającego z G2, to fakt jak lekko rower na kołach 29 potrafi skręcać. W połączeniu z krótkim mostkiem, a takie przez Treka właśnie są stosowane, tym bardziej. Trudno powiedzieć, czy wrażenie jest jednoznacznie pozytywne, bo wymaga lekkiej adaptacji. A jednocześnie sprawia, że przesiadka z roweru na kołach 26 jest łatwiejsza. Co więc zyskujemy? Oczywiście to, co zawsze przy dużych kołach - nadal lepiej przetaczają się przez przeszkody.

 

 



Nie ma sensu rozpisywać się o napędzie, bo XT chwaliliśmy wielokrotnie. Wersja z korbą z dwoma tarczami z przodu to najlepsze możliwe rozwiązanie w tym rowerze. Przełożenia są wystarczające, obsługa prosta. Więcej uwagi poświęcić warto amortyzacji. Ciekawostką samą w sobie jest fakt, że Trek zrezygnował z systemu DRCV, z dodatkową komorą powietrzną, w amortyzatorze. O ile pierwsza seria amortyzatorów CTD, czyli tegoroczna, spotkała się z chłodnym przyjęciem, to DRCV raczej było chwalone. Trek jednak zostawił rozwiązanie, które pomaga zachować aktywność w drugiej części ugięcia skoku tylko z tyłu. Czyżby po to, by zwalczyć problemy z CTD z przodu? Faktem jest, że poszczególne ustawienia stały się teraz łatwiej rozróżnialne.

 

 


Geometria G2 ma ciekawe odbicie nie tylko w zakręcaniu roweru. Zmniejszony trial sprawia, że można odnieść wrażenie, że rower łatwiej odkleić od ziemi. „Cofnięcie” punktu kontaktu koła z ziemią najwyraźniej zmienia też lekko miejsce punktu ciężkości, a rower skłania do zabawy, co zdecydowanie nie kojarzy się z typowymi twentyninerami, po prostu rozjeżdżającymi przeszkody.

Pod względem wielkości skoku można mówić o rozsądnym, ale nie zgniłym kompromisie. 120 mm ugięcia i duże koła pozwalają przejechać prawie wszystko, bez wrażenia wsiąkania bez końca po każdym większym skoku. Ustawienie Trial w CTD stało się twardsze, co sprawia, że i podjeżdżanie stało się efektywniejsze. Czy to zawieszenie idealne? Jeśli nawet nie, to Trek z ABP zbliżył się jeszcze bardziej do ideału. Być może fani komfortu będą narzekać, że rower mógłby być odrobinę bardziej wygodny, bo ma ciągle mocne pokrewieństwo ze sprzętem do XC pod względem charakterystyki jazdy. Większość jednak użytkowników, którzy go będą rozważać, szuka raczej szybkości i efektywności, a nie sprzętu do turystyki. Ci zdecydowanie będą zadowoleni.

 



Zamiast podsumowania
Fulex EX 29 w wersji 9.8 to kolejny krok na drodze ewolucji twentyninerów Treka. Oryginalna geometria pozwala połączyć zalety dużych kół ze zwrotnością znaną raczej z rowerów z mniejszymi kołami. Choć rower ma 120 mm skoku, to jeździ raczej jak model z ugięciem o 20 mm mniejszym, o bardziej sportowym zacięciu, co pozwala myśleć o owych 20 mm jako o zapasie bezpieczeństwa. Pod względem wyposażenia nie ma słabych punktów, nawet odchudzenie nie będzie proste. Szczerze mówiąc bardzo trudno znaleźć w tym rowerze coś, co chcielibyśmy zmienić!

Fot.: Maciej Łuczycki
Dystrybutor: www.trekbikes.com/pl/pl/