Test: SRAM GX Eagle 1x12 w niższej cenie

Drukuj
Michał Kuczyński

SRAM premierą swojej 12-biegowej grupy napędowej Eagle nieźle namieszał na rynku. Nowe napędy zdominowały rywalizację w Pucharze Świata XC - nie dziwi więc fakt, iż Amerykanie idąc za ciosem, wprowadzają kolejne, tańsze warianty rewolucyjnego napędu. W tym roku Orzeł wylądował na pułapie grupy GX.

Grupa Eagle z dwunastoma przełożeniami to naturalne rozwinięcie filozofii SRAM. Jak pewnie dobrze wiecie, Amerykanie od jakiegoś już czasu uznają koncepcję przedniej przerzutki za minioną. Ba - swojego czasu w internecie można było nawet znaleźć filmiki z zabawnymi propozycjami co też można by z nią zrobić (otwieracz do piwa? Klamka w drzwiach?), od kiedy nie jest już konieczna w rowerze MTB. 

W czasie kiedy większość z nas dalej kłóciła się (i kłóci się dalej) o to, czy takie podejście jest dobre i czy XXX % zakresu dostępnych biegów w układzie 1x11 jest wystarczające, czy jednak potrzebujemy X0X z układów 2x, SRAM już myślał o następnym kroku. Było nim rzecz jasna dołożenie jeszcze jednek koronki do zakresu przełożeń, co powinno zamknąć usta dużej rzeszy malkonentów.

Przy okazji (chociaż niektórzy twierdzą, że wcale nie tak przypadkowo) udało się stworzyć wyjątkowo jaskrawą i "charakterną" oś sporu pomiędzy dwoma wiodącymi producentami na rynku. Shimano i SRAM i dwie kompletnie różne filozofie. Z jednej strony Japończycy wprowadzają do swojej oferty napędy 1x11 niejako siłą rozpędu i odpowiedzi na wymagania pewnej części rowerzystów, z drugiej - dalej twierdzą, że złoty środek to nie jeden blat i kolejne przełożenia na kasecie, a uproszczenie i usprawnienie procesu zmiany przełożeń.

Należy się spodziewać, iż rywalizacja dopiero się rozpoczyna - kto wie, czy w kasetach SRAM niedługo nie pojawi się jeszcze jeden bieg (ale to by był kosmos!), a Shimano nie dorzuci nowych możliwości do swoich grup. Obecnie jednak czołowi producenci zabrali się na dobre za ekspansję swoich topowych technologii do grup niższych, tak aby umożliwić wypróbowanie ich potencjału kolejnym grupom fanów dwóch kółek. Di2 jest już dostepne na poziomie grupy XT, a 12 biegów SRAM-a ląduje w wyjątkowo popularnej (co wcale nie oznacza, że bardzo taniej) grupie GX.

 

 
 

 

 

12 biegów = większe możliwości

W zasadzie tym co najlepsze w przypadku nowej grupy SRAM (albo raczej nowym wariancie popularnej grupy) jest fakt, iż podobnie jak miało to miejsce w przypadku premiery pierwszego GX 1x11, mamy tu do czynienia z... wyjątkowo dobrym interesem. Trudno powiedzieć, czy to zamierzony efekt marketingowy, czy po prostu techniczne ograniczenie (układ 12-biegowy jest na tyle skomplikowany, że nie da się w nim specjalnie przyoszczędzić na materiałach czy technologii, przynajmniej od razu), ale kolejny już raz bardzo droga technologia i bardzo drogie rozwiązania z bardzo drogiej grupy lądują w grupie sporo tańszej, praktycznie nic nie tracąc na swoim charakterze pracy. Oczywiście - całość jest nieco cięższa, jednak działa dalej rewelacyjnie.

Mała ściągawka - w ofercie, patrząc od góry, SRAM mamy następujące grupy: XX1, X01, X1, GX oraz budżetowego NX. Dlaczego system Eagle nie trafia do grupy X1, tylko od razu do GX? Absolutnie nieprzypadkowo - ta grupa jest wyjątkowo popularna w przypadku wszelkiej maści rowerów trailowych i enduro, a dotarcie z Eaglem do tych użytkowników było kluczowe dla SRAM. Nawet kosztem niższych zysków na poszczególnych częściach!

 

 

 

Kaseta

Sedno całego tematu to kaseta 10-50T praktycznie identyczna jak w dwóch topowych grupach Eagle. Oferuje ona 500% zakresu dostępnych przełożeń, niwelując stratę do układów 2x10 i bardzo zbliżając się do 2x11. Nowa kaseta waży 450 g, czyli zaledwie 90 g więcej niż modele topowe - przy znacznie niższej cenie.

Kaseta składa się z pojedynczej aluminiowej zębatki połączonej z pozostałą 11 na stalowym korpusie. Różnice pomiędzy biegami to średnio 18%, maksymalnie 20%, co wydaje się sporą wartością, jednak w praktyce jest skutecznie niwelowane przez bardzo mocną sprężynę przerzutki i co się z tym wiąże - przez bardzo precyzyjne działanie napędu.

 

 
 

 

 

Pozostałe podzespoły: przerzutka, korba, łańcuch, manetka

Nowa przerzutka jest 14 gramów cięższa niż X01 i zbudowana praktycznie identycznie (przy prawie o połowie niższej cenie!). Różnice to nieco gorszej jakości łożyska, cięższy stop aluminium korpusu (i zero karbonu) oraz stalowa sprężyna zamiast tytanowej. 

Korba jest aluminiowa i pozwala na montaż zębatek 30, 32 lub 34T mocowanych oczywiście w systemie direct mount X-Sync 2, dzięki czemu zmiana blatów jest niesamowicie szybka. Dostępne są supporty 24 lub 30 mm i aż trzy długości ramion - 165, 170 i 175 mm. Same blaty wykonano zgodnie z najnowszymi technologicznymi zdobyczami SRAM poprawiającymi trzymanie łańcucha oraz redukującymi hałas podczas pracy na skrajnych przełożeniach.

 

 

 

Łańcuch GX Eagle jest cięższy, wykorzystując pełne piny w miejsce pustych. Wykorzystuje jednak te same technologie dla redukcji hałasu, przy 20 gramów wyższej wadze w porównaniu z topowymi grupami (czy ktoś naprawdę będzie skłonny wydać prawie dwa razy więcej kasy na 20 gramów lżejszy łańcuch?).

Nowa manetka to też nielada niespodzianka - ważdy dokładnie tyle samo co topowe. Wszystko za sprawą nieco uboższej technologii - nie posiada własnych łożysk (jedynie ślizg) i korpus wykonany jest z lżejszego, ale jednak i mniej wytrzymałego plastiku (zamiast aluminium). Dalej oferuje bardzo wysoką kulturę pracy, znaną chociażby ze zwykłego GX 1x11. Zdecydowane kliknięcie i pewność zmiany przełożeń - to największe plusy tego systemu. 

 

 
 

 

 

Jak to jeździ?

Mieliśmy przyjemność dość dobrze poznać dwie droższe grupy wykorzystujące technologię Eagle i to w naprawdę różnych warunkach. Bez wątpienia zrobiły na nas wrażenie kulturą pracy oraz tym, jak tak skomplikowane i wyżyłowane (cieniutki łańcuch) rozwiązania radzą sobie w nawet bardzo trudnych warunkach. Dlatego byliśmy bardzo ciekawi, jak poradzi sobie grupa, która próbuje osiągać to samo, znacznie tańszymi środkami.

Zacznijmy od kultury pracy - ona mogła ucierpieć najbardziej poprzez zastosowanie cięższych i mniej doskonałych materiałów. W praktyce różnice czuć jedynie w pracy manetki - wymaga ona do zmiany biegów użycia minimalnie więcej siły, przez brak łożysk. "Minimalnie więcej" należy rozumieć po prostu jak w "każdym innym napędzie 1x SRAM". Uwielbiamy to zdecydowane kliknięcie, które niezależnie od tego w jak głębokim błocie akurat jedziemy, jasno daje do zrozumienia, że przełożenie zostało zmienione. 

Zaskakujące jest to, jak cicho Eagle pracuje, nawet podczas szybkich zmian na skrajne przełożenia czy przyłożeniu bardzo dużej mocy na poszczególnych biegach. Napęd jest cichszy od wielu grup 1x11, nie wydając żadnych podejrzanych dźwięków. Nawet szybkie zrzucanie z dużej koronki nie powoduje powstawania żadnych niepokojących dźwięków. Wszystko za sprawą konstrukcji łańcucha i zębatek które, chociaż użyto tu nieco tańszych materiałów, wykorzystują profilowanie i pozostałe technologie takie same jak w topowych grupach.

 

 
 

 

 

Łańcuch i blat bardzo dobrze radzą sobie z głębokim błotem. Poza faktem, iż dalej płynnie działa, to daje się też zauważyć fakt, iż bardzo szybko się oczyszcza z brudu. Pomimo tak ciasnego upchnięcia zębatek i cienkiego łańcucha całość pracuje po prostu... normalnie.

Podsumowując nasze doświadczenia z grupą GX Eagle, jak i w ogóle układami 12-biegowymi, należy zwrócić uwagę na jedną rzecz. Wrzucenie na największą koronkę w końcu daje napędom 1 x odczucie podobne do ulgi, jaką daje zrzucenie na mały blat w napędach 2x. Powoduje radykalne zwiększenie kadencji i możliwość uspokojenia stromych, długich podjazdów. Czytaj - przenosi układy z jednym blatem w świat w którym nie chodzi o to, aby każdy podjazd pokonywać tempem Nino Schurtera na trasie Pucharu Świata XCO. Przy zachowaniu tego, w czym rozwiązania bez przedniej przerzutki od dawna są najlepsze - kultury pracy, łatwości konserwacji i większym polu manewru dla projektantów ram rowerowych. Jest też drugi biegun tego zjawiska - kiedy jednak macie nogę jak zawodnik elity, to stosując większy blat w korbie z jednej strony nadal będziecie w stanie pokonywać strome podjazdy, a z drugiej... rozwiniecie większą prędkość na płaskich odcinkach.

Podsumowanie

Wydaje się, iż SRAM bardzo dobrze przemyślał decyzję o wejściu z układem Eagle właśnie do grupy GX. Ta grupa jest wręcz stworzona dla rowerów trail i enduro, gdzie nieco więcej luzu podczas pokonywania podjazdów przyda się praktycznie tak bardzo, jak skrócenie tylnego trójkąta bez konieczności zostawiania miejsca na dwa przednie blaty. Ma to sens również wizualny - GX Eagle wygląda dość masywnie i naszym zdaniem najlepiej wygląda właśnie w cięższym "szlakowcu" niż ultra wylajtowanym rowerze XC. Patrząc po premierach modeli rowerów na rok 2018 już widzimy, iż Amerykanie namieszali na rynku i układ 1x12 na stałe zagości w rowerach z segmentu okolic 10 tysięcy złotych.

 

Ceny detaliczne

  • Kompletna grupa GX Eagle (przerzutka tył, korba, manetka trigger, łańcuch, kaseta) - 2225 zł
  • Mechanizm korbowy GX Eagle - od 555 zł do 779 zł (w zależności od wersji)
  • Przerzutka tył GX Eagle - 489 zł
  • Manetka GX Eagle - 159 zł
  • Kaseta XG-1275 - 890 zł
  • Łańcuch PC-GX - 135 zł
  • Zębatka mechanizmu korbowego (różne wersje) - 195 zł

 

 

Dystrybucja: www.harfa-harryson.com.pl

Fot. Szymon Wołdziński / Michał Kuczyński