Vuelta po 3. etapie

Wypowiedzi i komentarze po 3. etapie Vuelta a Espana

Drukuj
Mistrz Słowacji, Peter Sagan (Tinkoff-Saxo) Sirotti

Po wielu niepowodzeniach na tegorocznym Tour de France, Peter Sagan (Tinkoff-Saxo) w końcu pokazał plecy swoim rywalom.

Słowak, który w trakcie tegorocznej Wielkiej Pętli pięciokrotnie zajmował drugie miejsce, w końcu przełamał się i sięgnął po zwycięstwo etapowe. Na trzecim etapie Vuelta a Espana kolarz Tinkoff-Saxo w znakomitym stylu wygrał sprinterski pojedynek w Maladze, pokonując na finiszu dwóch znakomitych sprinterów – Nacera Bouhanniego (Cofidis) i Johna Degenkolba (Giant-Alpecin).

Kolarze Tinkoff-Saxo przez prawie cały dzień widoczni byli na czele zasadniczej grupy, kontrolując tempo i swoich rywali, a w końcówce wyprowadzili Sagana na dogodną pozycję przed finiszem. Słowak siadł na koło Degenkolba i gdy tylko ten rozpoczął finisz, do przodu ruszył także Sagan. „Nie możesz cały czas kończyć drugi. W końcu mam zwycięstwo!” – śmiał się na mecie Sagan, „bardzo się cieszę z tego zwycięstwa, to ważne dla całej ekipy, bo przez cały etap mocno pracowaliśmy, zwłaszcza na ostatnich 20 kilometrach” – dodał. „Zawsze próbuję walczyć o wygraną i wiedziałem, że pewnego dnia w końcu się uda. I udało się dzisiaj, dzięki pracy moich kolegów, za co jestem im bardzo wdzięczny. Na Tourze bardzo długo czekałem na zwycięstwo, teraz w końcu przyszło” – stwierdzł Słowak.

Sagan, który zadziwia swoją regularnością i potwierdził, że jest najbardziej wszechstronnym kolarzem w peletonie, już teraz zaczyna myśleć o Mistrzostwach Świata, które odbędą się za miesiąc w USA. „Moim celem jest pojechanie jak najlepszej Vuelty, pomoc ekipie i złapanie kilometrów przed Mistrzostwami. Dobrze wiedzieć, że moja szybkość wróciła” – cieszył się kolarz Tinkoff-Saxo.

O cały czas prześladującym go pechu może mówić natomiast Fabian Cancellara (Trek Factory Racing). Szwajcar, który w kraksie na wiosnę tego roku w wyścigu E3 Harelbeke doznał pęknięcia kręgów lędźwiowych, a w trakcie Tour de France musiał wycofać się z wyścigu z powodu podobnej kontuzji po kraksie na 3. etapie, na dzisiejszym odcinku zmagał się z problemami żołądkowymi i będąc już daleko za peletonem wsiadł w końcu do wozu technicznego swojej ekipy i nie ukończył rywalizacji. „To był chyba jeden z moich najgorszych dni na rowerze. Bardzo chciałem jechać dalej, nie chciałem rezygnować, ale dyrektor sportowy powiedział, że już i tak przekroczyłem limit czasu, więc nie było sensu kontynuować” – powiedział Cancellara, którego tegoroczny sezon jest daleki od ideału. Szwajcar wrócił do ścigania po kontuzji odniesionej na Tour de France i już po niespełna trzech etapach musiał znów udać się do domu, „po takim sezonie jak ten, nie chciałem się wycofywać. Jadąc samotnie za peletonem miałem przed oczami wszystkie obrazki z tego roku i dlatego chciałem ukończyć ten etap. Ale ostatecznie, to zdrowie się liczy i jeśli organizm nie jest w pełni sił, daje ci o tym znać. Mój bak był zupełnie pusty” – stwierdził Spartacus, „to bardzo przykre, że muszę opuścić wyścig, to spore rozczarowanie. Ale zawsze mogłoby być gorzej, choć nie spodziewałem się tego po raz kolejny.

Etapu nie ukończył także Paolo Tiralongo (Astana), jeden z najbardziej poszkodowanych kolarzy we wczorajszej kraksie. Choć Włoch szybko wsiadł wtedy na rower, to jednak na mecie wymagał interwencji chirurgicznej, kiedy to zszyto mu rozcięty łuk brwiowy i policzek. Tiralongo stanął na starcie dzisiejszego etapu, jednak po nieco ponad godzinie rywalizacji zrezygnował z dalszej jazdy.