TdF po 11. etapie

Wypowiedzi i komentarze po 11. etapie

Drukuj

Pod znakiem wygranej Pierre`a Rollanda (Europcar) w alpejskim odcinku upłynął wczorajszy dzień Tour de France. Wśród faworytów wyścigu warto odnotować słabość Cadela Evansa (BMC) oraz pojednanie Bradleya Wigginsa (Sky) i Vincenzo Nibalego (Liquigas-Cannondale).

Francuz nie krył wielkiej radości ze swojej wygranej na jednym z najtrudniejszych etapów Wielkiej Pętli: "Końcówka dzisiejszego odcinka była podobna do ubiegłorocznej pod l'Alpe d'Huez, gdzie także odniosłem etapowe zwycięstwo. Pamięć o tym sukcesie pomagała mi na ostatnich kilometrach, które naprawdę jechałem już wyłącznie siłą woli. Nie myślałem o osiągnięciu sukcesu etapowego właśnie dzisiaj i w ogóle w tegorocznym Tour de France, ale takie zwycięstwo to coś niesamowitego. Szczególnie jeśli wygrywasz w swoim narodowym wyścigu, który jest jednocześnie jedną z najważniejszych imprez na świecie".

Dla Bradleya Wigginsa (Sky) 11. etap wyścigu stanowił nie lada wyzwanie. Brytyjczyk miał chwile słabości, które jednak szybko przezwyciężył: "Czuję wielką ulgę, że mam ten etap za sobą. Z każdym kilometrem czułem dzisiejsze góry coraz bardziej. Szczerze mówiąc to nie spodziewałem się takiej słabości Evansa. Byłem także zaskoczony, kiedy zaatakował we wcześniejszej fazie wyścigu. Mocne tempo nadawali wówczas Richie Porte i Michael Rogers. Według mnie to nie był najlepszy moment do ataku, ale to jego decyzja. Jeśli chodzi o Nibalego, to pokazał, że jest groźny w perspektywie całego wyścigu. Jego ataki były naprawdę ostre i wymagały użycia dużej energii ze strony mojej i kolegów z drużyny".
 


Sam Evans unikał udzielania odpowiedzi na temat przebiegu dzisiejszego etapu. Dopiero wieczorem w hotelowym zaciszu umieścił wpis na blogu: "Mieliśmy wcześniej udaną akcję z Amaëlem i Tejay'em na Col de Croix de Fer, ale to nie był mój dzień. Zamiast zrobić solidne zamieszane z tyłu, nie osiągnęliśmy tak naprawdę nic. Szczerze mówiąc, to jestem zawiedziony. Na ostatnim podjeździe straciłem sporo czasu. Przed nami jeszcze sporo ścigania, chociaż bycie 3 minuty za najlepszymi nie jest optymalną pozycją na Tour de France - nie składam jednak rękawic."

W cieniu walki liderów słabość przeżywał także Denis Menchov, który jeszcze do wczoraj zajmował 5. miejsce w generalce. Na mecie zawodnik rosyjskiej Katushy stracił aż 14 minut, przez co spadł w klasyfikacji generalnej na 16. miejsce: "Słabszy dzień był dla mnie dużym zaskoczeniem, ponieważ przez ostatnie dni czułem się dobrze. Nie potrafiłem utrzymać tempa czołówki, po prostu spłynąłem i jechałem własnym rytmem. Muszę podziękować kolegom, że poczekali na mnie. O zwycięstwie oczywiście już nie myślę, ale wciąż mam nadzieję na dobrą pozycję w klasyfikacji generalnej. To się może zdarzyć każdemu. Przez najbliższe dni postaram się odzyskać siły, aby wywalczyć jak najlepszą pozycję."

Fot.: Sirotti