Tour po 3. etapie

Wypowiedzi i komentarze po 3. etapie Tour de France

Drukuj
Markel Irizar (Trek Factory Racing) pomaga liderowi wyścigu dojechać do mety na Mur de Huy Sirotti

Wielka kraksa zdominowała 3. etap tegorocznej Wielkiej Pętli. Wskutek odniesionych obrażeń z wyścigu wycofało się kilku kolarzy, w tym dotychczasowy lider, Fabian Cancellara (Trek Factory Racing).

Cancellara był jednym z kolarzy, którzy z impetem runęli na asfalt i pobocze. Najgorzej poszkodowanym wydawał się być William Bonnet (FDJ.fr), który jako pierwszy – przy prędkościach dochodzących do 70km/h, uderzył o jezdnię, a za nim polecieli kolejni kolarze. Jednak jak się okazało, nawet ci, którzy kontynuowali jazdę, odnieśli poważne kontuzje. Kolarz Trek Factory Racing dość szybko wsiadł na rower i kontynuował jazdę, ale widać było, że towarzyszy jej ogromny ból. Szwajcar nie był w stanie utrzymać tempa peletonu i szybko został w drugiej grupie, a na metę ostatecznie przyjechał ze stratą ponad 10 minut do zwycięzcy.

„Tour się dla mnie skończył, właśnie opuściłem szpital, wielce rozczarowany. Pęknięte kości, tak jak na wiosnę” – napisał Cancellara na swoim twitterze wieczorem. Potem, w wypowiedzi dla dziennikarzy, podkreślił swoje rozczarowanie – „byliśmy bardzo zmotywowani, by obronić koszulkę lidera na dzisiejszym etapie. Od początku sezonu mieliśmy wiele razy pecha, a dziś liczyliśmy na to, że los się odwrócił. Niestety to tylko 24 godziny w żółtej koszulce” – mówił Szwajcar, którego kontuzja jest niemalże identyczna do tej, którą odniósł podczas E3 Harelbeke w marcu. Kolarz Trek Factory Racing złamał wtedy dwa kręgi odcinka lędźwiowego kręgosłupa – L2 i L3, tym razem są to odcinki L3 i L4. Szwajcara znów czeka więc długa i żmudna rehabilitacja i dochodzenie do formy kilka dni po tym, jak wrócił do pełnej dyspozycji.

Oprócz Cancellary z wyścigu, jeszcze w trakcie etapu, wycofali się Bonnet, który oprócz ogólnych potłuczeń i silnych otarć doznał pęknięcia jednego z kręgów szyjnych i silnego wstrząśnienia mózgu, Tom Dumoulin (Giant-Alpecin), który wybił bark i mocno się potłukł, Simon Gerrans (Orica GreenEdge), który złamał nadgarstek, Dimitri Kozonchuk (Katiusza), który leżał w kraksie kilometr dalej, i w końcu Daryl Impey (Orica GreenEdge), który do mety dojechał, ale potem okazało się, że ma złamany obojczyk. Początkowo radio wyścigu podawało informację, że wycofał się także Laurens Ten Dam (LottoNL-Jumbo), ale Holender, znany ze swojej waleczności, dojechał do mety. „Komunikat radia wyścigu był prawidłowy, rower Laurensa był już na dachu, ale on powiedział, że nie chce się wycofywać. Jego wybity bark wrócił na miejsce, była neutralizacja, więc mógł spokojnie wrócić do peletonu” – powiedział Nico Verhoeven, dyrektor sportowy holenderskiej ekipy. Organizatorzy nagrodzili jego wysiłek, przyznając mu czerwony numer na podium.

Kraksa rzeczywiście była najważniejszym wydarzeniem na trasie i najbardziej odbiła się na wyścigu, jednak to walka na Mur de Huy rozstrzygnęła losy etapu. Joaquin Rodriguez (Katiusza) po raz kolejny udowodnił, że jest jednym z najlepszych kolarzy jeżdżących po pagórkach i odniósł swoje drugie zwycięstwo etapowe w Wielkiej Pętli. „ Dzisiejsze zwycięstwo jest wynikiem znakomitej pracy drużynowej i jest dla nas bardzo motywujące” – chwalił swoich kolegów, a zwłaszcza Giampaolo Caruso, który na ostatnim kilometrze podyktował bardzo mocne tempo, „gdy zauważyłem, że do mety pozostało 400 metrów, nie zastanawiałem się długo. We Fleche Wallonne zostałem wtedy przyblokowany i nie chciałem, by stało się to znowu. Dlatego ruszyłem” – dodał Hiszpan, którego tempa nie był w stanie utrzymać żaden z rywali, „takie końcówki pasują mi bardzo, więc nie dziwi mnie, że Froome i Contador nie byli w stanie utrzymać tempa. Chociaż na ostatnich 100 metrach bardzo cierpiałem”. Dla Rodrigueza jest to drugie zwycięstwo na Mur de Huy – Hiszpan triumfował tu w 2012 roku podczas Fleche Wallonne, „to zwycięstwo stawiam przed tym z Fleche Wallonne. Każde zwycięstwo na Tourze jest czymś niesamowitym” – powiedział.

Za jego plecami finiszował Chris Froome (Team Sky), który pojechał najlepiej z faworytów wyścigu. Brytyjczyk nie był w stanie utrzymać tempa Rodrigueza, ale nadrobił sporo sekund nad swoimi najgroźniejszymi rywalami. Vincenzo Nibali (Astana) i Nairo Quintana (Movistar) stracili do kolarza Team Sky 11 sekund, a Alberto Contador (Tinkoff-Saxo) 18 sekund. Froome, dzięki bonifikacie czasowej, objął też prowadzenie w klasyfikacji generalnej wyścigu, mając 36 sekund przewagi nad Contadorem. Hiszpan chwalił swojego rywala po etapie – „Froome jest bardzo silny, prawie wygrał dziś etap. Ale czeka nas wciąż jeszcze wiele dni ścigania. Żółta koszulka dodaje pewności, ale też presji. Choć wciąż chciałbym ją założyć” – powiedział El Pistolero, „jutrzejszy dzień jest na brukach, to będzie kwestia przetrwania. Musimy być bardzo uważni, bo wszystko może się zdarzyć” – przestrzegał.