Tour po 1. etapie

Wypowiedzi i komentarze po 1. etapie Tour de France

Drukuj
Tour de France,Mark Cavendish,Omega Pharma-Quick Step
Z grymasem bólu na twarzy Mark Cavendish (Omega Pharma-Quick Step) zmierza do autobusu swojej ekipy Sirotti

Mark Cavendish (Omega Pharma-Quick Step) miał być gwiazdą 1. etapu Tour de France i Brytyjczyk rzeczywiście był na ustach wszystkich. Na nieszczęście dla kolarza Omega Pharma-Quick Step nie z powodu zwycięstwa, lecz kraksy i kontuzji, która być może wykluczy go z dalszej rywalizacji.

Cavendish do 1. etapu tegorocznej Wielkiej Pętli, który kończył się w Harrogate, przygotowywał się od wielu miesięcy, a zwycięstwo i żółta koszulka lidera była jego celem na ten sezon. Niestety, Brytyjczyk podczas sprinterskiego finiszu starł się z Simonem Gerransem (Orica GreenEdge) i upadł, doznając poważnego urazu. Choć, z grymasem bólu na twarzy, dotarł do mety, to jednak może się okazać, ze jego wyścig skończył się zanim naprawdę się zaczął. Prześwietlenie, wykonane tuż po etapie, wykazało zerwane więzadła barkowe, co może oznaczać koniec wyścigu dla Cavedndisha. Decyzja, czy Cavendish wystartuje do 2. etapu Tour de France zostanie podjęta jutro, tuż przed startem z York.

Cavendish przyznał też, że kraksa była jego winą – „jestem naprawdę załamany dzisiejszą  kraksą. To była moja wina” – przyznał Brytyjczyk, „jak tylko będę miał okazję, osobiście przeproszę Simona Gerransa. Chciałem znaleźć lukę, której tak naprawdę tam nie było. Bardzo chciałem wygrać, czułem się mocny, moja drużyna świetnie pracowała. Przepraszam wszystkich kibiców, którzy przyszli kibicować, byli niesamowici” – powiedział kolarz Omega Pharma-Quick Step.

Po raz kolejny na pierwszym etapie Wielkiej Pętli okazał się Marcel Kittel (Giant-Shimano). Podobnie jak na Korsyce rok temu, także i w tym roku Niemiec okazał się najlepszy, wygrywając finisz i zgarniając przy tym koszulkę lidera wyścigu. „Było niesamowicie ciężko” – mówił Kittel, „ostatni kilometr biegł pod górę, co czyniło finisz jeszcze trudniejszym” – relacjonował. „To niesamowite, że znów udało mi się wygrać 1. etap wyścigu. Ta koszulka tak naprawdę jest dla moich kolegów z ekipy. W pełni podporządkowali się jednemu celowi i wykonali świetną pracę w końcówce” – tłumaczył Niemiec, „cieszę się, że mogłem odpłacić im się tą wygraną”. „Bardzo szkoda mi Cavendisha, życzę mu jak najlepiej” – dodał.

Najaktywniejszym kolarzem 1. etapu Tour de France bez wątpienia był weteran Jens Voigt (Trek Factory Racing). Najstarszy, liczący prawie 43 lata, kolarz w peletonie Wielkiej Pętli, uciekał od samego startu i najdłużej utrzymał się na czele wyścigu. Zgarnął po drodze cztery punkty na dwóch lotnych premiach i został pierwszym liderem klasyfikacji górskiej tegorocznego. Na podium Niemiec dostał nie tylko koszulkę w grochy, lecz także nagrodę dla najagresywniejszego kolarza. Voigt uciekał łącznie przez prawie 150 kilometrów, a peleton dogonił go na nieco ponad 50 kilometrów przed metą, gdy już minął drugą premię górską. „Po pierwszej premii górskiej wiedziałem, że nie mam szans z rywalami w walce na kreskę” – mówił Voigt, „dlatego postanowiłem zaatakować wcześniej, to była moja jedyna szansa” – dodał lider klasyfikacji górskiej, dla którego jest to już 17. Tour de France. „Na koniec wyścigu będę mógł przynajmniej powiedzieć, że coś udało mi się zrobić” – stwierdził.

O szczęściu w nieszczęściu może mówić Andrew Tanalsky (Garmin-Sharp). Amerykanin, zwycięzca Criterium du Dauphine, już na pierwszym etapie stracił do zwycięzcy i zasadniczej grupy ponad cztery minuty i wydawało się, że jego szanse na walkę o podium znacząco spadły. Sędziowie podjęli jednak decyzję o przyznaniu Tanalskiemu czasu zwycięzcy – kolarz Garmin-Sharp na ostatnich trzech kilometrach miał defekt, co uniemożliwiło mu powrót do peletonu i stąd jego strata. Pozycja Talanskiego ma też duże znaczenie dla Michała Kwiatkowskiego (Omega Pharma-Quick Step), który z kolarzem Garmin-Sharp będzie toczył pojedynek o koszulkę najlepszego młodzieżowca wyścigu. Na razie maglia bianca jest w rękach Petera Sagana (Cannondale), który dziś finiszował na 2. miejscu.