Mały wielki Tour

73. Tour de Suisse (13-21.06.2009, Pro Tour, Szwajcaria)

Drukuj

Szwajcarski Tour z tradycjami. Głośne nazwiska na liście triumfatorów. Polskie asy: Wadecki i Jaskuła. Start w Liechtensteinie i wycieczka do Austrii. Na deser: Crans Montana i czasówka w Bernie. Kreuziger kontra Kloeden i bracia Schleckowie.

Szwajcarski Tour z tradycjami. Głośne nazwiska na liście triumfatorów. Polskie asy: Wadecki i Jaskuła. Start w Liechtensteinie i wycieczka do Austrii. Na deser: Crans Montana i czasówka w Bernie. Kreuziger kontra Kloeden i bracia Schleckowie.
W chwili gdy Alberto Contador, Cadel Evans, Alejandro Valverde wymierzać będą sobie ostatnie ciosy na alpejskich szosach Dauphine Libere, po drugiej stronie Jeziora Genewskiego druga grupa pretendentów do triumfu w Tour de France rozpocznie testowanie w wyścigu Dookoła Szwajcarii. Tour de Suisse to wyścig o wielkiej renomie, bogatej tradycji i dużej skali trudności. Po raz pierwszy rozegrano go już w 1933 roku, gdy zwycięzcą został Austriak Max Bulla. W tym roku odbędzie się już po raz 73, albowiem jedyny wyłom w jego „życiu” uczyniła II Wojna Światowa w latach 1940 i 1943-45. Do roku 1991 w kalendarzu UCI miał status równorzędny z trzema Wielkimi Tourami. Choć w wyścigu tym triumfowali mistrzowie najwyższej klasy m.in. Gino Bartali, Eddy Merckx, Roger De Vlaeminck, Giuseppe Saronni czy Lance Armstrong to najskuteczniejszy na szwajcarskich szosach był znacznie mniej znany Włoch Pasquale Fornara, który triumfował czterokrotnie w latach 1952, 1954 i 1957-58.

Po trzykroć swój narodowy wyścig wygrały największe legendy szwajcarskiego kolarstwa czyli: Ferdy Kubler (1942, 1946 i 1951) oraz Hugo Koblet (1950, 1953 i 1955). W ostatnim półwieczu nikogo nie było już stać na podobne wyczyny. Dla przykładu w ostatnim dwudziestoleciu jedynie Niemiec Jan Ullrich zdołał powtórzyć swój wcześniejszy sukces. „Kaiser” był najlepszy w latach 2004 i 2006. W tym samym czasie tylko czterokrotnie wygrali gospodarze tzn. Beat Breu (w 1989 roku), Pascal Richard (1994), Oskar Camenzind (2000) oraz Alex Zulle (2002), który jako jedyny przed siedmiu laty znalazł sposób na rewelacyjnie dysponowanego Piotra Wadeckiego. Miejsce „Wadka” jest polskim rekordem w tym wyścigu, aczkolwiek na przestrzeni lat częściej z dobrej strony pokazywał się Zenon Jaskuła. Już jako neo-profi zajął on piąte miejsce w 1990 roku. Następnie w sezonie 1993 wygrał górską czasówkę pod jurajską górę Bamberg oraz klasyfikacje punktową wyścigu. Natomiast w 1995 roku skupił się na „generalce” zajmując trzecie miejsce za Pawłem Tonkowem i wspomnianym już Zulle.

Tegoroczny Tour de Suisse rozpocznie się w … Liechtensteinie. Na początek płaski prolog o długości 7,8 km, który zostanie rozegrany pomiędzy miejscowościami Mauren i Ruggell. Pierwszy etap liczył będzie 150 kilometrów na okrężnej trasie wokół wysokogórskiego miasta Davos. Jakkolwiek dla dramaturgii widowiska „etap otwarcia” nie może być skrajnie trudny, stąd zapewne darowano kolarzom wspinaczki pod pobliskie przełęcze Fluela czy Albula. Niemniej wzniesień tu nie zabraknie. Grupa zasadnicza powinna się porwać na 12-kilometrowym podjeździe pierwszej kategorii do Wiesen (1435 m. n.p.m. na 129 km), zaś potem trzeba będzie jeszcze przemknąć przez górkę trzeciej kategorii Davos-Rinderhohbahn (na 138,5 km). Drugi odcinek ze startu wspólnego o długości 195,5 km zawiedzie kolarzy do „włoskiego” kantonu Ticino poprzez 16-kilometrowy podjazd pierwszej kategorii na przełęcz Lukmanier (1940 m. n.p.m., na 125 km). W końcówce tzn. 9 kilometrów przed metą w Lumino będzie jeszcze „hopka” czwartej kategorii.

Trzeci etap (oficjalnie nazywany czwartym) prowadził będzie z Biaski do Stafy i z włoskiej do niemieckiej Szwajcarii przyjdzie się uczestnikom wyścigu przedostać przez słynną przełęcz św. Gottarda (2092 m. n.p.m.). W dodatku klasycznym szlakiem po brukowanej, XIX-wiecznej drodze via Tremola. Niemniej przełęcz ta, acz najwyższej kategorii (HC) zostanie zdobyta już na 45 kilometrze, zdecydowanie za daleko od mety by zachęcić do ataku głównych faworytów. Bliżej mety bo na 147,5 km znajdzie się zaś premia drugiej kategorii Sattelegg (1190 m. n.p.m.). Meta po 196,5 kilometrach nad jeziorem Zuryskim. Etap czwarty będzie górską wycieczką do Austrii. Na początek górka trzeciej kategorii na 58,5 kilometrze. Potem 23-kilometrowy, acz niezbyt stromy podjazd pierwszej kategorii pod Arlberg (1793 m. n.p.m.) na 141 km. Na ostatnich 10 kilometrach dwa wzniesienia: Ladis (1195 m. n.p.m. – kat. 1) na 194,5 km to strome 3,6 km przy średniej blisko 9 % oraz Fisser-Hofe (1378 m. n.p.m. – kat. 3) na niespełna cztery kilometry przed meta w Serfaus. Piąty etap wiódł będzie po północnej Szwajcarii z Oberriet do Bad Zurzach na dystansie 178 km. Rozpocznie się on od 7-kilometrowego podjazdu drugiej kategorii pod Holzlisberg (891 m. n.p.m.) na 10 kilometrze, zaś w końcówce trzeba będzie dwa razy uporać się z górka trzeciej kategorii Zurziberg na 128,5 oraz 151,5 km.

Podczas szóstego etapu peleton TdS zwiedzi zachód Konfederacji Szwajcarskiej by po 204 kilometrach, wiodących częściowo wzdłuż jezior Bieler See i Lac de Neuchatel wjechać do francuskiej części tego kraju na tereny znane z wyścigu Tour de Romandie. W samej końcówce dwa wzniesienia: Le Day (kat. 3) na 196,5 km oraz Juraparc (961 m. n.p.m., kat. 2) po 202,7 km. Ostatnie 1400 metrów też pod górę przy średniej blisko 5 %. Ciekawie powinno być do samego końca. Siódmy etap to blisko 182 km z Le Sentier do stacji narciarskiej Crans-Montana. Po drodze dwie premie górskie. Najpierw Botyre (982 m. n.p.m., kat. 3), zaś 3 kilometry przed finałem Crans Montana (1506 m. n.p.m., kat. 1) po 13,4 km podjazdu przy średniej 4,3 %. O wszystkim zadecyduje zaś lekko pofałdowana 39-kilometrowa czasówka wokół Berna. Wydaje się być ona skrojona według potrzeb Fabiana Cancellary, pochodzącego ze szwajcarskiej stolicy mistrza olimpijskiego w jeździe na czas.

Przed rokiem dzięki wielkiemu popisowi na górskiej czasówce pod Klausenpass zwyciężył Roman Kreuziger. Młody Czech z Liquigasu będzie bronił swego tytułu, a ponieważ w maju wygrał już Tour de Romandie to w razie sukcesu w TdS jako pierwszy kolarz od piętnastu lat ustrzeli taki szwajcarski dublet. Lista startowa Tour de Suisse nie robi może aż takiego wrażenia jak konkurencyjnej CdDL, lecz groźnych rywali Kreuzigerowi nie zabraknie. Przede wszystkim musi uważać na liderów grupy Saxo-Bank czyli braci: Franka i Andy Schlecków. Groźny będzie zapewne specjalista od krótszych etapówek (ex-zwycięzca P-N, T-A, VaPV i TdR) czyli Niemiec Andreas Kloden z Astany. Do grona największych faworytów trzeba też zaliczyć triumfatora TdS 2007 Rosjanina Wladimira Karpieca z Katiuszy, który w tym roku był drugi na trasie Romandii. W drugiej kolejności można zaś wymienić takich asów jak: Kim Kirchen z Team Colombia, Christian Vandevelde z Garmin, Damiano Cunego z Lampre, Sylvain Chavanel z Quick Step, Thomas Dekker z Silence-Lotto czy Jose Angel Gomez-Marchante z Cervelo. Na miano kolarzy mogących włączyć się do walki o podium lub miejsce w pierwszej „5” zasługują zaś doświadczeni: Słoweniec Tadej Valjavec z Ag2R i Francuz Sandy Casar z Francaise des Jeux oraz najzdolniejsi przedstawiciele profesjonalnej „młodzieży” czyli: Portugalczyk Riu Costa z Caisse d’Epargne, Włoch Eros Capecchi z Fuji-Servetto, Holender Lars Boom z Rabobanku czy Austriak Thomas Rohregger z Milram.

FOTO: Sirotti