Milan-Sanremo pełne gwiazd

107. Milan-Sanremo (World Tour; 19.03.2016)

Drukuj
Na charakterystycznym rozwidleniu dróg peleton rozpoczyna podjazd pod Poggio di Sanremo Sirotti

Tegoroczna 107. La Classicissima ma wielu faworytów, ale żaden z nich nie jest pewnym kandydatem do zwycięstwa. Wśród kolarzy, na których skupione będą oczy kibiców, będzie też Michał Kwiatkowski (Team Sky).

Milan-Sanremo, nazywany wiosennymi mistrzostwami świata, za każdym razem wzbudza ogromne emocje, zarówno wśród kibiców, jak i samych kolarzy. Pierwszy z wielkich kolarskich monumentów, rozgrywany w sobotę najbliżej dnia Świętego Józefa, zawsze jest celem specjalistów od klasyków, którzy w wiosnę ostrzą sobie zęby na zwycięstwo na Via Roma i tym samym chcą otworzyć swoje konto na resztę udanego sezonu. Choć w ostatnich latach do mety rzadziej dojeżdżał cały peleton, a ataki na ostatnich podjazdach w dużej mierze decydowały o podziale miejsc na podium, to jednak w walkę o zwycięstwo zawsze włączali się sprinterzy. Po próbach modyfikacji trasy w 2014 roku organizatorzy powrócili do starego, sprawdzonego scenariusza, który faworyzuje kolarzy szybkich i daje szanse na finisz z dużej grupy. Zwycięstwo w Milan-Sanremo gwarantuje niemalże nieśmiertelność w kolarskim peletonie, a zwycięzca będzie pamiętany zawsze.

Tegoroczny wyścig będzie szansą dla młodych kolarzy, by zastąpić kończących powoli kariery byłych zwycięzców – Filippo Pozzato (Southeast-Venezuela), Simona Gerransa (Orica GreenEdge), czy Fabiana Cancellary (Trek-Segafredo), którzy mają po 34-35 lat. Mimo to Cancellary nie wolno lekceważyć, a Spartacus, wygrywając Strade Bianche i czasówkę na Tirreno-Adriatico pokazał rywalom, że jego forma przypomina tą z najlepszych lat. Za ich plecami już czai się grupa dużo młodszych, ale równie doświadczonych kolarzy, która na kolejnych kilka lat może zdominować rywalizację w klasykach. Listę młodych kandydatów otwiera Peter Sagan (Tinkoff). Mistrz Świata, który wciąż czeka na pierwsze zwycięstwo w tęczowej koszulce, być może właśnie na Milan-Sanremo po raz pierwszy wzniesie ręce w geście triumfu, mając na plecach tęczowy pas. Triumfu, który w tym sezonie znów wiele razy był bardzo blisko, ale znów Słowak musiał zadowalać się ledwie drugim miejscem. Ostatnio za Gregiem Van Avermaetem (BMC Racing Team) i to właśnie ta dwójka wydaje się mieć największe szanse na zwycięstwo. Zarówno jeden, jak i drugi przez ostatnie tygodnie znajdują się w bardzo wysokiej formie. Van Avermaet potwierdził najlepszą dotychczas formę na wiosnę wygrywając Omloop Het Nieuwsblad i Tirreno-Adriatico, a Słowak za każdym razem plasował się tuż za nim. Obaj są w stanie przetrzymać ostatnie podjazdy, obaj też mają silne wsparcie drużyny, która w razie problemów może ich dociągnąć do czołówki na ostatnich kilometrach. Przewagą Sagana są też znakomite umiejętności zjazdowe, co kolarz Tinkoff może także wykorzystać, atakując nie na podjeździe, ale na zjeździe. Słowak został Mistrzem Świata jesienią, czy zostanie też wiosną?

W ostatnich latach jednak do mety w Sanremo dojeżdżała kilkunastoosobowa grupa, a ataki na Cipressie czy Poggio, także tych typowych górali, ostatecznie były kasowane. Podobnego scenariusza można się spodziewać w najbliższą sobotę, co znacznie zwiększa grono kandydatów do zwycięstwa, poszerzając je o sprinterów, którzy są w stanie przetrzymać niewielkie pagórki. Nie można więc lekceważyć byłych zwycięzców – Marka Cavendisha (Dimension Data) i Alexandra Kristoffa (Katiusza), którzy jednak będą mieli bardzo trudne zadanie na ostatnich kilometrach – zwłaszcza Kristoff, który swoje zwycięstwo w 2014 roku i drugie miejsce rok później zawdzięcza niesamowitej pracy Luki Paoliniego, którego teraz zabraknie. Zabraknie też, choć z zupełnie innych powodów, triumfatora z sprzed roku, Johna Degenkolba (Giant-Alpecin), który wciąż nie doszedł do pełni formy po wypadku, do jakiego doszło na zgrupowaniu ekipy Giant-Alpecin. Michael Matthews (Orica GreenEdge) wie już, jak smakuje podium w La Primaverze – w ubiegłym roku był trzeci, a jeśli do Włoch przywiezie formę z Paryż-Nicea, będzie poważnym kandydatem do zwycięstwa. Szanse mają także Zdenek Stybar (Etixx-Quick Step), Vincenzo Nibali (Astana) czy Alejandro Valverde (Movistar), choć ich zwycięstwo byłoby małą niespodzianką.

 

W gronie faworytów trzeba wymienić też Michała Kwiatkowskiego (Team Sky). Choć naszemu kolarzowi trudno będzie nawiązać walkę z typowymi sprinterami, to jednak gdy na Poggio utworzy się niewielka grupka, w której były Mistrz Świata się znajdzie, ma spore szanse na zajęcie miejsca na podium, a nawet zwycięstwo. Kwiatkowski już wiele razy – jak choćby podczas ubiegłorocznego Amstel Gold Race – udowodnił, że potrafi skutecznie zafiniszować z niewielkiej grupki. Kolarz Team Sky pokazał tegoroczną formę na jednym z etapów Tirreno-Adriatico, gdy zabrał się w decydujący odjazd, a potem na mecie walczył z Saganem i Van Avermaetem, ostatecznie finiszując za plecami rywali. Kwiatkowski na pewno też będzie chciał odbić sobie niepowodzenie z ubiegłego roku, kiedy to kraksa na ostatnich kilometrach wykluczyła go z walki o zwycięstwo.

 

 

Na starcie wyścigu staną też kolarze CCC Sprandi Polkowice, dla których będzie to już drugi udział we włoskim wyścigu. W ubiegłym roku 16. miejsce zajął Grega Bole, a 22. był Maciej Paterski, jednak obu zabraknie we Włoszech w tym sezonie. Paterski, który miał być liderem ekipy pomarańczowych, leczy kontuzję kolana, jakiej doznał w trakcie Strade Bianche. Ekipę Piotra Wadeckiego poprowadzą więc dwaj Włosi – Simone Ponzi i Davide Rebellin – którzy mają za sobą już starty w Milan-Sanremo, a Rebellin w 1995 i 2008 roku plasował się tuż za podium. Wspomagać ich będą Victor de la Parte i Nikolay Mihaylov, a także Polacy - Bartłomiej Matysiak, Jarosław Marycz, Adrian Kurek i Adrian Honkisz.

Kolejnym Polakiem w wyścigu będzie Maciej Bodnar (Tinkoff), dla którego będzie to piąty start w La Classicissima. Bodnar będzie miał po raz kolejny za zadanie wspierać swojego lidera, Sagana, w najważniejszych momentach wyścigu.

Na trasę 107. edycji Milan-Sanremo kolarze wyruszą z Piazza Castello w Mediolanie krótko po godzinie 10, by po niespełna siedmiu godzinach ścigania zameldować się na mecie w Sanremo, na słynnej Via Roma. La Primavera to najdłuższy wyścig z kalendarza World Tour, liczy aż 291 kilometrów, ale to ostatnich dziesięć będzie decydować o zwycięstwie. Pierwsze 120 kilometrów będzie płaskie i spokojne, i tradycyjnie zarezerwowane dla uciekinierów. Jednak w miarę zbliżania się do mety peleton przyspieszy, a faworyci wyścigu będą przesuwać się do przodu, by jeszcze przed decydującymi podjazdami zająć dobre miejsce na czele grupy. Capo Berta, na 41 kilometrów przed metą, zrobi pierwszy poważny przesiew w peletonie, a potem już do akcji wkroczą kandydaci do podium – podjazdy pod Cipressę (na 239km) i Poggio di Sanremo (na 285km), z którego do mety pozostanie nieco ponad pięć kilometrów, będą miejscem decydujących ataków, które wyłonią samotnego zwycięzcę, bądź nieliczną grupę, walczącą o zwycięstwo. W ubiegłych latach Poggio było miejscem wielu ataków, choć nie zawsze skutecznych, jednak zawsze było decydujące dla losów wyścigu. Ostatni podjazd na trasie zaczyna się 9 kilometrów przed metą, a 3,7-kilometrowa wspinaczka, ze średnim nachyleniem 4%, może prowokować do ataków i przynieść ważne rozstrzygnięcia. Bardzo trudny, techniczny i kręty zjazd do Sanremo kończy się na 2 kilometry przed metą na Via Roma, a ostatni zakręt usytuowany jest na 750 metrów przed kreską. Od tego momentu liczyć się już będzie tylko czysta siła.