TransAlp oczami Arka i Marcina, etap 1.

Drukuj

Od wczoraj kiedy było około 30 stopni pogoda zmieniła się diametralnie. W nocy koło 23 zaczęło padać i w ogóle nie przestaje. <br />

Od wczoraj kiedy było około 30 stopni pogoda zmieniła się diametralnie. W nocy koło 23 zaczęło padać i w ogóle nie przestaje.

Gdy obudziliśmy się rano, byliśmy zmotywowani, nie raz w Polsce były gorsze warunki, a trasy prowadziły przez rozlewiska błota. Dzisiejsza trasa miała głównie prowadzić szutrami, więc nie martwiliśmy się o jej przejezdność, trzeba było tylko przygotować się na deszcz. Gdy wyszliśmy z Kampera na najbliższej górze liczącej 2244 m zobaczyliśmy śnieg, nie tylko na szczycie. Sądząc po innych górkach, temperatura 0 stopni zaczynała się na wysokości 1500 metrów! Dziś mieliśmy zdobyć szczyty o wysokości 1800 m… Myśleliśmy jak najlepiej przygotować się na taką pogodę, na szczęście dzięki firmie Sportgang mamy wszystkie potrzebne ciuchy. Na pewno przetestujemy cienką kurtkę od deszczu, rękawki i nogawki, na nogi getry ¾ i mocno rozgrzewający wodoodporny Sport Cream Sixtusa. O godzinie 9:00, gdy wszystko już było prawie gotowe, przygotowując napoje do bukłaka docierają do nas pierwsze informacje, w które nie możemy uwierzyć. Odwołali 1 etap!? Grzesiek wychodzi na potwierdzenie tych informacji. Jesteśmy zszokowani, to nie może być prawda… W obozie panuje zamieszanie, nie wszyscy jeszcze wiedzą, grzeją się i szykują do startu. Jesteśmy rozczarowani, Arek idzie sam usłyszeć to od organizatorów – jak to możliwe, na takim wyścigu coś takiego? Przecież wiadomo, że tu nie będzie lekko. Z drugiej strony, co spowodowało taką decyzję? To chyba nie pierwszy deszcz na Transalpie… warunki na trasie są aż tak ciężkie??

Teraz przemieszczamy się kamperem na start kolejnego etapu, nie możemy pogodzić się z myślą, że nie będzie nam dane przejechać całej trasy… ale morale nie opadają, przyjechaliśmy walczyć i pokazać się z jak najlepszej strony!