Włoszczowska: zawsze czegoś mi brakowało

Drukuj
Szymon Wołdziński

Sześć lat musiała czekać Maja Włoszczowska (Kross Racing Team) na kolejne zwycięstwo w wyścigu o Puchar Świata. Polka jednak przez cały ten czas była w ścisłej czołówce wyścigów o PŚ i w końcu stanęła na najwyższym stopniu podium.

Włoszczowska w Val di Sole odniosła czwarte w karierze zwycięstwo w wyścigu o Puchar Świata. Pierwsze, w 2010 roku wywalczyła właśnie w Val di Sole, natomiast ostatnie, w 2012 roku, w Pietermaritzburgu.

„Tyle razy byłam druga, trzecia, w ubiegłym roku byłam nawet druga w generalce. Zawsze czegoś mi brakowało” – relacjonowała na gorąco po wyścigu Mistrzyni Polski, która dzięki zwycięstwu awansowała na czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej.

„Po starcie nie byłam w ścisłej czołówce, ale zdołałam dogonić dziewczyny, choć Jolanda, Pauline i Emily były mocniejsze ode mnie i nieco cierpiałam na podjazdach. Ale w miarę upływu czasu czułam się coraz lepiej i pomyślałam, że nie mogę stracić z nimi kontaktu. Dlatego zdecydowałam się na atak na przedostatniej rundzie. Nie chciałam czekać do końca, bo były naprawdę mocne” – przyznała Włoszczowska

Na ostatnim okrążeniu zawodniczka Kross Racing Team utrzymywała niewielką, kilkusekundową przewagę nad Neff i Batty, jednak mocna jazda na podjazdach i świetne prowadzenie na zjazdach pozwoliły jej utrzymać przewagę. „Gdy rozpoczynałam ostatnie okrążenie, ciężko było mi uwierzyć, że jestem na prowadzeniu. Ale mówiłam sobie, że muszą się skupić, pojechać na maksimum, a nie myśleć o wyniku. Zawsze, gdy jechałam dobrze, traciłam koncentrację i robiłam głupie błędy” – mówiła, „tym razem starałam się skupiać na każdym kolejnym fragmencie trasy. Rywalki za mną walczyły do samego końca, więc było naprawdę ciężko” – powiedziała uradowana Włoszczowska