Rusza 11. Cape Epic

11. Cape Epic (23-30.03.2014, SHC, RPA)

Drukuj
W 10. Cape Epic jak co roku wystartowało ponad ponad 600 dwuosobowych zespołów. Cape Epic

W najbliższą niedzielę rozpocznie się kolejna, 11. już edycja Absa Cape Epic. Na starcie stanie czołówka peletonu MTB.

Cape Epic to Tour de France kolarstwa MTB, jak niegdyś wyścig nazwał Bart Brentjens, Mistrz Olimpijski z Atlanty i zwycięzca z 2005 roku. Jeden z najtrudniejszych i najbardziej prestiżowy wyścig etapowy MTB rozpocznie się w niedzielę i przez osiem kolejnych dni kolarze walczyć będą o zwycięstwo.

 

Stawka w tegorocznej edycji będzie bardzo mocna i wyrównana, a szanse na zwycięstwo będzie miało więcej niż pięć drużyn. Na starcie wyścigu w staną między innymi kolarze Team Bulls 1 z weteranem Cape Epic, Karlem Plattem, który ścigał się we wszystkich dotychczasowych edycjach wyścigu, cztery z nich wygrywając. W tym roku znów będzie jechał w parze z Ursem Huberem, z którym w ubiegłym roku zajął drugie miejsce, tuż za parą Jaroslav Kulhavy i Christoph Sauser (Burry Stander – Songo). W tym roku ze zwycięskiej dwójki na starcie stanie tylko Sauser, także czterokrotny zwycięzca Cape Epic. W parze z Frantiskiem Rabonem stworzą zespół Team Meerendal Songo Specialized, a ogromne doświadczenie Czecha na szosie może okazać się bardzo pomocne w siedmiodniowym wyścigu. Patrząc na sylwetki Platta i Sausera, ci dwaj koledze i te dwie ekipy wydają się być głównymi faworytami do zwycięstwa.

 

Jednak nie tylko te dwa zespoły mogą pokusić się o wygraną. Równe szanse na najwyższy stopień podium mają też Jose Antonio Hermida i Rudi van Houts (Multivan Merida), Nino Schurter i Philip Buys (Scott-Odlo MTB Racing), a także szlifujący formę na Andalucia Bike Race Markus Kaufmann i Jochen Kaess (Centurion Vaude) oraz Robert Mennen i Krystian Hynek (Topeak Ergon). Nie można też zapominać o bardzo doświadczonych na Cape Epic Stefanie Sahmie i Thomasie Dietschu (Team Bulls 3).

 

W wyścigu wystartuje także Polska para Dariusz Mirosław i Marcin Piecuch (Vimar Martombike Eska), dla których Cape Epic nie jest nowością, choć w zespole wystartują po raz pierwszy. W ubiegłym roku Piecuch, parze z Arkadiuszem Cyganem, zajął 26. miejsce w kategorii Men. Mirosław, z kolei, jadąc z Piotrem Wilkiem, był 52.

 

Wśród kobiet najpewniej tylko dwie drużyny stoczą walkę o zwycięstwo – Esther Suss i Sally Bigham (Team Meerendal), zwyciężczynie z 2012 roku, oraz Ariane Kleinhans i Annika Langvad (Team RECM 2).

 

Tegoroczny wyścig tradycyjnie rozpocznie się od prologu. Na 23-kilometrowym odcinku kolarze pokonają aż 700 metrów przewyższania, a trasa prowadzi licznymi krętymi singletrackami i odcinkami technicznymi. Wymagający odcinek może już na początku wyścigu wprowadzić minutowe różnice w czołówce, ale przede wszystkim pokaże, która z drużyn naprawdę jest w stanie walczyć o zwycięstwo.

Cape Epic
 

 

Pierwszy etap Absa Cape Epic 2014 będzie jednym z najtrudniejszych w wyścigu. Organizatorzy już na starcie wysoko zawiesili poprzeczkę i w poniedziałek kolarze pokonają 108-kiloemtrowy odcinek wokół Robertson - Arabella Wines. Po szybkim starcie, w drugiej części etapu na ich drodze czekają trzy spore podjazdy, które mogą rozerwać stawkę. Kto zostanie z tyłu, będzie miał jednak szansę odrobić straty na lekko pofałdowanym dojeździe do mety, liczącym niespełna 30 kilometrów.

Cape Epic
 

 

Drugi etap, choć krótszy i z mniejszą liczbą metrów w pionie, będzie nieco mniej wymagający, co nie znaczy, że łatwy. Kolarze pokonają ponad 100 kilometrów w mocno pofałdowanym terenie, w którym trudno będzie o odpoczynek. Droga wiedzie cały czas w górę lub w dół, a najtrudniejszy podjazd etapu usytuowany jest na 75. kilometrze, z którego do mety prowadzą liczne singletracki.

Cape Epic
 

 

Aż 134 kilometry liczy trzeci etap, typowo tranzytowy. Bardziej płaski niż pozostałe, z 1800 metrami przewyższenia, może jednak sprawić problemy głównie za sprawą dystansu. Po początkowej wspinaczce i szybkim zjeździe na 60. kilometrze, kolejne kilometry są stosunkowo płaskie, ale krótki i sztywny podjazd na 10 kilometrów przed metą może podzielić stawkę.

Cape Epic
 

 

Podjazdy i singletracki zdominują piąty dzień ścigania na Cape Epic. Czwarty etap jest stosunkowo krótki, bo liczy 88 kilometrów, jednak mocno pofałdowany, a na ostatnich 25 kilometrach kolarze pokonywać będą kilka sztywnych podjazdów i liczne singletracki.

Cape Epic
 

 

5. etap będzie prawdziwym testem dla kolarzy i ważną próbą dla faworytów. Królewski etap Cape Epic liczy 110 kilometrów i 2900 metrów przewyższenia, a gorszy dzień na tym etapie może oznaczać utratę szans na podium. Pierwsze 50 kilometrów etapu zapewne będzie spokojne, gdyż kolarze oszczędzać będą siły na wspinaczkę na Rusty Gate – podjazd liczący 5km ze średnim nachyleniem 10%. Po szybkim zjeździe i kilku hopkach czeka ich kolejny ciężki podjazd, z którego do szczytu pozostanie już tylko 14 kilometrów zjazdów.

Cape Epic
 

 

Po ciężkim dniu kolejny etap także nie będzie łatwy. Na 85 kilometrach 6. etapu na peleton znów czekają dwa spore podjazdy z prowadzącymi w dół singletrackami. Kierując się w stronę mety w Oak Valley kolarze znów będą musieli się wspinać tylko po to, by za chwilę pomknąć malowniczymi ścieżkami w stronę mety.

Cape Epic
 

 

Ostatni etap wcale nie należy do najłatwiejszych, a kolarze, by dojechać do mety, znów będą musieli się wspinać. Pierwszych 20 kilometrów prowadzi głównie w górę, choć łagodnie i po kilku godzinach spędzonych w pofałdowanym terenie w zasięgu będzie meta, zlokalizowana w Somerset West po 69 kilometrach jazdy. Tam na kolarzy czekać będzie upragniona meta i kibice witający bohaterów Cape Epic 2014.

Cape Epic