Swissman zdominowany przez Michała Rajcę

Drukuj
Michał Kuczyński

Zobaczcie, jak Michał Rajca, jako pierwszy Polak w historii, wygrał jedną z odsłon zawodów Extreme Triathlon. Polski zawodnik w prestiżowym i epickim Swissmanie (dystans Ironman) wyśrubował rekord trasy w szwajcarskich Alpach.

Swissman jest jedną z imprez cyklu Xtri, w którego skład wchodzą dodatkowo Celtman i Normsman. Zawody rozgrywane są na dystansie Ironman w zapierającej dech w piersiach scenerii szwajcarskich Alp. Począwszy od Wyspy Brissago ( położonej 4km od plaży w Ascona) kończąc na Kleine Scheidegg u podnóża góry Eiger.

Jedyny płaski, a zarazem najprostszy, etap wyścigu to 3,8 kilometrowy odcinek pływacki, który rozgrywany jest w krystalicznie czystej wodzie Jeziora Maggiore, którego temperatura w dniu startu waha się od 16 do 19 stopni. 

 

 
 

 

 

Trasa kolarka wyścigu prowadzi przez jedne z najpiękniejszych alpejskich przełęczy : St. Gotthard, Furka, Grimsel. Aby je pokonać zawodnik musi przebyć 180 km oraz 4000 metrów przewyższeń. Po tej morderczej rowerowej wspinaczce rozpoczyna się prawdziwy wyścig. Trasa biegowa to ponad 44 km i 2000 metrów przewyższeń z czego ostatnie 1000 metrów przewyższeń skumulowane jest w 10 kilometrowym podejściu, którego koniec wieńczy linia mety usytuowana na  Kleine Scheidegg.

Po 11 godzinach i 24 minutach z rekordem trasy Michał Rajca przekracza linię mety, tym samym zapisuje się w historii polskiego triathlonu jako pierwszy Polak, który zwycięża jeden Extreme Triathlon.

Aby wystartować w tych ekstremalnych zawodach należy mieć szczęście w loterii. Ilość miejsc jest ograniczona do 200, a chętnych z roku na rok przybywa. Kolejnym elementem, który zawodnik musi sobie zagwarantować, jest obowiązkowy support. To właśnie on (w przypadku Michała były to 4 osoby - Paweł, Kuba Adam, Michał Kuczyński, Michał Wojtyło) odpowiedzialny jest za bezpieczeństwo zawodnika na trasie biegowej, i przede wszystkim za przygotowanie mu stref zmian oraz zadbanie o jego odżywiania podczas całego wyścigu. W zawodach tego typu dobrze zgrany i przygotowany support odgrywa bardzo ważną rolę, często to dzięki niemu zawodnikom udaje się dotrzeć do linii mety.

23 czerwca o godzinie 4:00 na promie wywożącym zawodników na linię startu zameldował się Michał Rajca. Trzykrotny  zwycięzca Triathlonu Karkonoskiego, oraz Zimowego Ultramaratonu Karkonoskiego. Dla niego Swissman łączy to co w ściganiu kocha najbardziej: piękne góry i szybkie zjazdy. 

Mimo, iż naukę pływania rozpoczął niespełna 2 lata temu, dystans 3,8 km pokonał w czasie 1:01 min, co uplasowało go na 20 pozycji. 

 

 

 

 

Właśnie w tym momencie dla Michała rozpoczęły się prawdziwe zawody. Celem było odrobienie straty, która po etapie pływackim wynosiła 7 min do pierwszego zawodnika. 
Pierwsze 30 km to praktycznie jedyne płaskie kilometry. Po ich pokonaniu rozpoczyna się, wydawać by się mogło, niemająca końca 50 kilometrowa wspinaczka na szczyt Gotthard Pass. W połowie podjazdu Michał awansuje na drugą pozycję, a strata do pierwszego zawodnika topnieje z każdym metrem. 

Wjeżdżając na historyczny odcinek drogi Tremolla (zamknięty dla ruchu) pierwsze miejsce jest już w zasięgu wzroku a niespełna 5 minut później należy już do Polaka. 

 

 
 

 

 

Na wysokości 2,106 m n.p.m. z 20 stopni temperatura spada do 3. Podjęcie jednej nietrafionej decyzji dotyczącej ubioru może skończyć się fatalnie, szczególnie kiedy w grę wchodzi walka o pierwsze miejsce. Zbyt cienka warstwa wychłodzi, zbyt gruba ograniczy mobilność Michała na zjeździe (a to właśnie zjazdy są jego konikiem), a dodatkowo ubranie każdego kolejnego elementu stroju pochłania cenne sekundy. 

Organizator w pościg za Michałem wysyła dedykowany motor z fotografem, który mimo starań ma duże problemy, aby utrzymać mu koła. Schemat powtarza się na kolejnych przełęczach (Furka 2 429 m, Grimsel 2,164 m  n.p.m.). Support i motor organizatorów ledwo docierają na szczyt, aby po kilku minutach znów rozpocząć pogoń. 

Po 184 kilometrach wyścigu  przewaga michała wzrasta do 25 minut. Jednak to właśnie bieganie jest kluczowym etapem każdego triathlonu, a w przypadku Swissmana, gdzie w nogach każdy ma już 4000 metrów przewyższeń, największa przewaga może być stracona w kilka chwil.

 

 

 

 

Pierwsze 24km to średnie tempo 4:40 przy przy przewyższeniach 500 m. Od tego momentu trasa biegowa robi się coraz bardziej stroma. Teraz na pokonanie 500 metrów przewyższeń potrzebne było jedynie 10km. 

 

 

 

 

Przez 30 km przewaga Michała utrzymała się w granicach 25 min które wywalczył na rowerze. Przed nim ostatnie 10 km i 1000 metrów w pionie. Na tym odcinku wszystko może się zdarzyć. Można odrobić  30 min lub tyle samo stracić. Z nieba leje się żar, a w nogach zostaje coraz mniej sił. Pierwsze miejsce jest już w zasięgu ręki, ale do głosu dochodzi kolejne wyzwanie, o którym na 34 kilometrze informuje organizator - Michał biegnie na rekord trasy.

 

 
 

 

 

Na mecie przewaga nad drugim zawodnikiem wzrasta do około godziny.  

Przed nim w tym roku jeszcze jedno wyzwanie  - Mistrzostwa Świata Ironman na Hawajach, na którym wraz z Michałem i Olimpią Wojtyło wspólnie będą reprezentowali Grupę Triathlonową RAT.