Giro po 20. etapie

Wypowiedzi i komentarze po 20. etapie Giro d’Italia

Drukuj
Mimo kryzysu na Colle delle Finestre Alberto Contador (Tinkoff-Saxo) zdołał zminimalizować straty na przedostatnim etapie 98. Giro d'Italia Sirotti

Fabio Aru (Astana) pokazał dziś włoskim kibicom, że nie muszą bać się o lukę po Vincenzo Nibalim. Młodszy z kolarzy kazachskiej ekipy udowodnił dziś, że w przyszłości jest w stanie wygrywać włoski wyścig, jak to w przeszłości robił jego starszy kolega.

Zaledwie 24-letni Sardyńczyk ma na swoim koncie dwa starty w Giro d’Italia w których stawał na podium – o ile oczywiście dojedzie do mety w Mediolanie – i które dwa razy kończył z koszulką najlepszego młodzieżowca. Włoch ma też na koncie trzy zwycięstwa etapowe w Giro d’Italia i dwa we Vuelta a Espada, odniesione w ubiegłym sezonie. Aru w górach ściga się z najlepszymi jak równy z równym, jedyne co musi poprawić – i przez co między innymi przegrał tegoroczny wyścig – to jazda na czas. Podczas czasówki na tegorocznym wyścigu Aru stracił do Alberto Contadora (Tinkoff-Saxo) aż 2.47 i to właśnie ten etap przesądził o podziale miejsc na podium – gdyby jego strata przed dzisiejszym etapem była mniejsza, walka o maglia rosa wyglądałaby zupełnie inaczej. Jednak Contador pokonał Aru nie tylko siłą mięśni, ale też doświadczeniem i to jest to, czego Aru brakuje najbardziej. Ale Włoch ma jeszcze kilka najlepszych lat przed sobą i należy się spodziewać, że z każdym sezonem będzie coraz mądrzejszym kolarzem.

Ciężkie chwile na dzisiejszym etapie przeżywał lider wyścigu. Osamotniony na Colle delle Finestre musiał samotnie kasować ataki rywali, aż w końcu zabrakło mu sił i został sam, za plecami rywali. Wydawało się, że Contador może stracić prowadzenie w wyścigu, jednak podobnie jak przez cały wyścig, kolarz Tinkoff-Saxo pojechał bardzo mądrze i można przypuszczać, że już teraz zaczął myśleć o Tour de France. Hiszpan jeszcze na wcześniejszych etapach, małym kosztem, zyskiwał sekundy przewagi nad rywalami, pojechał bardzo mocną czasówkę, wykonał dwa mocne ataki, które dały mu bezpieczną przewagę, a teraz oszczędzał siły na Tour, gdyż jego przewaga była bezpieczna. Zaginanie się zarówno wczoraj na Cervinii, jak i dziś na Colle delle Finestre i Sestriere pozwoliłyby mu przyjechać na metę razem z rywalami, ale kosztowałoby go to wiele sił. Zamiast tego Hiszpan wolał stracić część ze swojej przewagi, ale nie wychodzić poza swoje limity, co mogłoby się odbić na jego kondycji w kolejnych tygodniach. Contador Giro wygrał nie w trzecim tygodniu wyścigu, choć tu też zyskał pewną przewagę nad rywalami, zwłaszcza na Mortirolo, ale nieco wcześniej, na czasówce, bo właśnie wtedy pokonał swoich rywali o ponad dwie minuty. Contador był nie tylko najmocniejszym kolarzem tegorocznego wyścigu, ale i najmądrzejszym, bo wiele razy wyprzedzał działania rywali, do czego też był zmuszony przez słabszą ekipę, niż miał Aru.

„Wielkie Toury wygrywa się przezwyciężając chwilę kryzysu i gorsze dni. Cały czas byłem spokojny i to bardzo mi pomogło” – powiedział po dzisiejszym etapie Contador, który mijając linię mety cieszył się ze zwycięstwa w wyścigu, „to był bardzo ciężki dzień, ale wiedziałem, że mam bezpieczną przewagę i nie denerwowałem się za bardzo” – dodał. Contador, który wygrywał włoski wyścig w 2008 roku, ale jego zwycięstwo z 2011 roku zostało mu odebrane po dyskwalifikacji za doping, przyznał, że dla niego jest to trzecie zwycięstwo we włoskim wyścigu. „Ta koszulka jest dla mnie bardzo cenna, bo wyścig był piekielnie trudny. Ale zapracowałem na nią ciężką pracą, tak jak poprzednimi razy. Dla mnie to już trzecie wygrane Giro i myślę, że ci, co oglądali wyścig w telewizji, też tak sądzą.

Do samego końca wyścigu toczyła się zacięta bitwa o koszulkę najlepszego górala. Giovanni Visconti (Movistar) przystępował do ostatniego etapu w niebieskiej koszulce, ale niewielu dawało mu szansę na jej obronę. Mimo, iż Włoch bardzo szybko stracił kontakt z czołówką na Colle delle Finestre, to wyniki na premiach górskich pozwoliły mu zachować minimalne prowadzenie w tabeli. Bardzo blisko był Mikel Landa (Astana), który wygrał Cima Coppi, najwyższy szczyt tegorocznego Giro, i zgarnął 45 punktów do klasyfikacji, a za jego plecami ani Benat Intxausti (Movistar), ani Steven Kruijswijk (LottoNL-Jumbo), nie byli w stanie uplasować się odpowiednio wysoko na premiach, by wyprzedzić Viscontiego. Szanse miał jeszcze Landa, ale musiałby wywalczyć co najmniej drugie miejsce na mecie, jednak Hiszpan był dopiero czwarty. Ostatecznie Visconti, który na koncie zgromadził 125 punktów, zaledwie o 3 wyprzedził Landę i o 10 Kruijswijka.

Walka o niebieską koszulkę została już rozstrzygnięta, jednak na ostatnim etapie ważyć się będą losy maglia rossa dla najlepszego sprintera wyścigu. Przed etapem do Mediolanu szanse na zwycięstwo mają trzej Włosi – Giacomo Nizzolo (Trek Factory Racing), Sacha Modolo (Lampre-Merida) i Elia Viviani (Team Sky), których w tabeli oddziela kilkanaście punktów. Największe szanse na zwycięstwo ma Nizzolo, który przed ostatnim etapem ma 159 punktów, o 17 więcej niż Modolo i o 25 więcej niż Viviani, jednak kolarz Trek Factory Racing nie wygrał jeszcze w tym wyścigu etapu, natomiast jego rywale wygrywali już sprinterskie pojedynki. Mediolan będzie więc areną walki nie tylko o prestiżowe zwycięstwo, ale i o czerwoną koszulkę najlepszego sprintera wyścigu.

Na ostatnim górskim etapie Giro d’Italia kolarze walczyli nie tylko o zwycięstwo, ale o zachowanie ostatniego miejsca w klasyfikacji generalnej. Marco Coledan (Trek Factory Racing) i Roger Kluge (IAM Cycling) przypomnieli kibicom jak ważna była walka nie tylko o maglia rosa, ale też o maglia nera, o którą kiedyś ( i jednorazowo w 2008 roku) walczyli ostatni kolarze w klasyfikacji generalnej. Coledan, zajmujący przed tym etapem ostatnie miejsce w generalce, z przewagą prawie 7 minut nad Klugem, zatrzymał się na 500 metrów przed szczytem Sestriere i poczekał na swojego rywala, by razem z nim – ze stratą 53 minut do Aru – dojechać do mety.