Udany atak Formolo

Formolo popisał się śmiałym atakiem na 13 kilometrów przed metą, gdy grupka uciekinierów pokonywała ostatnie kilometry wokół La Spezii. Kolarz Cannondale-Garmin wypracował sobie półminutową przewagę na podjeździe Biassa, ze szczytem na 10 kilometrów przed metą, a na zjeździe utrzymał dystans nad rywalami, goniącymi go w kilkunastoosobowej grupie.

22-letni Włoch finiszował na mecie niezagrożony, mogąc świętować swoje pierwsze w karierze zwycięstwo. 22 sekundy za Formolo finiszowała grupa, w której byli faworyci wyścigu i z której najszybszy był Simon Clarke (Orica GreenEdge). Australijczyk uniósł ręce w górę w geście zwycięstwa, myśląc, że wygrał dzisiejszy etap, jednak na osłodę pozostała mu koszulka lidera, którą wywalczył dzięki przewadze na mecie i bonifikacie czasowej. Za jego plecami finiszowali Fabio Aru (Astana), Alberto Contador (Tinkoff-Saxo) i Richie Porte (Team Sky), którzy dziś – mimo ataków na ostatnim podjeździe – pojechali na remis. Zabrakło w czołówce Rigoberto Urana (Etixx-Quick Step), który po ataku Aru nie wytrzymał tempa czołówki i przyjechał na metę ze stratą 1.04 do zwycięzcy.

29. miejsce na etapie, ze stratą prawie trzech minut, zajął Przemysław Niemiec (Lampre-Merida). Najwyżej sklasyfikowanym kolarzem ekipy CCC Sprandi Polkowice był Sylwester Szmyd, który wcześniej jechał w ucieczce i który na mecie zameldował się na 52. miejscu ze stratą 13 minut do zwycięzcy.

W klasyfikacji generalnej prowadzi Clarke, który ma 10 sekund przewagi nad swoim kolegą z ekipy, Estebanem Chavesem i 17 sekund nad Romanem Kreuzigerem (Tinkoff-Saxo).

193 kolarzy wystartowało do 4. etapu Giro d’Italia z Chiavari do La Spezii, liczącego 150 kilometrów. Trasa prowadziła przez mocno pofałdowane tereny, a gdy kolarze krótko po starcie rozpoczęli wspinaczkę pod pierwszą premię górską, kolejne kilometry prowadziły cały czas w górę lub w dół. Ataki rozpoczęły się chwilę po starcie, jednak harcownicy długo nie mogli stworzyć skutecznej akcji. Atakowali kolarze Lotto Soudal, CCC Sprandi Polkowice, IAM Cycling, ale peleton nie zamierzał odpuszczać żadnego ataku, tym bardziej, że w każdy z nich chciało zabrać się wielu kolarzy.

Dopiero krótko przed podjazdem pod Colle di Volva (3.kat., na 26,4km) uformowała się grupa 28 kolarzy, która zyskała niewielką przewagę nad peletonem. Z tej grupki tuż przed szczytem odjechał Edoardo Zardini (Bardiani CSF), szukając punktów na premii górskiej, a w pościg za nim ruszył Franco Pellizotti (Androni Sidermec) i ta dwójka na zjeździe zyskała kilkanaście sekund przewagi nad pozostałymi kolarzami z ucieczki. Liczne ataki sprawiły, ze krótko potem zostali doścignięci i nawet w ucieczce nie było zgody, bo co chwilę następowały kolejne kontrataki i akcje mające na celu rozerwanie grupy. Choć peleton tracił już ponad 6 minut, to przed zasadniczą grupą były jeszcze dwie spore grupy, które połączyły się w połowie etapu. Na czele znaleźli się m.in. Pellizotti i Zardini, Darwin Atapuma i Amael Moinard (BMC Racing Team), Simon Clarke, Pieter Weening i Esteban Chaves (Orica-GreenEdge), Sylwester Szmyd (CCC Sprandi Polkowice), Maxime Monfort (Lotto Soudal), Tom Danielson i Davide Formolo, (Cannondale-Garmin), Roman Kreuziger (Tinkoff-Saxo), Andrey Zeits (Astana), Matteo Montaguti (Ag2R La Mondiale), Andrey Amador (Movistar), Pavel Kochetkov (Katiusza) i Salvatore Puccio (Team Sky).Na półmetku ta liczna grupa miała już 8.20 przewagi nad peletonem i przed sobą jeszcze wspinaczkę na Passo del Termine (3.kat, na 101km).

Na długo przed podjazdem z ucieczki zaatakowali Montaguti i Pellizotti, ale ich akcja została szybko skasowana. W międzyczasie kilku kolarzy z ucieczki, w tym Szmyd, nie wytrzymało tempa na pagórkach i grupa zmniejszała się, a jeszcze bardziej uszczupliła się na Passo del Termine. Sześć minut za ich plecami kolarze Astany wykorzystali podjazd trzeciej kategorii, by naciągnąć grupę i pozbyć się kilku rywali Fabio Aru. Choć uszczuplili grupę do około 30 kolarzy, to jednak najgroźniejsi rywale Włocha – Alberto Contador (Tinkoff-Saxo), Richie Porte (Team Sky) i Rigoberto Uran (Etixx-Quick Step), trzymali się blisko czoła grupy. Tempa nie wytrzymał jednak Michael Matthews (Orica GreenEdge), lider wyścigu, i maglia rosa była teraz do wzięcia.

Na zjeździe z Passo del Termine czołówka znów się zjechała. Clarke, Chaves, Monfort Moinard, Atapuma, Formolo, Amador, Kreuziger, Puccio, Yonathan Monsalve i Mauro Finetto (Southeast), Kanstantsin Siutsou (Team Sky), Sonny Colbrelli (Bardiani-CSF) I Giovanni Visconti (Movistar) stanowili grupę ucieknierów, której przewaga nad grupą faworytów cały czas malała.

Różnica pomiędzy dwiema grupami zmalała do mniej niż trzech minut i wyraźnie widać było, że ekipa Astany zamierza skasować ten atak. Uciekinierzy jednak też nie zamierzali się poddawać i krótko po tym, jak po raz pierwszy minęli linię mety w La Spezii, zaatakował Formolo. Włochowi do mety pozostało 13 kilometrów i jeden dwukilometrowy podjazd do pokonania – Biassa (3.kat, na 140,1km). W pościg za nim ruszyli Visconti i Moinard, ale nie byli w stanie dogonić szarżującego kolarza Cannondale-Garmin. Coraz bliżej byli za to faworyci wyścigu. Na podjeździe mocne tempo nadawali kolarze Astany, a na kilometr przed szczytem zaatakował Aru. Zabrał ze sobą Contadora i Porte, ale tempa nie wytrzymał Uran i Kolumbijczyk zaczął tracić dystans do rywali.

Szczyt wzniesienia Formolo minął z przewagą 33 sekund nad goniącą dwójką i 46 sekund nad grupą Aru. Dwie grupki pościgowe na zjeździe się połączyły, ale nie były w stanie dogonić świetnie jadącego Włocha. Formolo w La Spezii zameldował się samotnie, odnosząc pewne zwycięstwo przed miejscową publicznością. Prawie pół minuty za nim na metę przyjechała grupa faworytów, przyprowadzona przez Clarke’a.

Pełne wyniki wkrótce.