Tirreno - Adriatico oczami Sirottiego

Drukuj

Zakończony we wtorek wyścig Tirreno Adriatico jeszcze nigdy nie był tak emocjonujący, a przynajmniej tak wyrównany. O zwycięstwie w klasyfikacji generalnej nie decydowały minuty, ani nawet sekundy, lecz miejsca na poszczególnych etapach.

Michele Scarponi (Androni Giocattoli) i Stefano Garzelli (Acqua e Sapone) stworzyli kibicom niesamowicie emocjonujący spektakl, którego zakończenie poznaliśmy nie, jak można było sądzić po ostatnim górskim etapie, lecz na ulicach San Benedetto Del Tronto, gdzie o zwycięstwie zadecydowały sekundy na lotnych finiszach.


Tegoroczny wyścig rozpoczął się od zwycięstwa Linusa Gerdemanna (Milram) i fatalnej pogody


Filippo Pozzato (Katiusza) i Fabian Cancellara (Saxo Bank) po pierwszym dniu rywalizacji


Na poboczach zalegał śnieg, a drogi były mokre i śliskie, co nierzadko kończyło sie kraksami


Z resztą, nie tylko pojedynek dwóch Włochów, walczących o zwycięstwo w klasyfikacji generalnej, dostarczał emocji. Praktycznie każdy etap obfitował w znakomite akcje, ucieczki, finisze z peletonu, czy ataki na końcowych podjazdach.

Z początku do głosu dochodzili sprinterzy, choć na pierwszym etapie ubiegła ich czwórka kolarzy, których uchowały dosłownie metry i dziwne zachowanie peletonu, kiedy na ostatnich metrach doścignął już uciekinierów. Kolejne dwa dni to już jednak czujna jazda ekip sprinterów i zwycięstwa Toma Boonena (Quick Step) i Daniele Bennatiego (Liquigas – Doimo), którzy zasygnalizowali dobrą formę przed wiosennymi klasykami. Forma Marka Cavendisha (HTC-Columbia), z kolei, to wielka niewiadoma, choć na razie wszystko wskazuje na to, że wielka klapa. Brytyjczyk kończył etapy z wielominutową stratą do swoich najgroźniejszych rywali-sprinterów i jak na razie jest cieniem samego siebie.

 


Zwycięzcy na drugim i trzecim etapie - Tom Boonen (Quick Step) i Daniele Bennati (Liquigas-Doimo)


Dwaj kolejni Mistrzowie Świata w ekipie BMC - Alessandro Ballan i Cadel Evans. Tom Boonen wita się z menedżerem Androni Giocattoli - Giannim Savio


W trudnych warunkach kolarze często korzystali z pomocy wozów technicznych, biorąc pelerynki, nogawki, czy ochraniacze



Przed etapem mieli jednak czas i chęci, by nieco pożartować i się odprężyć
 

Były też spektakularne ucieczki – jak choćby ta Michaiła Ignatiewa (Katiusza) na szóstym etapie, który przez ponad 120 km jechał czy to w uciekającej grupce, czy samotnie na czele wyścigu. Zarówno za jego plecami, jak i za plecami zwycięzcy piątego etapu – Enrico Gasparotto (Astana) – toczyła się walka o zwycięstwo w całym wyścigu. Michele Scarponi co prawda wygrał czwarty etap i po nim założył koszulkę lidera, jednak jego przewaga nad Garzellim i Evansem była mała. Za mała jak się okazało, gdyż Garzelli korzystał z każdej możliwej okazji, by te sekundy urwać. Po trochu, lecz systematycznie zmniejszał stratę do lidera, aż w końcu przed ostatnim etapem był tylko o 2 sekundy wolniejszy.

 

 


Zwycięski atak Michele Scarponiego (Androni Giocattoli) na czwartym etapie


Kolarze nierzadko walczyli z podjazdami, których nachylenie sięgało nawet 20%


Jeden z największych wojowników tego wyścigu - Jose Serpa (Androni Giocattoli), ktory na piątym etapie upadł, rozcinając łuk brwiowy, łokieć i kolano


Enrico Gasparotto (Astana) i Michaił Ignatiew (Katiusza) finiszowali ledwie kilka sekund przed rywalami


I choć przyjęło się, że ostatnie etapy etapówek należą do sprinterów, a klasyfikacja generalna nie ulega zmianie, to jednak Garzelli – i nie można tu mówić o złośliwości, czy walce nie fair, on po prostu chciał wygrać wyścig – wykorzystał szansę, jaką dawały mu dwa lotne finisze i na każdym z nich zdobywał po sekundzie. Kolarze Androni Giocattoli, którzy próbowali mu w tym przeszkodzić, nie mieli tylu sprinterów, by zgarniać wszystkie trzy punktowane miejsca, a sam Scarponi takim sprinterem też nie jest.

 

 


Stefano Garzelli (Acqua e Sapone) dwukrotnie finiszował kilka sekund przed Scarponim...


... dwukrotnie też punktował na lotnych finiszach...


... i to właśnie on, w końcowym rozrachunku, został zwycięzcą wyścigu


Kto wie, czy zupełnie inaczej nie wyglądałby wyścig i sytuacja w klasyfikacji generalnej, gdyby nie dwie stracone przez Scarponiego sekundy na szóstym etapie, kiedy to po ataku Garzellego na ostatni wzniesieniu, Scarponi – jak twierdzi – został przyblokowany przez Rogersa.

 










FOTO: Sirotti