Czy przed nami najlepszy sezon branży rowerowej?

Felieton Mikołaja Jurkowlańca o możliwych pozytywnych aspektach wpływu epidemii koronawirusa na rynek rowerowy.

Drukuj

Kupujcie rowery, póki są w sklepach! To szybki wniosek, który nasuwa się na myśl po kilku rozmowach z osobami z branży rowerowej. Zdaje się, że Covid-19 przypomniał ludziom, że rower to jeden z najlepszych sportów i środków komunikacji…

Niecałe dwa miesiące temu, gdzieś na przełomie marca i kwietnia, gdy najbardziej pożądanymi towarami był makaron i papier toaletowy, wszyscy byliśmy pełni obaw. Jako społeczeństwo woleliśmy zabezpieczać się na najgorsze i wiele sektorów gospodarki nagle zostało dotkniętych bardzo mocnym zastojem. Mniej klientów, mniejsza sprzedaż, mniejsze obroty. Zaczęły się cięcia kosztów, redukcje personelu. Ponieważ rowerówka jest branżą sezonową nastał w niej raczej pesymistyczny nastrój. Najważniejszy okres w roku miał być martwy…

 

 

I nie był!

A w zasadzie nie jest, ponieważ wiosna trwa, a wraz z nią najgorętszy sprzedażowo czas. Trwa w najlepsze od około miesiąca. Choć to mało powiedziane, bo tak naprawdę przeżywa absolutny boom. Odbyłem kilka rozmów z przedstawicielami firm rowerowych oraz właścicielami sklepów. Wojtek Kluk z Fabryki Rowerów w Częstochowie mówi wręcz:

Ludzie się biją o rowery! Przychodzą do nas zupełnie nowi klienci, w zasadzie nowa grupa klienta. Osoby, które się nudzą i chcą uprawiać jakikolwiek sport. Mają proste kryteria, chcą np. biały rower za 2000 zł. Oczywiście edukujemy ich, pytamy gdzie chcą jeździć, itd, aby ostatecznie dopasować im odpowiedni sprzęt. Natomiast na obecną chwilę sprzedaliśmy wszystkie rowery do 5000 zł, jakie mogliśmy sprzedać. Wyczyściliśmy cały sklep, własny magazyn oraz magazyn Treka. W tej chwili zwyczajnie jest problem z dostępnością sprzętu. W czerwcu spodziewamy się modeli na rok 2021 - na nie obecnie przyjmujemy zaliczki od klientów, którym nie mamy już czego zaoferować. W naszym przypadku koronawirus okazał się sprzyjającym czynnikiem.

Potwierdzają to inni - ewidentnie widać, że mamy klęskę urodzaju, że brakuje rowerów, a sklepy wręcz nie są w stanie obsłużyć klientów. Nie tylko oni ,,narzekają”. Producenci wyprzedają swoje zapasy i kwitują, iż nie ma już rowerów w magazynach. Wygląda więc na to, że paradoksalnie, dla świata rowerów koronawirus okazał się czynnikiem pobudzającym i przypomniał większej rzeszy ludzi o bogatej liście zalet dwóch kółek.

Sport dla każdego 

Zamknięcie siłowni, niemożność uprawiania sportów zespołowych, czy brak dostępu do innych rozrywek sprawił, że społeczeństwo było i w dużym stopniu nadal jest skazane na dyscypliny indywidualne. Ludzie chcą się ruszać, a wybór pozostaje mocno ograniczony. Spośród powszechnych i ogólnodostępnych opcji można tak naprawdę jeździć na rowerze, biegać lub wykonywać ćwiczenia ogólnorozwojowo-siłowe. W tym miejscu wychodzi największa zaleta roweru. To aktywność interesująca i zdrowa. Bez obaw o kontuzje i przeciążenia każdy może wyjść na godzinną jazdę. W przypadku dwóch pozostałych opcji po 60-minutowym treningu niewiele osób, które ,,dopiero wstały z kanapy” mogłoby samodzielnie chodzić na drugi dzień. Poza tym rower ma jeszcze jedną, ogromną przewagę. Łatwo przejechać nim 20, 30, czy nawet 40 km. Ten zasięg sprawia, że każda przejażdżka to szansa na zwiedzanie, odwiedzanie ciekawych miejsc i środek zapobiegający nudzie. Czego ani bieg, ani ćwiczenia nie są w stanie zagwarantować. Widzimy więc wysyp ludzi w lasach, parkach, na polnych drogach, rowerowych ścieżkach oraz nadrzecznych wałach. Kręcących na dwóch kółkach jest obecnie bardzo dużo. 

 

 

Bezpieczny środek komunikacji

Przy okazji rower pozostaje idealnym środkiem transportu w czasie epidemii. Przede wszystkim unikamy zamknięcia z ludźmi w jednym pojeździe, a ponadto nie musimy dotykać żadnych guzików - parkomatów innych tego typu przycisków. Przy odrobinie uwagi można pokonywać miasto bez kontaktu z innymi osobami oraz potencjalnie zakażonymi elementami infrastruktury. Ludzie masowo zaczęli korzystać z rowerowego commutingu, co naturalnie stanowi kolejny pozytywny impuls dla rowerowej branży. 

Zapewne nikogo z Was - czytelników Bikeworldu - nie muszę przekonywać, że to idealna opcja na wszelkie dojazdy, choć nasze zaściankowe władze jeszcze niedawno potrafiły za to karać mandatami… Jako redakcja nie komentujemy nawet tej niezrozumiałej postawy. Tymczasem do jazdy na dworze zachęcają lekarze, zdrowy rozsądek oraz WHO. Światowa organizacja zdrowia opublikowała niedawno wskazówki techniczne, w których zauważa, że jeśli musimy poruszać się w przestrzeni publicznej, warto robić to właśnie na rowerze:

Gdy to tylko możliwe, należy rozważyć jazdę na rowerze lub poruszanie się pieszo: zapewnia to utrzymanie bezpiecznego dystansu od innych oraz pomaga spełnić minimum dziennej aktywności fizycznej, co może być trudne w trybie pracy zdalnej oraz przy limitowanym dostępie do sportu i innych aktywności rekreacyjnych.

Mało tego - europejskie państwa, jak choćby Francja, Wielka Brytania, czy Włochy wprowadzają dopłaty dla osób, które zdecydują się na używanie roweru jako środka komunikacji. W zależności od kraju są to dodatki do zakupu nowych rowerów lub środki przeznaczone na serwis, które wynoszą od 50 do 500 Euro na jednego obywatela. 

Sklepy i serwisy pękają w szwach

 

 

W związku z powyższymi widać ogromne ożywienie ruchu rowerowego na całym świecie, ale również u nas. Mimo braku jakichkolwiek pomysłów ze strony rządu RP na wykorzystanie obecnej sytuacji do wprowadzenia szerszych zmian na rzecz ekologii i rozwoju transportu rowerowego, nasze społeczeństwo samo działa na rzecz tegoż rozwoju i po prostu kręci na rowerach. Serwisy są pełne, sklepy sprzedają nowe rowery oraz części zamienne, a przedstawiciele rowerowych firm mówią o topniejących w oczach stanach magazynów. W zasadzie w przypadku rowerów tańszych są one wręcz puste. Czyli doskonale! Aż ciekawe kiedy rynek wyhamuje? Choć nie powinien, podobno pierwszy boom trwa teraz, kiedy ludzie się nudzą, a kolejny przyjdzie podczas wakacji, ponieważ rower będzie jedną z najciekawszych dostępnych form spędzania wolnego czasu. 

A ściganie?

 

 

Znacznie gorzej sytuacja wygląda w przypadku wszelkiej maści zawodów i eventów, które się po prostu nie odbywają. Tak naprawdę to jest właśnie jedyny poważnie cierpiący segment rynku powiązany z rowerami (nie licząc turystyki). Ani zawodowcy, ani amatorzy nie mogą rywalizować. Powyższe przekłada się także na niepokoje związane ze sportem zawodowym w ogóle - na ile sponsorzy będą chcieli wspierać ekipy, kiedy ściganie (a więc i relacje TV) są zawieszone? Tutaj widać oczywiście wyraźny kryzys i tak naprawdę dopiero za jakiś czas dowiemy się, jaki realny wpływ na scenę wyścigową miał Covid-19. Również w perspektywie szerszych i bardziej dalekosiężnych zmian. 

Co na to nasze kieszenie?

Póki co wydajemy pieniądze na rowery, choć pewnym jest, że czeka nas kryzys ekonomiczny. Czy wówczas, gdy pieniędzy w portfelach będziemy mieli mniej, przestaniemy jeździć, serwisować i kupować rowery? Tego nie wiemy, ale jedno jest pewne - wtedy znów wygrywają dwa kółka. Jako środek komunikacji jednoślad jest tańszy, niż auto. Jako narzędzie do rekreacji nadal jest atrakcyjny cenowo. Zakup kosztuje, okresowy serwis kosztuje, ale w zamian pozwala na codzienną ,,darmową rozrywkę”.